W czwartek sejmowa komisja spraw zagranicznych pozytywnie zaopiniowała kandydaturę Jacka Najdera na ambasadora RP przy NATO. Najder ma objąć to stanowisko po raz drugi, był już stałym przedstawicielem RP przy NATO w latach 2011–2016. Teraz miałby zastąpić na tym stanowisku Tomasza Szatkowskiego.
Prezydent Andrzej Duda, odnosząc się w czwartek do tej kandydatury, zapowiedział, że nie podpisze zgody na tak ustanowionego ambasadora. Podkreślił, że kandydatura ta nie była z nim konsultowana i przez niego zaakceptowana, co uważa za złamanie dotychczasowej procedury. Według prezydenta odwołanie Szatkowskiego tuż przed szczytem NATO mogłoby prowadzić do zaburzenia przygotowań do tego wydarzenia.
Zoll w rozmowie z PAP zastrzegł, że nie jest specjalistą od prawa międzynarodowego, może natomiast analizować sprawę pod kątem podziału kompetencji zapisanego w polskiej konstytucji.
"To, co się obecnie dzieje, stanowi wyraz relacji, które zachodzą nie tylko między prezydentem i rządem, ale też głębokiego podziału, jaki mamy dziś w kraju. Prezydent odgrywa tu bardzo negatywną rolę, podkreślając ten podział. Uważam jednak, że obie strony tutaj zawiniły" - powiedział.
"Bardzo złą podstawą do tej relacji jest to, co zrobiło PiS jeszcze przed wyborami parlamentarnymi, doprowadzając do przyjęcia ustawy kompetencyjnej, dającej prezydentowi znacznie większe kompetencje, niż to wynika z konstytucji. Konsekwencje tego trwają - i prezydent nie uwzględnia teraz, że zgodnie z konstytucją politykę zagraniczną tworzy rząd i to on jest od wskazywania kandydata na ambasadora, co powinno nastąpić we współpracy z prezydentem. Oczywiście prezydent potem podpisuje nominację - tak jak podpisuje nominacje na profesora uniwersytetu, a nie jest przecież osobą, która weryfikuje tę kandydaturę. W przypadku wszystkich ambasadorów jest nieco podobna sytuacja i kandydata przedstawia tu rząd" - dodał Zoll.
Zaznaczył, że gdyby wziąć pod uwagę "dobre obyczaje", to rząd powinien przed posiedzeniem sejmowej komisji zwrócić się do prezydenta z prośbą o opinię w tej sprawie. Jak zaznaczył Zoll, ta opinia nie musi być dla rządu wiążąca, powinna jednak zostać przez prezydenta wyrażona.
Zoll wyraził jednocześnie zaniepokojenie tym, że prezydent "neguje niemal wszystko to, co proponuje rząd"; jak zaznaczył, powoduje to duże napięcie, które jest niekorzystne dla Polski.
Odnosząc się do kwestii proceduralnych, Zoll ocenił, że "zasadniczą kwestią jest to, czy prezydent miał możliwość wypowiedzenia się w sprawie". "Jeśli prezydent znał tę kandydaturę, ale nie wypowiedział się, nie zabrał głosu, to nie można wtedy utrzymywać, że procedura została złamana - wtedy prezydent po prostu nie skorzystał z możliwości wydania opinii" - zaznaczył prof.
Zdaniem Zolla, najlepszym rozwiązaniem byłoby osobiste spotkanie prezydenta z premierem lub szefem MSZ i wyjaśnienie nieporozumień. "Bo procedura bardzo formalna nie ułatwia tu posuwania spraw do przodu" - podkreślił.
Ambasadorów mianuje i odwołuje Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej na wniosek ministra spraw zagranicznych, zaakceptowany przez Prezesa Rady Ministrów. Minister właściwy do spraw zagranicznych przed skierowaniem wniosku zasięga opinii Konwentu, w skład którego wchodzą: minister właściwy do spraw zagranicznych, szef Służby Zagranicznej oraz przedstawiciele Kancelarii Prezydenta RP i Prezesa Rady Ministrów. (PAP)
kgr/