W ubiegły piątek kanclerz Niemiec Olaf Scholz rozmawiał telefonicznie z Władimirem Putinem - po raz pierwszy od prawie dwóch lat. Według jego własnych oświadczeń, wezwał rosyjskiego prezydenta do "wycofania swoich wojsk" i wykazania gotowości do negocjacji z Ukrainą. Zachowanie kanclerza Niemiec spotkało się jednakże z krytyką. Zdaniem czołowego polityka opozycyjnej chadecji Juergena Hardta, Putin "odbierze fakt, że Scholz zadzwonił do niego raczej jako oznakę słabości, a nie siły".
W poniedziałek prezydent Duda przed wylotem do Jordanii, był proszony przez dziennikarzy o ocenę tej rozmowy i pytany, czy spodziewa się, że inni politycy pójdą w ślady Scholza.
"Popatrzcie państwo na tę sytuację. Czy nie macie takiego odbioru, że jest to jakaś próba poszukiwania możliwości powrotu do dawnych relacji z Rosją, próba jakiegoś poszukiwania możliwości zamrożenia tego konfliktu, wstrzymania ognia, przed objęciem urzędu prezydenta Stanów Zjednoczonych przez prezydenta Donalda Trumpa?" - odpowiedział.
Prezydent nawiązał też do październikowego spotkania w Berlinie z udziałem prezydenta USA Joe Bidena, prezydenta Francji Emmanuela Macrona, kanclerza Niemiec Olafa Scholza i premiera Wielkiej Brytanii Keira Starmere, na którym omawiano możliwość zakończenia wojny Rosji przeciwko Ukrainie oraz sytuację na Bliskim Wschodzie.
Zauważył, że potem, już po wyborach prezydenckich w USA, kiedy wiadomo było kto został wybrany i kto jest prezydentem elektem, następuje rozmowa telefoniczna Scholz-Putin.
Prezydent zaznaczył, że on sam wątpi, by rozmowa Scholz-Putin była uzgodniona z sojusznikami. "Myślę, że to jest samowolna akcja kanclerza Scholza. Niemcy być może szukają możliwości kontaktu. Jak wskazuje prasa niemiecka, urząd kanclerski, kanclerz szukają możliwości porozumienia z Rosją po to, by wrócić do kontraktów energetycznych, po to, by z powrotem móc kupować surowce energetyczne z Rosji" - powiedział Duda.
"Co to dla nas oznacza? Prawdopodobnie próbę przywrócenia sprawności gazociągu Nord Stream, prawdopodobnie próbę ściągnięcia znowu niebezpieczeństwa energetycznego na naszą część Europy: na Ukrainę, na Słowację, na Polskę" - ocenił Andrzej Duda.
Prezydent przypomniał, że to działania "przeciw którym protestowaliśmy całe lata". "I dzisiaj to, co się dzieje trudno odebrać inaczej niż jako coś absolutnie kuriozalnego. Rosja brutalnie atakuje Ukrainę, a jeden z przywódców wolnego świata, jeden z przywódców państw zachodnich, wielkiego państwa europejskiego, najsilniejszej gospodarki w Europie prowadzi sobie rozmowy z agresorem" - zauważył prezydent.
"Absolutnie uważam, że to był to błąd od strony międzynarodowo-politycznej. I jeśli ktoś realizuje tutaj jakieś interesy, to robi to takie wrażenie jakby kanclerz Niemiec realizował wyłącznie interesy niemieckie. Czy też próbował zrealizować wyłącznie interesy partykularne niemieckie, być może kosztem innych partnerów, być może kosztem innych państw, przede wszystkim Ukrainy, ale także państw Europy Środkowej takich jak my, jak Słowacja, jak inni, dla których to porozumienie energetyczne niemiecko-rosyjskie było tak groźne" - podkreślił Duda. (PAP)
wni/ reb/ par/ ep/