Protesty w Gruzji. "Jeśli ktoś zabroni mi wychodzić na ulicę, to nie będę chciała dłużej mieszkać w tym kraju"

2024-11-30 16:08 aktualizacja: 2024-11-30, 21:20
Protesty w Gruzji. Fot. PAP/EPA/DAVID MDZINARISHVILI
Protesty w Gruzji. Fot. PAP/EPA/DAVID MDZINARISHVILI
Wolność jest dla mnie najważniejsza, dlatego jeśli jutro ktoś zabroni mi wychodzić na ulicę, to nie będę chciała dłużej mieszkać w tym kraju – powiedziała PAP mieszkanka Tbilisi Tamuna Kuchaleiszwili. Zaznaczyła, że od lat protestuje przeciwko prorosyjskiej władzy w kraju.

31-latka bierze udział w wielotysięcznych antyrządowych demonstracjach, które od kilku dni mają miejsce w centrum stolicy Gruzji. Zapytana, kto protestuje wraz z nią, wyróżniła cztery grupy wiekowe.

"Najstarsi i emeryci - to ci, którzy nie są zadowoleni z rządów (prorosyjskiego Gruzińskiego Marzenie – PAP), trwających od 12 lat. W tej grupie są też rozczarowani, którzy głosowali na tę partię mając nadzieję na zmianę, ale okazało się, że jest ona gorsza niż wcześniej rządzące ugrupowania" - stwierdziła.

Kuchaleiszwili zauważyła, że wielkim nieobecnym na wiecach jest pokolenie obecnych 50-latków. Wyjaśniła, że prawdopodobnie kieruje nimi strach przed utratą pracy, gdyby zaangażowali się w demonstracje.

"Trzydziestolatkowie, czyli moje pokolenie, jest zaprawione w protestach od lat. To osoby, które uważają siebie za Europejczyków. Sama mówię o sobie, że jestem Europejką, ale podkreślam, że jestem z Kaukazu, jestem Gruzinką. Na pewno nie jestem Azjatką ani Rosjanką" – wyznała. Jak dodała, generację tę wyróżnia także przywiązanie do idei wolności. "Jeśli jutro ktoś zabroni mi wychodzić na ulicę, to ja nie będę chciała dłużej mieszkać w tym kraju" – podkreśliła.

Zapytana o młodszych od siebie demonstrantów, przyznała, że bardzo trudno ich scharakteryzować. "Warto zauważyć, że wielu przedstawicieli najmłodszego pokolenia wychowywało się bez matki. W latach 90. i w pierwszych latach XXI w. Gruzinki wyjeżdżały masowo na emigrację zarobkową do Włoch, Hiszpanii, Grecji, Turcji czy Izraela. W wychowaniu tych młodych ludzi nie było miejsca na czułość, miłość i macierzyńskie ciepło. Kiedyś usłyszałam komentarz, że jest to pokolenie, które niczego się nie boi, ma zimną krew" – oznajmiła. Dodała, że ta generacja "na pewno czuje się Europejczykami, czują wolność wyrażania siebie".

Rozmówczyni PAP zauważyła, że protestujący nie mają jednoznacznych, konkretnych postulatów. "Osobiście chcę aby obecny rząd został obalony, nie uznaję go. Ale większość chce pokazać światu, że jesteśmy, że jest nas dużo, że jesteśmy głośni" – wytłumaczyła. Jednocześnie wyraziła nadzieję, że "czas wyłoni spośród protestujących lidera, który poprowadzi Gruzinów. Jeśli będziemy leżeć na kanapie, przywódca sam się nie zjawi. Zdarza się, że podczas wieców brakuje osoby, której by ludzi słuchali. Nie mamy nawet strategii prowadzenia protestów" - oceniła.

Demonstranci najczęściej mają ze sobą gwizdki, w nocy z piątku na sobotę po raz pierwszy użyli petard i fajerwerków. Jak przyznała Kuchaleiszwili protestujący nie przynoszą już transparentów, "tłum skanduje najczęściej "Na zdrowie, Gruzjo!", co można tłumaczyć także "Niech żyje Gruzja!". Gruzini codziennie życzą sobie zwycięstwa, dzięki temu przetrwaliśmy do tego momentu" – dodała.

Z Tbilisi Marta Zabłocka(PAP)

mzb/ mal/ ep/