Premier Donald Tusk pytany w TVN24 o to, kiedy wyda zarządzenie o powołaniu komisji ds. wpływów rosyjskich, odpowiedział, że we wtorek. "Jutro na posiedzeniu rządu poinformuję o szczegółach, a następnie media, i zostanie wydane stosowne rozporządzenie dotyczące także składu (komisji - PAP)" - tłumaczył.
Dodał, że to nie będzie komisja, która ma za zadanie zaimponować opinii publicznej spektaklami. "Zależy mi na tym, żeby ta komisja pracowała intensywnie, w dyskrecji. Tam nie będzie mediów" - powiedział. Podkreślił, że sprawą bezpieczeństwa państwa jest wyeliminowanie wszystkich zagrożeń, które wiążą się z wpływem Rosji na polską politykę, niezależnie od tego, o jakim szczeblu mowa.
Premier pytany był również o akty sabotażu w Polsce. Szef rządu zaznaczył, że najważniejsze jest pełne odzyskanie kontroli nad tym, co się dzieje na terytorium państwa polskiego. Dodał, że wcześniej nie było takiej kontroli.
Ocenił, że sprawa jest bardzo poważna. Zwrócił uwagę, że sytuacja dotyczy kilku państw europejskich - w tej chwili z całą pewnością Litwy, Łotwy, Polski. Dodał, że ze Szwecji także płyną podobne sygnały.
"Mamy w tej chwili aresztowanych dziewięciu podejrzanych z postawionymi zarzutami, którzy zaangażowali się bezpośrednio na zlecenie rosyjskich służb w akty sabotażu w Polsce. Dotyczy to pobicia, podpalenia, próby podpalenia" - poinformował szef rządu.
Dopytywany, czy są to osoby publicznie znane odpowiedział, że nie. "Mówimy tutaj o wynajętych ludziach. Czasami są to ludzie ze świata przestępczego i dotyczy to zarówno obywateli ukraińskich, białoruskich i polskich" - dodał.
Przypomniał o sytuacji we Wrocławiu, gdzie udaremniono próbę podpalenia zakładu produkującego farby. Jak tłumaczył, było to na zlecenie służb rosyjskich, co stwierdzono bezdyskusyjnie.
Odnosząc się do aktów sabotażu na Litwie, zwrócił uwagę na podpalenie składu Ikei. "Te same osoby, które zostały tam zatrzymane, mogą mieć także związek z próbami akcji sabotażowych, chodzi głównie o podpalenia, także na terenie Polski" - wyjaśnił. Dodał, że na razie toczy się nie tylko śledztwo, ale również akcja mająca na celu wyeliminowanie tego typu zagrożeń oraz zatrzymanie ewentualnych innych sprawców.
Podkreślił, że państwo działa w tej kwestii w porozumieniu z sąsiadami i sojusznikami oraz że jest zadowolony z efektywności służb. Przypomniał, że zagrożenie takimi akcjami jest realne nie tylko w Polsce.
Szef rządu pytany był również, czy "zna skalę infiltracji Rosji na PiS".
"Jest co najmniej kilka osób, których działania miały ewidentnie charakter takiej politycznej dywersji i od tego są służby, by zostały one wyeliminowane z życia publicznego. Problem polega na tym, że one były bardzo troskliwie zaopiekowane politycznie przez polityków z pierwszej linii i dlatego ta sprawa musi być wyjaśniona" - powiedział.
Jak wyjaśnił, ma na myśli osoby w polskiej polityce, których patronem był b. minister Antonii Macierewicz lub b. minister Michał Dworczyk, "które buszowały w Polsce absolutnie bezkarnie". Wskazał m.in. na osoby, które pod nadzorem Antoniego Macierewicza weryfikowały polskie służby wojskowe, WSI.
"W okolicy pana Macierewicza działały osoby, które właściwie rozbroiły w jakimś sensie polską armię, które ugodziły w polskie służby wojskowe wywiadowcze" - powiedział Tusk.
"Pan Sykulski, znany propagator polityki putinowskiej w Polsce, nie ukrywa tego. Jest autorem wystąpień politycznych przeciwko Ukrainie i za Rosją. Pan płk Gaj" - wymieniał szef rządu. "Osławiony pan Gaj był w Sztabie Generalnym odpowiedzialny za kadry i to był człowiek, który publicznie wypowiadał się po stronie Rosji i przeciwko Ukrainie i mimo to został wypromowany" - tłumaczył.
Premier zwrócił uwagę, że nazwisko Gaja pojawia się zarówno w sprawach dotyczących "dwuznaczności" związanych z Antonim Macierewiczem, jak i przy aferze mailowej Dworczyka.
"Pętla informacji, jakie gromadzimy, zaciska się wokół Antoniego Macierewicza. I mówię o tym bez satysfakcji" - podkreślił premier. "To jest coś naprawdę upiornego, że ten człowiek miał taki wpływ na to, co się w Polsce działo w ostatnich kilku, kilkunastu latach".
Tusk zastrzegł jednak, że nie jest jego zadaniem badać, co jest efektem niechlujstwa, niekompetencji, głupoty, a co świadomą działalnością polityczną.
Premier mówił też o byłym już sędzim Tomaszu Szmydtcie, który poprosił o azyl na Białorusi. "To był człowiek wynajęty przez pana Ziobro, wynajęty przez PiS do rozmontowania polskiego systemu sądowniczego. Tacy ludzie trafiali w najbardziej newralgiczne punkty" - powiedział.
Szef rządu odniósł się w rozmowie również do wypowiedzi byłego premiera Mateusza Morawieckiego dla węgierskiego tygodnika "Mandiner". Wywiad opatrzono tytułem "Bruksela jest zagrożeniem dla europejskiej demokracji". Według Morawieckiego, blokowanie przez Komisję Europejską funduszy unijnych było próbą "wpłynięcia na wynik demokratycznych wyborów w suwerennym państwie członkowskim", co jest "poważnym zagrożeniem dla demokracji i całego projektu europejskiego".
Tusk stwierdził, że tego typu wypowiedzi są "dobrze skoordynowane z promowaniem i współpracą z antyeuropejskimi i prorosyjskimi siłami politycznymi". "Nie wiem, dlaczego Morawiecki nadal z uporem buduje ten front eurosceptyczny i coraz wyraźniej prorosyjski w Europie, to jest niewybaczalne, nie do zaakceptowania" - dodał.
Podkreślił, że dziś celem Władimira Putina jest nie tylko destabilizacja w państwach europejskich, np. poprzez akcje sabotażu, ale też polityczna wojna o Parlament Europejski. "Sparafrazuję: +chcesz pokoju, szykuj się na wybory+, bo bardzo ważnym elementem bezpieczeństwa Polski jest utrzymanie jedności europejskiej" - powiedział szef rządu, zaznaczając, że obecnie ta jedność, wobec wojny na Ukrainie, jest na dość imponującym poziomie.
"Jeśli (wybory do PE - PAP) wygrają ci, dla których Bruksela, Paryż, Berlin to jest problem, to może być polityczna katastrofa" - skwitował Tusk.(PAP)
Autorka: Aleksandra Kiełczykowska
kh/