Zdaniem sędziego Schaba, "istnieją pełne przesłanki, by twierdzić, że atak ten sprzężony jest na jednolitej płaszczyźnie poprzez współdziałanie czynnika politycznego i niestety niektórych środowisk sędziowskich".
Kilkanaście dni temu Ministerstwo Sprawiedliwości wszczęło procedurę odwołania prezesa Schaba. Jednocześnie sędzia Schab został zawieszony w pełnieniu czynności. "Biorąc pod uwagę, że sędzia Piotr Schab wielokrotnie nadużył władzy – zarówno pełniąc funkcje administracyjne w wymiarze sprawiedliwości, jak i funkcję rzecznika dyscyplinarnego, minister sprawiedliwości uznał, że dalsze pełnienie przez niego obu tych funkcji bezpośrednio zagraża dobru wymiaru sprawiedliwości zarówno jako generator efektu mrożącego wobec sędziów, jak i wobec realnej możliwości stosowania wobec nich tzw. miękkich środków represji o charakterze administracyjnym" - uzasadniono wówczas komunikacie MS.
Dzień później w komunikacie podpisanym przez wiceprezesa warszawskiego SA Arkadiusza Ziarki poinformowano, że "Kolegium Sądu Apelacyjnego w Warszawie na posiedzeniu 18 stycznia 2024 r. jednogłośnie negatywnie zaopiniowało zamiar odwołania sędziego Piotra Schaba z funkcji prezesa Sądu Apelacyjnego w Warszawie".
Tymczasem w ostatnich dniach media donosiły o liście podpisanym przez 52 sędziów warszawskiego SA i skierowanym do Bodnara, w którym sędziowie ci zaapelowali o odwołanie sędziego Schaba z funkcji prezesa. "Wyrażając całkowity brak zaufania i nie dostrzegając żadnych możliwości konstruktywnej współpracy z osobami aktualnie administrującymi Sądem Apelacyjnym w Warszawie, oczekujemy podjęcia działań zmierzających do zapewnienia kierownictwa odpowiadającego randze tego sądu, które będzie autorytetem ze względów merytorycznych, zdolnego do sprawowania nadzoru administracyjnego w atmosferze wzajemnego zaufania i szacunku oraz przygotowanego do organizacji pracy w sposób efektywny" - cytowano w mediach treść listu.
W odpowiedzi prezes i wiceprezesi SA wydali w poniedziałek oświadczenie, w którym napisali, że o treści listu 52 sędziów orzekających w SA, którzy domagają się odwołania prezesa i wiceprezesów dowiedzieli się z mediów. "W Sądzie Apelacyjnym w Warszawie orzeka 119 sędziów wraz z sędziami delegowanymi na podstawie delegacji Ministra Sprawiedliwości oraz Prezesa Sądu Apelacyjnego w Warszawie. List został podpisany przez mniej niż 50 proc. sędziów orzekających w SA" - wskazali. Podkreślili, że "zarzuty zawarte w tym piśmie nie znajdują pokrycia w rzeczywistości".
"Również jako całkowicie pozbawione podstaw należy potraktować twierdzenia, że powołanie Wiceprezesów Sądu Apelacyjnego miało stanowić "polityczną ingerencję" w działanie sądu. W rzeczywistości wszyscy Wiceprezesi Sądu Apelacyjnego są sędziami z długoletnim stażem orzeczniczym i doświadczeniem na stanowiskach kierowniczych w sądownictwie" - napisali w tym oświadczeniu.
Z kolei podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w SA prezes Schab ocenił, że po przedłożeniu opinii przez Kolegium SA "powstaje zasadnicza wątpliwość prawna (...), czy zawieszenie nie ustało z chwilą podjęcia uchwały przez kolegium".
Jednocześnie sędzia Schab zaznaczył, że wszelkie działania godzące w niego oraz w wiceprezesów "mające się sprowadzać do wywarcia presji, aby ulec bezprawiu, są bezskuteczne, a wręcz przeciwskuteczne".
"Jedyne, co można nam zarzucić, to stanie na przekór i brak zgody na kontestację porządku konstytucyjnego RP" - podkreślił prezes Schab. Dodał, że nie będzie zgody "na to, aby poszczególni sędziowie sami eliminowali się lub eliminowali się nawzajem z pracy orzeczniczej; na krzywdzenie ludzi, którzy są stronami postępowań, na to, aby bez żądnych konsekwencji odmawiano pracy orzeczniczej, przy jednoczesnym dążeniu do zachowania statusu sędziego".
W ocenie prezesa Schaba i wiceprezesów, w skali całego SA w zeszłym roku nastąpił wzrost wpływu spraw o 23,4 proc. i wzrost załatwień o 4,9 proc. "Dane te obalają twierdzenia o rzekomej "zapaści organizacyjnej naszego sądu". Mimo dynamicznego zwiększenia się wpływu zwłaszcza w wydziałach cywilnych wyniki statystyczne całego sądu uległy znaczącej poprawie, co jest wynikiem ciężkiej pracy sędziów i pracowników, ale również podejmowanych przez nas decyzji organizacyjnych" - wskazują.
Zgodnie z przepisami o ustroju sądów prezes i wiceprezes sądu mogą być odwołani przez ministra w toku kadencji m.in. w przypadku rażącego lub uporczywego niewywiązywania się z obowiązków służbowych lub gdy dalsze pełnienie funkcji nie da się pogodzić z innych powodów z dobrem wymiaru sprawiedliwości.
Jak przypominał resort - zgodnie z przepisami - procedurę odwołania rozpoczyna wystąpienie ministra sprawiedliwości z uzasadnionym wnioskiem o odwołanie z funkcji do kolegium właściwego sądu, które ma obowiązek zaopiniować działanie ministra. "Na czas do rozpoznania wniosku minister może zawiesić osobę, której dotyczy wniosek w pełnieniu czynności" - dodał. Zaznaczył też, że w razie negatywnej opinii kolegium odnośnie odwołania, minister może wystąpić do Krajowej Rady Sądownictwa, której sprzeciw wyrażony większością 2/3 głosów w terminie 30 dni uniemożliwia odwołanie osoby z pełnionej funkcji. (PAP)
autor: Marcin Jabłoński