"Zachodni liderzy i organizacje, których obowiązkiem jest zagwarantowanie bezpieczeństwa międzynarodowego, jedynie obserwują z daleka to bestialstwo od prawie 300 dni" - powiedział w Ankarze Erdogan, cytowany przez agencję Anatolia. Oświadczył też, przemawiając do członków swojej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju, że "nigdy nie ugnie się" przez izraelskimi groźbami - napisał portal Daily Sabah.
Erdogan wielokrotnie krytykował izraelskie władze za działania w Strefie Gazy, a w maju Ankara ogłosiła zawieszenie transakcji eksportowych i importowych z Izraelem.
W niedzielę Erdogan zapowiedział, że Turcja może "wkroczyć" do Izraela, tak jak uczyniła to w Górskim Karabachu czy Libii, by pomóc Palestyńczykom. "Musimy być bardzo silni, aby Izrael nie mógł postępować tak niedorzecznie wobec Palestyńczyków. Tak jak wkroczyliśmy do Karabachu, tak jak weszliśmy do Libii, możemy zrobić wobec nich to samo. (...) To nie jest poza naszym zasięgiem, musimy tylko być silni, by podjąć te kroki" - oznajmił Erdogan. Nie sprecyzował, jaki rodzaj interwencji miał na myśli.
W odpowiedzi izraelski minister spraw zagranicznych Israel Kac zagroził mu, że idzie w ślady Saddama Husajna. W poniedziałek zaapelował do NATO o wykluczenie Turcji z Sojuszu.
Natalia Dziurdzińska (PAP)
kh/