"Mamy 2 000 schwytanych, którzy zostają osadzeni w ciężkich więzieniach Tocaron i Tocuyito. Tym razem sprawiedliwości stanie zadość w pełnym wymiarze i nie ma co liczyć na przebaczenie!" - powiedział Maduro, przemawiając do swych sympatyków uczestniczących w "pochodzie zwycięstwa" w stolicy kraju, Caracas.
Wenezuelski dyktator oskarżył demonstrantów między innymi o podpalanie lokali wyborczych i regionalnych siedzib Krajowej Rady Wyborczej.
"Wszyscy w śledztwie się przyznają, powtarzam: wszyscy, ponieważ przeprowadziliśmy procesy, którymi kierowała według wszelkich reguł Prokuratura Generalna Republiki" - zapewniał Maduro.
Jeszcze w czwartek, to jest w czwartym dniu po wyborach, Maduro nakazał zamknąć w więzieniach wszystkich zatrzymanych za udział w protestach na terenie całej Wenezueli przeciwko ogłoszeniu wyników głosowania zakwestionowanych przez większość wenezuelskiego społeczeństwa i znaczną część społeczności międzynarodowej.
"Dwa więzienia dla aresztowanych za udział w protestach, których uczestnicy próbowali kwestionować rezultaty wyborów i dokonać zamachu stanu, będę miał gotowe za 15 dni. To zakłady karne (o najsurowszym rygorze) w Tocoron i Tocuyito, w których umieścimy wszystkich "guarimberois" (awanturników)" - oznajmił Maduro.
Stefania Migliorini, doradczyni wenezuelskiej organizacji pozarządowej Forum Prawne powiedziała hiszpańskiej agencji EFE, że niektórych aresztowanych podczas protestów przeciwko sfałszowaniu wyborów dyktator zamierza przekazać specjalnym "trybunałom antyterrorystycznym" bez prawa do obrony. Rodziny aresztowanych pozbawione zostały możliwości utrzymywania jakichkolwiek kontaktów z bliskimi.
Forum Prawne ogłosiło, że od poniedziałku do soboty policja i wojsko aresztowały 939 osób za udział w protestach, w tym 90 nieletnich. (PAP)
sma/