Prof. Joanna Wibig jest kierownikiem Zakładu Meteorologii i Klimatologii Uniwersytetu Łódzkiego, współautorką książki "Climate Change in Poland". Zajmuje się scenariuszami klimatycznymi na XXI wiek dla Europy Środkowej na podstawie symulacji regionalnych modeli klimatu oraz ekstremalnymi zdarzeniami pogodowymi w przeszłości i ich projekcjami na XXI wiek.
PAP: Latem 2023 r. odnotowano w Europie, USA i Chinach rekordowe temperatury. Czy to oznacza, że zmiany klimatu przyspieszyły i jest gorzej, niż oczekiwali klimatolodzy?
Prof. Joanna Wibig: Nie ulega wątpliwości, że mamy rosnący trend dotyczący zmiany temperatury, związany z nadmierną emisją do atmosfery dwutlenku węgla. Oprócz tego powolnego, ale jednak wyraźnego trendu występują też zmiany naturalne, które zachodziły zawsze. Takie choćby, jak El Nino - zjawisko pogodowe, z okresowo ponadprzeciętnie wysoką temperaturą wody powierzchniowej w strefie równikowej Pacyfiku.
PAP: Czyli na trwałe zmiany klimatyczne co jakiś czas nakładają się naturalne wahania pogodowe?
Prof. J.W.: Tak. W tych latach, w których nasila się El Nino, temperatura powietrza jest nieco wyższa od średniej na całym globie. W innych okresach jest trochę chłodniej, szczególnie wtedy, gdy we wschodniej części Pacyfiku występuje odwrotne zjawisko pogodowe, La Nina. Powoduje ono niższe niż przeciętnie temperatury na powierzchni wody. Efekt tych zmian pogodowych jest jednak krótkotrwały i zawsze powracamy do trendu powolnego, ale stałego wzrostu temperatury powietrza.
PAP: Jak długo mogą trwać okresowe zmiany temperatury?
Prof. J.W.: Zwykle od kilku miesięcy do około 1,5 roku. Wahania te mogą być zatem mylące, gdyż w czasie ich trwania się wydaje, że zmiany klimatu przyspieszają albo odwrotnie - gdy pojawia się La Nina wiele osób stwierdza, że ocieplenie nie będzie już tak przyśpieszać.
PAP: Prognozy zmian klimatu są dość precyzyjne - nawet te, które pojawiły się już w latach 70. XX w., czyli aż pół wieku temu?
Prof. J.W.: Niestety, tak to wygląda.
PAP: Ale jest jeszcze miejsce dla "sceptyków", którzy twierdzą, że w dziejach Ziemi wielokrotnie były już znaczne wahania klimatyczne. Nie chodzi tylko o epokę lodowcową. Podobno 115 tys. lat temu też były temperatury takie, jak w lipcu 2023 r.
Prof. J.W.: Jeśli weźmiemy pod uwagę perspektywę tysięcy, czy nawet milionów lat, to - tak, sytuacja klimatyczna może się jeszcze odwrócić. Gdy jednak ograniczymy się do najbliższych 100 czy 200 lat - miejsca dla sceptyków już nie ma.
PAP: Dlaczego?
Prof. J.W.: Bo trend zmian klimatu jest wyraźny i nie da się go powiązać z przyczynami innymi, niż wzrost emisji gazów cieplarnianych w atmosferze.
PAP: Zmiany te mogą przyśpieszyć, jeśli będziemy emitować jeszcze więcej gazów cieplarnianych. Różne modele to przewidują?
Prof. J.W.: Tak, modele przewidują różne scenariusze, w zależności od rozwoju gospodarczego świata i skali emisji dwutlenku węgla. Gdy będzie go więcej, wzrost temperatury będzie jeszcze większy. W sumie opracowano cztery takie scenariusze, uwzględniające różne tempo zmian klimatycznych.
PAP: Jakim scenariuszem na razie podążamy?
Prof. J.W.: Tym najgorszym z przewidywanych. Niestety.
PAP: Jak można określić obecną sytuację klimatyczną? Czy jest to okres wciąż przejściowy, z na przemian gorącymi i nieco chłodniejszymi porami roku, po którym będziemy mieli już tylko upały i susze? A rekordowe temperatury, takie jak w lipcu 2023 r., będziemy mieli już na stałe?
Prof. J.W.: (Westchnięcie). Chłodniejsze lata będą się zdarzały, ale coraz rzadziej.
PAP: Jak długo może zatem trwać okres przejściowy, zanim zapanują wyższe temperatury?
Prof. J.W.: Trudno to ocenić jednoznacznie, ale możemy mówić o perspektywie 10-20 lat.
PAP: Czego niekorzystnego możemy oczekiwać w Polsce w kolejnych latach?
Prof. J.W.: Z pewnością latem najbardziej zagrażają nam upały. Jednocześnie występować będą bezśnieżne zimy, a brak pokrywy śnieżnej powoduje, że w glebie na początku sezonu wegetacyjnego nie ma wystarczająco dużej ilości wody. Najbardziej wysuszonym pod tym względem okresem jest kwiecień. Bardzo mocno może to wpływać na plony.
PAP: Na upały najbardziej narzekamy latem - tym bardziej, że - jak mogliśmy się przekonać w tym roku - słabo jesteśmy do nich przystosowani.
Prof. J.W.: To prawda, szczególnie w miastach słabo jesteśmy przystosowani do wysokich temperatur. Doskwiera nam brak spadku temperatury nocą. Poza miastem wieczorem, gdy zachodzi słońce, temperatura spada i robi się chłodniej. W miastach wyższy temperatura utrzymuje się dłużej, dopiero nad ranem jest chłodniej.
PAP: Powodem są asfalt i beton w miastach oraz zbyt mało zieleni?
Prof. J.W.: Tak, wieczorem z terenów zielonych ciepło szybciej jest emitowane w przestrzeń.
PAP: Czy jest jeszcze szansa, by odwrócić postępujące zmiany klimatu?
Prof. J.W.: Wygląda raczej na to, że możemy je tylko przyhamować. Pod warunkiem, że zredukujemy emitowaną do atmosfery ilość dwutlenku węgla. A na to na razie się nie zanosi. Raczej wysyłamy go coraz więcej.
PAP: Może być jeszcze gorzej, niż prognozujemy?
Prof. J.W.: Zdecydowanie będzie cieplej.
PAP: Czego jeszcze możemy się spodziewać?
Prof. J.W.: Gwałtownych opadów atmosferycznych. Nie notuje się w Polsce spadku opadów i jeszcze długo będzie podobnie. Niepokojąco zmienia się jednak reżim opadowy: rośnie ilość opadów zimą, a nieco spada latem, kiedy woda jest bardziej potrzebna. A jeśli już się pojawiają opady, to są bardzo intensywne i przerywane okresami suchymi, co również jest niekorzystne. Duże opady szybciej spływają i mniej przydają się rolnictwu, mogą nawet niszczyć plony. Poza tym sprzyjają wysuszeniu gleby w lasach.
Jeśli zaś chodzi o pożary lasów - nie są one u nas jeszcze tak intensywne, jak w innych regionach Europy, jednak możemy się tego spodziewać. Tym bardziej, że doskonałym „paliwem” dla pożarów są lasy iglaste, których u nas jest dość dużo. Lasy liściaste zwykle wolniej się palą i ogień nie rozprzestrzenia się tak szybko.
PAP: Na ile Polacy zdają sobie z tego sprawę? Nierzadko można usłyszeć, że nasz kraj zyska na zmianie klimatu - będziemy mieli łagodniejsze zimy i cieplejsze lata, niemal jak w Hiszpanii.
Prof. J.W.: Zimą jest cieplej i mamy mniej śniegu, nikt z tego powodu nie narzeka. Jednak w okresie wegetacji roślin i latem będzie zdecydowanie gorzej, choćby ze względu na brak wody.
Jej zasoby wody w naszym kraju już teraz nie są zbyt duże. A gdy występują wyższe temperatury, wyższe jest też parowanie wody. Mniej wody jest wtedy w rzekach, na przykład w Odrze. Oczywiście istotną rolę odgrywa zanieczyszczenia rzek, jednak gdy jest w nich mniej wody, a wyższe są temperatury, to stężenie zanieczyszczeń jest większe i są lepsze warunki do rozmnażania się mikroorganizmów.
PAP: Zmienia się wegetacja roślin?
Prof. J.W.: Z powodu łagodnych zim może ona rozpoczynać się wcześniej, ale nadal mamy przymrozki, które mogą występować w późnej fazie wegetacji roślin, na przykład wtedy, gdy drzewa mają już kwiaty albo zaczynają nawet owocować. (PAP)
Rozmawiał: Zbigniew Wojtasiński
sma/