W kwietniu ubiegłego roku w wyniku serii wybuchów metanu w kopalni Pniówek zginęło 16 górników i ratowników górniczych, którzy ruszyli z pomocą poszkodowanym. Siedmiu z nich pozostało za tamami, które po katastrofie odgrodziły rejon pożaru od pozostałych wyrobisk. W sobotę ratownicy przebili się w rejon katastrofy i rozpoczęli jego penetrację. W poniedziałek nad ranem odnaleźli ciała pięciu z siedmiu górników. Nadal trwają poszukiwania dwóch pozostałych.
Śledztwo dotyczące katastrofy prowadzi Prokuratura Okręgowa w Gliwicach. Rzeczniczka tej jednostki Joanna Smorczewska powiedziała we wtorek PAP, że od godzin porannych w Zakładzie Medycyny Sądowej trwały sekcje zwłok wydobytych już na powierzchnię górników.
„Ze wstępnych ustaleń wynika, że oględziny przeprowadzone przez prokuratora, biegłego sądowego i funkcjonariuszy nie pozwoliły na ustalenie tożsamości zmarłych. Z uwagi na stan ciał zdecydowano o wykonaniu badań DNA” - powiedziała rzeczniczka.
Jak informują śledczy, dodatkowe badania - histopatologiczne i toksykologiczne - będą też konieczne do ustalenia dokładnego mechanizmu i przyczyny zgonu ofiar katastrofy.
Rzeczniczka prokuratury zaznaczyła, że obecnie nie ma możliwości, by w miejscu katastrofy w ramach prowadzonego śledztwa przeprowadzić oględziny, dlatego ratownicy, którzy w miniony weekend wznowili poszukiwania górników zostali poproszeni o utrwalanie przebiegu akcji w formie zdjęć i filmu - na potrzeby trwającego postępowania.
Prokuratorskie śledztwo wszczęto krótko po katastrofie i jest prowadzone pod kątem art. 163 i 220 Kodeksu karnego. Jak wynika z przyjętej przy wszczęciu śledztwa kwalifikacji chodzi o nieumyślne sprowadzenie zdarzenia zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach w postaci wybuchu, które skutkowało śmiercią. Art. 220 kk mówi natomiast o niedopełnieniu obowiązków w zakresie bhp i narażeniu w ten sposób pracowników na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Prokuratura nie odpowiada na pytanie, czy komukolwiek przedstawiono w tej sprawie zarzuty. „O czynnościach procesowych prokuratura na obecnym etapie z uwagi na dobro śledztwa nie informuje” - powiedziała prok. Smorczewska.
20 kwietnia zeszłego roku w wyniku serii wybuchów metanu życie w kopalni Pniówek straciło 16 górników i ratowników górniczych, którzy po pierwszym wybuchu ruszyli z pomocą poszkodowanym. Siedmiu z nich pozostało za tamami, które po katastrofie odgrodziły rejon pożaru od pozostałych wyrobisk. Aby dotrzeć do zaginionych, trzeba było wydrążyć nowy, niespełna 350-metrowy chodnik, równoległy do otamowanej ściany wydobywczej. Prace trwały kilka miesięcy. W sobotę ratownicy przebili się w rejon katastrofy i rozpoczęli jego penetrację, w poniedziałek nad ranem odnajdując ciała pięciu z siedmiu górników.
Trwają poszukiwania dwóch pozostałych - kombajnisty i górnika. Jak podała we wtorek po południu Jastrzębska Spółka Węglowa, do której należy kopalnia ratownicy przebili się przez zawalony wlot ściany wydobywczej i rozpoczęli jej penetrację. Aby dostać się w rejon ściany, trzeba było najpierw odgruzować jej wlot, gdzie nastąpił zawał. Później rozpoczęło się przewietrzanie tego rejonu z wykorzystaniem tzw. lutniociągu. Po uzyskaniu odpowiedniej atmosfery, ratownicy mogli rozpocząć penetrację ściany.
Z wcześniejszych informacji wynika, że jeden z zaginionych pracowników, górnik ścianowy, powinien znajdować się w pobliżu setnej sekcji obudowy zmechanizowanej, kombajnista - przy kombajnie w pobliżu głowicy ściany. Obudowa jest zachowana i na razie ratownicy nie napotykają na przeszkody w penetracji ściany. Poszukiwania będą kontynuowane tak długo, jak pozwolą na to panujące tysiąc metrów pod ziemią warunki.(PAP)
autor: Krzysztof Konopka
sma/