Termin rozprawy, wyznaczony pierwotnie na 16 stycznia, został zmieniony na 8 marca - poinformowała PAP prezes Sądu Rejonowego w Bielsku Podlaskim Mirosława Mironiuk. Sąd w Hajnówce jest zamiejscowym wydziałem karnym bielskiego sądu.
Jak wynika z informacji przekazanej PAP, zmieniając termin sąd uwzględnił prośbę obrońców i samego oskarżonego. Obrońcy powoływali się m.in. na fakt, że mają w tym samym czasie inne procesy i nie mogliby dojechać do sądu w Hajnówce, a sam Włodzimierz Cimoszewicz argumentował, że w każdym tygodniu - od poniedziałku do czwartku - wypełnia swoje obowiązki służbowe europosła w Brukseli a rozprawa wyznaczona na 16 stycznia wypadała we wtorek.
Proces dotyczy wypadku, do którego doszło rano 4 maja 2019 roku na oznakowanym przejściu dla pieszych w Hajnówce. Jak podawali wtedy śledczy, potrącona 70-letnia rowerzystka miała złamaną kość podudzia, otarcia twarzy i dłoni. Śledczy informowali też w wydanym wtedy komunikacie, że po wypadku została przez Włodzimierza Cimoszewicza i jego znajomych odwieziona wraz z rowerem do własnego miejsca zamieszkania, a następnie – za namową byłego premiera i tych znajomych – do szpitala. Policja przyznała oficjalnie, że samochód polityka nie miał ważnych badań technicznych.
W wydanym w dniu wypadku oświadczeniu Cimoszewicz napisał m.in., że jechał z prędkością ok. 30 km/h, udzielił poszkodowanej pomocy i "po przekonaniu o konieczności poddania się badaniu lekarskiemu została ona odwieziona do szpitala". Zaprzeczał, by uciekł z miejsca wypadku.
"Natychmiast udzieliłem pomocy poszkodowanej i udzieliłem tej pomocy skutecznie. Ta pani po piętnastu minutach była w szpitalu w Hajnówce, gdzie się nią natychmiast zajęto" - mówił wtedy mediom. Jak podkreślił, półtorej godziny później poszkodowana była już w domu.
Mówił też wtedy, że nie zawiadomił policji o sprawie przede wszystkim "z powodu emocji". Zaznaczył jednak, że "sytuacja byłaby dosyć absurdalna", gdyby wstrzymywał się z udzielaniem pomocy. "Potem się okazało, że (poszkodowana) ma pękniętą kość strzałkową i poinformowano mnie natychmiast o tym, że w takiej sytuacji lekarz z automatu zawiadamia lokalną policję" - wskazał.
Po wielu miesiącach śledztwa, prowadząca je Prokuratura Okręgowa w Białymstoku w połowie 2020 roku wystąpiła do Parlamentu Europejskiego o wyrażenie zgody na pociągnięcie europosła do odpowiedzialności karnej. Podawała wówczas, że zgromadzony materiał dowodowy - w tym opinia biegłych - wskazują, iż zasadniczą przyczyną wypadku była spóźniona reakcja europosła kierującego samochodem.
W dniu wypadku polityk był jeszcze kandydatem w wyborach do PE z list Koalicji Europejskiej; mandat zdobył. Parlament Europejski uchylił mu immunitet w marcu 2022 roku, ale - aby formalnie ogłosić zarzuty - prokuratura przez wiele miesięcy czekała na oficjalne potwierdzenie decyzji PE i dokumenty stamtąd.
Dlatego europoseł formalnie usłyszał zarzuty w lutym 2023 roku. W śledztwie nie przyznał się i odmówił składania wyjaśnień. Gdy zaczynało się postępowanie w jego sprawie, zgodził się na podawanie pełnego nazwiska oraz publikowanie wizerunku.(PAP)
autor: Robert Fiłończuk
ep/