Jak przypomniał prezes IPN, wnioski w sprawach ekshumacji ofiar zbrodni wołyńskiej są wysyłane na Ukrainę od 2020 roku, czyli jeszcze przed wybuchem pełnoskalowej wojny w Ukrainie.
"Niestety, żadna odpowiedź nie przyszła" - powiedział.
"Oczywiście nasza solidarność, sympatia i wsparcie dla Ukrainy są jednoznaczne w walce z Federacją Rosyjską. Także przez osobiste i instytucjonalne relacje jest naturalne, że jesteśmy po stronie Ukrainy" - podkreślił Nawrocki.
Zaznaczył jednak, że jego zdaniem "zachowanie Ukrainy i gesty, z którymi się spotykamy, a które do niczego właściwie nie prowadzą, brak zgody na pochowanie ofiar ludobójstwa wołyńskiego, jest problemem, który nie może być przekładany na bieżącą, nawet tragiczną i dramatyczną sytuację". "Wojna niczego nie zmieniła, gdyż strona ukraińska jest konsekwentnie niechętna do rozpoczęcia prac ekshumacyjnych i do zaakceptowania bądź odpowiedzi na jakikolwiek z naszych dziewięciu wniosków" - powiedział prezes IPN.
Wskazał jednocześnie, że Ukraina wyraziła np. zgodę na ekshumację 74 żołnierzy Wehrmachtu w ostatnim czasie, już podczas trwającej wojny z Rosją. "Zgadzają się na ekshumację niemieckich żołnierzy, którzy po 1941 roku ginęli na obszarze ówczesnego Związku Sowieckiego, a nie zgadzają się na ekshumacje polskich ofiar. Jako prezes IPN i historyk nie jestem w stanie tego zrozumieć, dlaczego nie wyrażają zgody na ekshumacje polskich cywilnych ofiar w 1,3 tys. miejscach, gdzie są szczątki polskich dzieci, kobiet i starców" - mówił prezes IPN.
"Choćby jedna zgoda na ekshumacje pokazałaby dobrą wolę strony ukraińskiej" - dodał prezes Instytutu.
Nawrocki zastrzegł, że kwestia ta jest poruszana między innymi z "troski o przyszłość". "To nie są tylko emocje historyczne wynikające ze sprawowanej funkcji wymagającej wierności narodowej pamięci" - zastrzegł.
"Zakładamy, że w przyszłości będziemy tworzyć z Ukrainą po jej zwycięstwie międzynarodowe struktury. Mamy w IPN prokuratorów przygotowanych do tego, aby podjąć się wyjaśniania zbrodni ludobójstwa i masowych mordów na ludności cywilnej. Mamy nadzieję, że zbrodniarze rosyjscy zostaną postawieni przed sądem za to, czego dokonują dziś. Ale jak ta współpraca w obszarze międzynarodowym miałaby wyglądać, jeśli ścigalibyśmy zbrodniarzy rosyjskich za to co dziś robią niewinnym Ukraińcom, a nie załatwimy spraw sprzed 80 lat?" - zapytał Nawrocki.
Przypomniał, że dla wielu rodzin w Polsce kwestia ekshumacji ofiar ludobójstwa wołyńskiego jest nadal bardzo istotna. "Nawet w kwestii komunikacji dajemy paliwo rosyjskiej propagandzie, która korzysta z tego, że my nie potrafimy załatwić spraw zasadniczych. Z tej niemocy środowisk, które wiedzą, jak bardzo cierpieli Polacy na Wołyniu, dochodzi do tego, że zaczyna to propagandowo wykorzystywać strona rosyjska" - argumentuje prezes IPN.
"Uważam, że tę sprawę trzeba załatwić. To nie jest tak, że każdy, kto domaga się ekshumacji, jest +ruskim szpionem+. Jako prezes IPN upominam się o zgodę na ekshumacje i to moje prawo i obowiązek. I nikt mi nie zarzuci, że moje działania wpisują się w rosyjską propagandę, gdyż Federacja Rosyjska mnie ściga i grozi mi pięć lat łagru" - podkreślił Nawrocki, nawiązując do faktu postępowania rosyjskich organów w związku z działaniami IPN na rzecz usunięcia w Polsce istniejących od czasów PRL sowieckich obiektów propagandowych.
Jednocześnie Nawrocki podkreślił, że, "rozumiejąc cały geopolityczny kształt infrastruktury bezpieczeństwa państwa polskiego, (...) nie zrezygnuje z domagania się ekshumacji". "Zobowiązanie wobec tych, którzy w tak tragicznych okolicznościach stracili swoje życie, zobowiązanie wobec tych, w których rodzinach to jest żywe do dzisiaj, w żadnych negocjacjach - wojskowych, politycznych, gospodarczych - nie pozwoliłoby mi to zapomnieć o koniczności rozwiązania sprawy ekshumacji" - podkreślił.
Zakaz poszukiwań i ekshumacji
Między Warszawą i Kijowem od wiosny 2017 r. trwa spór wokół zakazu poszukiwań i ekshumacji szczątków polskich ofiar wojen i konfliktów na terytorium Ukrainy, wprowadzonego przez ukraiński IPN. Zakaz został wydany po zdemontowaniu pomnika UPA w Hruszowicach, do którego doszło w kwietniu 2017 r.
Polskę i Ukrainę od wielu lat dzielą zaszłości historyczne. Dotyczą one głównie różnej pamięci o roli Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii, która w latach 1943-45 dopuściła się ludobójczej czystki etnicznej na ok. 100 tysiącach polskich mężczyzn, kobiet i dzieci.
O ile dla polskiej strony była to godna potępienia zbrodnia ludobójstwa (masowa i zorganizowana), o tyle dla Ukraińców był to efekt symetrycznego konfliktu zbrojnego, za który w równym stopniu odpowiedzialne były obie strony. Dodatkowo Ukraińcy chcą postrzegać OUN i UPA wyłącznie jako organizacje antysowieckie (ze względu na ich powojenny ruch oporu wobec ZSRS), a nie antypolskie.
Polska strona chciałaby godnie upamiętnić ofiary OUN-UPA w miejscach ich pogrzebania; w tym celu IPN część ofiar, również tych, które nie zginęły podczas zbrodni wołyńsko-galicyjskiej, ale np. w walkach z Sowietami po 17 września 1939 r., chciałaby ekshumować. Ukraińska strona jest temu przeciwna, a swoją zgodę w przeszłości uzależniała od odbudowania przez Polaków pomnika UPA w Hruszowicach na Podkarpaciu, co dla polskiej strony jest warunkiem nie do przyjęcia. (PAP)
autorzy: Marcin Jabłoński, Norbert Nowotnik