Cook wyruszył 22 kwietnia zeszłego roku z Przylądka Igielnego (Przylądka Agulhas) w Republice Południowej Afryki, który jest najbardziej na południe wysuniętym punktem kontynentu afrykańskiego. Następnie biegł wzdłuż zachodniego wybrzeża Afryki przez Namibię, Angolę, Demokratyczną Republikę Konga, Republikę Konga, Kamerun, Nigerię, Benin, Togo, Ghanę, Wybrzeże Kości Słoniowej, Gwineę, Senegal, Mauretanię i Algierię, a w niedzielę późnym popołudniem dotarł do przylądka Ras Angela w Tunezji, będącym najbardziej na północ wysuniętym punktem kontynentu.
The first person ever to run the entire length of Africa. Mission complete🫡 pic.twitter.com/PZk5aDCDgH
— Russ Cook (@hardestgeezer) April 7, 2024
Zanim wyruszył w trasę, powiedział, że ma nadzieję spojrzeć wstecz na swoje życie i niczego nie żałować. Wyjaśnił, że zmagał się ze swoim zdrowiem psychicznym, hazardem i piciem, i chciał "coś zmienić".
Bieg sam w sobie był ogromnym wyzwaniem, ale po drodze Cook napotkał na szereg dodatkowych trudności. Zaczęły się one nawet jeszcze przed startem - początkowo planował biec z Tunezji do RPA, ale w ostatniej chwili zmienił plany, gdyż władze Algierii nie dały mu na czas wizy. W Angoli Cook i towarzysząca mu ekipa zostali napadnięci i okradzeni z pieniędzy, paszportów, aparatów i innych wartościowych przedmiotów. W Demokratycznej Republice Konga zaginął na kilka dni w dżungli; gdy był w Nigerii wysiłek zaczął odbijać się na jego zdrowiu i zgodnie z sugestią lekarzy zmniejszył intensywność biegu, a w styczniu tego roku musiał go wstrzymać, czekając na algierską wizę.
Cook zebrał w czasie biegu ponad 700 tys. funtów na cele charytatywne. Zostaną one przekazane organizacji The Running Charity, która wspiera zdrowie psychiczne młodych ludzi o złożonych potrzebach lub bezdomnych, oraz organizacji Sandblast, która edukuje ludzi na temat kultury saharyjskiej. (PAP)
gn/