Joni Aszer powiedział BBC, że wśród porwanych są jego żona Doron wraz z dwiema córkami - pięcioletnią Raz i trzyletnią Awiw. W momencie ataku przebywały one u krewnych w pobliżu granicy ze Strefą Gazy.
„W sobotę około godziny 10.30 po raz ostatni rozmawiałem z żoną przez telefon. Powiedziała, że terroryści z Hamasu weszli do domu” – przekazał Aszer. Połączenie zostało zerwane, a później Izraelczykowi udało się zlokalizować telefon żony. „Był wewnątrz Strefy Gazy” – powiedział.
Obawy Aszera potwierdziły się, gdy zobaczył rodzinę na nagraniu przedstawiającym zakładników załadowywanych do ciężarówki. „Na nagraniu rozpoznałem żonę i dwie córki, moje dzieciątka” – powiedział. „Staram się zachować spokój. Chcę wierzyć, że są jakieś kontakty pomiędzy negocjującymi dyplomatami, ale nie mamy żadnych informacji. To jest najgorsze” – ocenił.
Nie jest jasne, ile dokładnie osób zostało uprowadzonych w czasie sobotniego ataku. Ambasador Izraela przy ONZ Gilad Erdan powiedział, że zakładników jest od 100 do 150. Izraelskie wojsko ogłosiło, że nawiązało kontakt z rodzinami 50 uprowadzonych. Hamas grozi natomiast, że będzie zabijał zakładników, jeśli Izrael nie zaprzestanie odwetowych uderzeń na Strefę Gazy.
Wśród porwanych jest między innymi 85-letnia kobieta – podał portal Times of Israel, powołując się na informacje zamieszczone w sieci przez jej wnuczkę. W rozmowie ze stacją Sky News kobieta wyraziła obawy, że staruszka może nie przeżyć bez lekarstw.
Według Sky News terroryści uprowadzili też całą trzypokoleniową rodzinę i opublikowali nagranie, by pokazać to światu. Zabrali Sziri wraz z mężem Jardenem, czteroletnim synem Arielem i zaledwie dziewięciomiesięcznym Kfirem. W ich ręce dostali się też rodzice Sziri - ojciec Josi i matka Margit, która cierpi na chorobę Parkinsona i musi codziennie przyjmować leki.
Hadas, kobiecie mieszkającej w kibucu niedaleko Strefy Gazy, udało się uniknąć porwania, ale uprowadzonych zostało prawdopodobnie pięcioro członków jej rodziny: dwoje dzieci, ich ojciec, jak również jej siostrzenica i 80-letnia matka – podaje BBC. „Jest nadzieja, by wierzyć, że żyją” – powiedział mieszkający pod Tel Awiwem Ido Dan, kuzyn Hadas. Wyraził przy tym jednak obawy o 80-letnią ciotkę, która została bez lekarstw, oraz dzieci.
Noam Sagi przekazał z kolei, że gdy izraelska armia weszła w sobotę po południu do domu jego matki, znalazła tam ślady krwi, ale 74-letniej kobiety już tam nie było. „Nie ma jej na liście zmarłych ani na liście rannych” – dodał Sagi, który mieszka w Londynie.
„To wydaje się surrealistyczne, nieludzkie, bardzo przygnębiająca jest myśl, że to w ogóle możliwe. Nawet podczas wojny obowiązują zasady, a mówimy o mężczyznach w wieku 20 czy 30 lat, którzy przychodzą do domu starszej kobiety, porywają ją wraz z sąsiadami” – powiedział mężczyzna.
O uprowadzeniu rodziców w podeszłym wieku z tej samej miejscowości poinformowała również mieszkająca w Londynie Sharone Lifschitz. „Palili domy, żeby wypłoszyć ludzi”, którzy chronili się w bezpiecznych pokojach. „To miejsce zostało całkowicie zrównane z ziemią. Wydaje się, że nic nie zostało” – powiedziała.
Wśród uprowadzonych może być również 22-letnia Shani Louk, która ma podwójne, niemieckie i izraelskie obywatelstwo. Kobieta uczestniczyła w festiwalu muzyki elektronicznej, który był jednym z pierwszych celów ataku bojowników Hamasu. Matka rozpoznała Shani na krążącym w internecie nagraniu, na którym widać ją nieprzytomną na pace samochodu terenowego.
Z festiwalu porwano też 25-letnią obywatelkę Chin i Izraela Noę Argamani – poinformował dziennik „South China Morning Post”, cytując ambasadę Izraela w Pekinie. Na zamieszczonym w sieci nagraniu widać Noę, krzyczącą: „Nie zabijajcie mnie”, gdy bojownicy zabierają ją na motorze, rozdzielając od jej chłopaka. (PAP)
nl/