"Pracuję, jakbym chodził po linie". Ukazała się autobiografia Ala Pacino

2024-12-11 06:12 aktualizacja: 2024-12-11, 11:20
Al Pacino. Fot. PAP/ EPA/NEIL HALL
Al Pacino. Fot. PAP/ EPA/NEIL HALL
Był chłopakiem z południowego Bronksu, którego talent i niespożyta energia wyniosły na aktorskie szczyty. Zdobył dziewięć nominacji do Oscara i statuetkę za rolę w "Zapachu kobiety". "Pracuję, jakbym chodził po linie. Ryzykuję. Chcę latać, ponosić porażki" – napisał Al Pacino w nowowydanej autobiografii "Sonny Boy".

Nie sposób myśleć o Alu Pacino w oderwaniu od kreacji Michaela Corleone w "Ojcu chrzestnym", która raz na zawsze zmieniła trajektorię jego życia. W 1973 r. film Francisa Forda Coppoli zapewnił aktorowi pierwsze w karierze nominacje do Oscara i Złotego Globu. Ale sukces miał słodko-gorzki smak. Artysta, który wyżej niż kino zawsze stawiał teatr repertuarowy, utracił anonimowość. "Kilka tygodni po premierze jakaś starsza pani na ulicy pocałowała mnie w rękę i nazwała ojcem chrzestnym. Innym razem wszedłem do spożywczaka po kawę w puszce, a Charlie (Laughton - PAP) czekał na mnie na zewnątrz. Pewna kobieta podeszła do niego i spytała: 'Czy to jest Al Pacino?'. Potwierdził. Ona na to: 'Naprawdę? To naprawdę Al Pacino?'. 'No w końcu ktoś musi nim być', odparł" – wspomina Pacino w książce "Sonny Boy".

Jego dokonania aktorskie zna cały świat. Obejmują m.in. role policjanta w "Serpico" Sidneya Lumeta, kubańskiego uciekiniera w "Człowieku z blizną" Briana De Palmy, płatnego zabójcy w "Donniem Brasco" Mike'a Newella, mecenasa Roya Cohna w serialu "Anioły w Ameryce" oraz emerytowanego oficera w "Zapachu kobiety" Martina Bresta. Ta ostatnia zapewniła mu Złoty Glob i Oscara w kategorii najlepszy aktor pierwszoplanowy. Do tej pory zebrał dziewięć nominacji do nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej - i na szczęście nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Jego stosunek do mediów przez lata pozostawał podejrzliwy. Al wolał być nieuchwytny dla publiczności, rzadko udzielał wywiadów. Oczywiście, zdarzały mu się wyjątki. Dziennikarzem, z którym potrafił rozmawiać godzinami, był Lawrence Grobel. Ich spotkania zaowocowały wieloletnią przyjaźnią i książką "Al Pacino. Rozmowy".

Tamta publikacja była utrzymana w formie dialogu. Teraz we współpracy z byłym reporterem kulturalnym "The New York Times" Dave’em Itzkoffem napisał autobiografię, która urzeka bezpretensjonalnym, gawędziarskim tonem. Pacino doskonale wie, czego oczekują od niego fani. Wykorzystuje okazję, by podzielić się z nimi historiami, które dotąd zachowywał dla siebie i swoich najbliższych. Opowiada o numerach, jakie wykręcał nauczycielom, dorywczych pracach, dzięki którym był w stanie opłacić rachunki, i o tym, jak udało mu się przeżyć kilkadziesiąt lat, nie obejrzawszy w całości "Ojca chrzestnego". Nie omija najbardziej żenujących wydarzeń ze swojego życia oraz tematów, które przepracował dopiero po latach, dzięki terapii.

Jednym z nich jest ojcostwo. Jego rodzice rozstali się, zanim skończył dwa lata. Pacino zamieszkał z matką w mieszkaniu jej rodziców na południowym Bronksie. Jego ojciec - wówczas dwudziestoletni – nie czuł się w obowiązku wspierać syna. Zdarzało się, że miesiącami w ogóle nie utrzymywał z nim kontaktu. W końcu wyjechał do Los Angeles, gdzie założył kolejną rodzinę. Mama aktora cierpiała na depresję, która w pewnym momencie doprowadziła ją do próby samobójczej. Al już jako dorastający chłopiec czuł się za nią odpowiedzialny. Kiedy skończył 21 lat, postanowił, że dzięki aktorstwu wyciągnie mamę z biedy. Kobieta zmarła w wieku 43 lat, nie doczekawszy spektakularnego sukcesu syna. On sam zaś później często spotykał na swojej drodze mężczyzn, którzy w pewnym sensie zastępowali mu ojca. Do tego grona zaliczał m.in. swojego przyjaciela i mentora Charliego Laughtona, menedżera Marty'ego Bregmana oraz Lee Strasberga.

Artysta rozprawia się z wieloma mitami na swój temat. Przyznaje, że miał problem z alkoholem i innymi używkami, ale zaprzecza, jakoby kiedykolwiek sięgał po kokainę. Wyjaśnia, że jego nieobecność na gali oscarowej w 1973 r. nie była spowodowana tym, że obraził się na środowisko lub je zlekceważył. Nigdy nawet przez chwilę nie czuł się urażony, że rolę Michaela Corleone potraktowano jako drugoplanową i nie mógł konkurować o statuetkę z Marlonem Brando. Pacino tłumaczy, że sukces za bardzo go przytłoczył. Nie chciał stać się częścią jakiegokolwiek układu, postanowił się wycofać. Ale łatka "trudnego aktora" przylgnęła do niego na lata. Nie walczył z tym. Wręcz przeciwnie, wielokrotnie narażał się producentom. Tak było chociażby na planie "Człowieka z blizną", gdzie stanowczo sprzeciwił się zmianie lokacji wymuszonej przekroczeniem budżetu. "Nieważne, że działałem dla dobra filmu i w imię wierności scenariuszowi – studio czegoś takiego nigdy nie wybaczy" – skwitował Al.

Pytanie, które jak refren powraca w "Sonny Boy", brzmi: "dlaczego trafiłem w miejsce, w którym jestem dzisiaj?". Pacino wspomina okres dorastania w dzielnicy Nowego Jorku, w której przestępstwa i akty przemocy były na porządku dziennym. Wymienia swoich najbliższych kumpli z tamtego okresu – Peteya, Cliffy’ego i Bruce’a. Każdy z tej trójki popadał w konflikty z prawem. Każdy z nich zmarł wskutek przedawkowania heroiny. Jakim więc cudem Al nie zboczył na złą drogę? Zdaniem artysty to w dużej mierze zasługa jego matki, która do znudzenia powtarzała mu, że powinien zmienić towarzystwo. Po części odpowiadają za to także jego kolejni "przyjaciele" – Szekspir i Czechow – oraz aktorstwo, które szlifował na ulicach Nowego Jorku. Resztę przypisuje szczęściu.

Pacino zapewnia, że niczego w życiu nie kalkulował. Nie planował skrupulatnie swojej kariery. Niosły go energia i intuicja. Za swój problem i dar jednocześnie uważa to, że nigdy się nie uczy. Jako pierwszy jest w stanie przyznać się do niewiedzy. "Życie toczy się na napiętej linie. Tak wygląda moje aktorstwo, moje życie. Pracuję, jakbym chodził po linie. Staram się. Ryzykuję. Chcę latać, ponosić porażki. Zderzać się ze ścianą, bo dopiero wtedy wiem, że żyję. Tego mi do życia potrzeba. W późniejszych latach aspirujący aktorzy pytali mnie czasem: 'Dlaczego tobie się udało, a mnie nie? Miałem tyle chęci'. Wtedy odpowiadałem: 'Ty chciałeś. Ja musiałem'" – podsumowuje aktor w autobiografii.

Książka "Al Pacino. Sonny Boy" w tłumaczeniu Dariusza Żukowskiego ukazała się nakładem Wydawnictwa Agora. (PAP)

Autorka: Daria Porycka

dap/ dki/ ktl/kgr/