Przeciek dokumentów Donalda Trumpa do mediów. Były pracownik amerykańskiego fiskusa skazany

2024-01-29 20:26 aktualizacja: 2024-01-30, 08:04
Były prezydent USA Donald Trump, fot. PAP/EPA/ALLISON DINNER
Były prezydent USA Donald Trump, fot. PAP/EPA/ALLISON DINNER
Były współpracownik amerykańskiego urzędu podatkowego (IRS) Charles Littlejohn został w poniedziałek skazany w sądzie federalnym w Waszyngtonie na pięć lat więzienia za przekazanie dokumentów podatkowych Donalda Trumpa i szeregu miliarderów "New York Timesowi" i innym mediom.

Mężczyzna otrzymał najwyższy możliwy wymiar kary.

Littlejohn, były pracownik firmy konsultingowej Booz Allen Hamilton, współpracującej z IRS, był autorem głośnych przecieków danych podatkowych Donalda Trumpa, opublikowanych przez "New York Timesa" w 2020 r. oraz innych najbogatszych Amerykanów, w tym Jeffa Bezosa, Billa Gatesa i Elona Muska, które udostępnił portalowi ProPublica rok później.

38-latek już w ubiegłym roku przyznał się do winy w ramach ugody, dzięki której otrzymał jeden zarzut nielegalnego ujawniania danych podatkowych. Wbrew staraniom swoich prawników, ubiegających się o wyrok od 8 do 18 miesięcy pozbawienia wolności z uwagi na idealistyczną motywację skazanego, otrzymał maksymalną przewidzianą prawem karę 5 lat więzienia, 3-letniego dozoru i 5 tys. dolarów grzywny.

"To, co pan zrobił (...), było atakiem na naszą konstytucyjną demokrację" - powiedziała sędzia Ana Reyes, ogłaszając wyrok na autora głośnych przecieków. Stwierdziła, że surowy wyrok był konieczny, by odstraszyć potencjalnych naśladowców. Za maksymalną karą i przeciwko przyjmowaniu ugody wypowiadali się też republikańscy politycy i prawnicy Donalda Trumpa.

Littlejohn był pracownikiem firmy konsultingowej Booz Allen Hamilton, współpracującej z wieloma agencjami amerykańskiego rządu, w tym IRS. Według śledczych w 2017 r. zatrudnił się w firmie (w której pracował wcześniej w latach 2008-2013) z intencją uzyskania dostępu do danych fiskusa i ich ujawnienia. Miał przy tym starannie zacierać ślady.

Owocem jego starań była seria publikacji "New York Timesa" we wrześniu 2020 r. o historii zeznań podatkowych ówczesnego prezydenta USA z ponad 20 lat. Artykuł mówił wówczas, że Trump zapłacił jedynie 750 dolarów podatku dochodowego w pierwszych dwóch latach swojej prezydentury, zaś nie zapłacił ani centa w 10 z 15 poprzednich lat, deklarując duże straty. Zeznania podatkowe Trumpa - których ten, wbrew tradycjom i zapowiedziom, nigdy nie ujawnił - zostały później zdobyte legalnie przez komisję budżetową Izby Reprezentantów.

Rok później Littlejohn przekazał dane podatkowe dotyczące najbogatszych Amerykanów portalowi ProPublica. Z nich również wynikało, że dzięki przyjętym strategiom miliarderzy tacy jak Elon Musk, Bill Gates, Jeff Bezos, czy George Soros nie musieli płacić federalnego podatku dochodowego. Według dostarczonych przez sygnalistę danych, w latach 2014-2018 25 najbogatszych Amerykanów zapłaciło podatek w wysokości 3,4 proc. ich łącznego dochodu.

Littlejohn wyraził skruchę z powodu swoich działań.

"Początkowo działał z poczucia moralnego obowiązku, ale wkrótce zrozumiał, że jego zachowanie było moralnie złe. Zamiast uratować system podatkowy, jego działania osłabiły IRS, podważyły zaufanie publiczne i pogwałciły prywatność tysięcy amerykańskich podatników" - tłumaczyli jego obrońcy.

 

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)

sma/