Prezydent: gdyby w 2008 r. nie zablokowano akcesji Ukrainy i Gruzji do NATO, nie doszłoby do wojny

2024-07-10 09:15 aktualizacja: 2024-07-10, 13:29
Prezydent RP Andrzej Duda. fot. PAP/Radek Pietruszka
Prezydent RP Andrzej Duda. fot. PAP/Radek Pietruszka
Prezydent Andrzej Duda ocenił, że gdyby na szczycie NATO w Bukareszcie w 2008 r. nie zablokowano akcesji Ukrainy i Gruzji do Sojuszu, nie doszłoby do wojny w Ukrainie. Jak wskazał, sprzeciw wobec poszerzania NATO zgłosiły wówczas Niemcy i Francja, co z dzisiejszej perspektywy wydaje się "tragiczne".

Prezydent Andrzej Duda przebywa obecnie w Waszyngtonie, gdzie bierze udział w jubileuszowymi szczycie w 75. rocznicę powstania Sojuszu Atlantyckiego. Oprócz liderów wszystkich 32 państw członkowskich w spotkaniu wezmą też przedstawiciele państw współpracujących z NATO, w tym m.in. prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.

W środowej rozmowie z TV Republika Andrzej Duda pytany był o szczyt NATO z 2008 r., na którym - podobnie jak na spotkaniu trwającym obecnie - również wybrzmiewała kwestia poszerzania Sojuszu o Ukrainę i Gruzję. Prezydent podkreślił, że z dzisiejszej perspektywy "tragiczna" była ówczesna decyzja, by się na to nie zgodzić. Jego zdaniem "geszefty robione z Rosją" zwyciężyły wówczas nad "bezpieczeństwem i zdrowym rozsądkiem", a także "pewną uczciwością polityczną".

"Wtedy ta decyzja o przyjęciu Ukrainy i Gruzji do NATO została tak naprawdę zablokowana przez Niemcy i Francję" - podkreślił Duda. Przypomniał, że o rozszerzenie NATO zabiegał ówczesny prezydent Lech Kaczyński.

"Dzisiaj sytuacja jest znacznie trudniejsza, bo wtedy zarówno Ukraina, jak i Gruzja były wolnymi państwami, na które nikt nie napadł. Były wolnymi państwami, które nie toczyły żadnej wojny, były wolnymi państwami, które wystarczyło wesprzeć, którym wystarczyło dać gwarancję poprzez uczestnictwo w Sojuszu i na pewno do wojny by nie doszło. Bo Rosja nigdy by się odważyłaby się napaść państwa natowskiego, zwłaszcza w tamtym czasie. Niestety stało się inaczej" - powiedział Duda.

Prezydent podkreślił, że obecnie celem jest doprowadzenie do pokoju, ale nie kosztem zwycięstwa Rosji. Dopytywany, czy państwa NATO są zgodne co do tego, że nie można pozwolić jej wyjść z tej wojny "choćby z kawałkiem ukradzionego terytorium", Duda odparł: "Jeśli ktoś chce lekką ręką oddać kawałek Ukrainy Rosji, to proszę niech odda kawałek swojego państwa".

Przed szczytem w Waszyngtonie sekretarz Generalny NATO Jens Stoltenberg zapowiadał, że na spotkaniu mają zapaść decyzje o przyznaniu Ukrainie kolejnego dużego pakietu wsparcia dla obrony przed rosyjską inwazją. W planach są także działania zmierzające do przejęcia przez Sojusz koordynacji dużej części przekazywanej Ukrainie pomocy.

Prezydent Duda zapowiadał natomiast, że będzie apelował do sojuszników o zwiększanie nakładów na obronność, a także poruszy m.in. kwestię rozbudowy strategicznej infrastruktury Sojuszu.(PAP)

kh/