Skyeton jest producentem bezzałogowych statków powietrznych do użytku komercyjnego, przemysłowego i wojskowego. Obecnie produkty tej kijowskiej firmy są wykorzystywane m.in. w systemach monitorowania granic, klęsk żywiołowych, w systemach inżynieryjnych i mapowaniu 3D oraz głębokim rozpoznaniu i gromadzeniu strategicznie ważnych informacji podczas wojny.
Kiedy w 2014 roku Rosja wznieciła wojnę w Donbasie i zaanektowała Krym, w firmie podjęto decyzję o rozpoczęciu produkcji bezzałogowych statków powietrznych. "Zrozumieliśmy, że to, co dzieje się w Doniecku oznacza, iż wkraczamy w okres, w którym będziemy potrzebować takiego sprzętu. Zadaniem firmy było opracowanie bezzałogowego systemu, który byłby w stanie monitorować, kontrolować i regulować działania bojowe na dużą odległość i na dużych terytoriach" - powiedział Kniażenko.
Opracowanie drona zajęło firmie pięć lat. Powstał mały taktyczny bezzałogowy statek powietrzny (UAV). Pierwszymi testerami urządzenia były Siły Powietrzne Ukrainy. "To od nich otrzymaliśmy pierwsze informacje zwrotne i dzięki temu zrozumieliśmy, co robić dalej" - zauważył szef Skyetona.
Kniażenko podkreślił, że jego ekipa poczyniła postępy w rozwoju technologii bezzałogowców, w rozumieniu tego, jak dron powinien działać i reagować na różne bodźce w locie podczas wojny. "Jest duża różnica między sprzętem używanym w czasie pokoju a sprzętem używanym na froncie, gdzie wszystko jest brudne i w błocie. Na froncie nikt nie będzie się martwił, czy samolot został wyczyszczony i czy jest gotowy do lotu" - zauważył.
"Nasz Raybird jest bardzo trudny do zestrzelenia. Tak, jesteśmy również zestrzeliwani przez rosyjskie systemy, takie jak S-300 czy Buk. Ale to są pociski wielkości autobusu. Jednocześnie latamy na dużych wysokościach, ponieważ możemy przenosić bardzo dobre czujniki i pracować z dużej odległości. A więc jest ciężko w nas trafić" - zaakcentował szef firmy.
"Pracujemy bardzo ciężko na froncie, ale zadaniem, które tylko my możemy wykonać jest rozpoznanie, kiedy wchodzimy bardzo głęboko na tyły wroga. Może to być 60, 80, 100, 120 kilometrów i to właśnie uważamy za najważniejsze. Kiedy mówimy, że musimy w jakiś sposób utrzymać linię frontu lub naciskać na nią, jest to prawie niemożliwe, jeśli łańcuch dostaw po tamtej stronie frontu jest ciągły i dobrze zorganizowany. Jeśli nie uderzymy w ich składy rakiet i amunicji, jeśli nie uderzymy w ich kwaterę główną, jeśli nie zakłócimy ich dostaw paliwa, to front będzie bardzo stabilny, ale jeśli to zrobimy, znacznie łatwiej będzie przesunąć ten odcinek frontu na naszą korzyść" - wyjaśnił Kniażenko.
"Wysyłamy wiadomość do Europy i Zachodu, że mamy już duże doświadczenie, wiedzę i technologię, tworzymy ją. Jesteśmy gotowi do współpracy, do dzielenia się naszą wiedzą, do pomocy w budowaniu systemów obrony i do wsparcia" - zadeklarował.
"Jeśli w latach 2019-20 mogliśmy ukończyć 30-40 RnD projektów w ciągu roku, to teraz musimy ukończyć taką samą liczbę w ciągu miesiąca. Wojna jest bardzo szybka i trzeba natychmiast reagować na zmiany" - podsumował rozmówca PAP.
Z Kijowa Iryna Hirnyk (PAP)
kh/