Przemoc wobec dzieci w Polsce. Już nie tylko w rodzinach patologicznych

2024-07-13 14:00 aktualizacja: 2024-07-13, 22:21
Pluszowy miś. Zdjęcie ilustracyjne. Fot. PAP/Jerzy Undro
Pluszowy miś. Zdjęcie ilustracyjne. Fot. PAP/Jerzy Undro
W 2023 r. policja stwierdziła ponad 17 tys. przypadków dzieci doświadczających przemocy w rodzinie. Rok wcześniej było ich o 7 tys. mniej – wynika z danych Komendy Głównej Policji w Warszawie. Zdaniem ekspertów coraz częściej ujawniana jest przemoc psychiczna w rodzinach o wyższym statusie społecznym, którą łatwiej jest kamuflować.

Jak informuje Komenda Główna Policji w ciągu 10 lat najwięcej przypadków małoletnich dzieci, ofiar przemocy w rodzinie stwierdzono w 2014 r. – ponad 21 tys. W kolejnych latach ta liczba systematycznie zmniejszała się co roku o ponad tysiąc, by w 2023 r. wzrosnąć do ponad 17 tysięcy. To oznacza, że w porównaniu do 2022 r. nastąpił wzrost aż o 7 tys.

Ostatnio media obiegła sprawa małego dziecka, nad którym znęcali się rodzice - lekarz i adwokatka. Swoim trzymiesięcznym synkiem mieli potrząsać tak długo i mocno, że spowodowali u niemowlęcia rozległe obrażenia mózgu. Inni rodzice znęcali się nad dwumiesięczną córeczką, ponieważ denerwował ich płacz dziecka.

"Do tej pory mówiło się głównie o przemocy w rodzinach patologicznych, dysfunkcyjnych pod względem funkcjonowania społecznego i psychicznego. Ta przemoc jest łatwa do wychwycenia, ponieważ takie osoby rzucają się w oczy kuratorom oraz instytucjom pomocowym" – powiedziała PAP psycholog z 38-letnim stażem Jarmila Becla, kierownik Opiniodawczego Zespołu Sądowych Specjalistów przy Sądzie Okręgowym w Kaliszu.

Od roku – jak stwierdziła - zaczyna być ujawniana przemoc wśród osób o wyższym statusie społecznym i poziomie inteligencji. Przyznała jednak, że jej ujawnienie jest trudniejsze, ponieważ takie rodziny lepiej się kamuflują. "Potrafią stosować przemoc w tzw. białych rękawiczkach. Z zewnątrz nikt by nie posądzał, że w tak dobrze funkcjonującej rodzinie jest przemoc. W przypadku tych rodzin najczęściej spotykamy się z przemocą psychiczną, którą trudniej wykryć. A trzeba wiedzieć, że przemoc psychiczna dotyka dzieci także wtedy, kiedy są tylko świadkami przemocy między rodzicami" - powiedziała.

Zdaniem psycholog osoby funkcjonujące na wyższym poziomie społecznym stają się agresywne ze względu na trudności życiowe, przebodźcowanie, sfrustrowanie, zmęczenie i nadmiar obowiązków.

"Oczywiście, że zdarzają się też osoby psychopatyczne, które mają dwa oblicza. Umiejętnie manipulują ofiarą, kamuflują się i przedstawiają się na zewnątrz jako osoby prawidłowo funkcjonujące społecznie i emocjonalnie, rodzinnie i zawodowo" – powiedziała.

Biegły sądowy Rafał Żelanowski (31 lat w zawodzie lekarza psychiatry) powiedział PAP, że przemoc w rodzinie będzie się zdarzała, bo w społeczeństwie wciąż są jej sprawcy. "Dlatego musi być skoordynowane działanie służb medycznych, pomocy społecznej, pracowników szkół i ciągłe edukowanie społeczeństwa" – wskazał.

Psychiatra przypomniał, że w latach 60., 70. czy 80. powszechna była przemoc wobec kobiet i dzieci, tylko nie była penalizowana. "Jak słucham wywiadów kobiet z tamtych czasów, to w co drugim domu przemoc domowa była naturalnym procesem wychowawczym. Dzieci uważały za naturalne bicie ich wtedy, kiedy zrobiły coś źle, same z siebie nie wskazywały rodziców jako sprawców przemocy. Maluch nie jest świadomy tego, że rodzic czyni mu źle" - wyjaśnił. Dopiero od 10. roku życia to zaczyna się zmieniać - dodał.

Kiedyś lekarze – według psychiatry - za wystarczające przyjmowali tłumaczenie rodzica, że dziecko ma siniaki, ponieważ przewróciło się. Tymczasem widoczny na twarzy dziecka tzw. siniec okularowy – jak wskazał biegły - rzadko pojawia się z innego powodu, niż wskutek pobicia. "Dzisiaj medycy zwracają większą uwagę i są odważniejsi w piętnowaniu takich zjawisk niezależnie od pozycji społecznej rodziców” - powiedział.

Jego zdaniem zmiana myślenia na temat przemocy nastąpiła 15 lat temu. Do społeczeństwa dotarł przekaz, że przemoc jest czymś złym z natury, niezależnie od tego, czy dotyczy dorosłego, czy dziecka, bogatego czy biednego. Duże znaczenie – jak przyznał - miały akcje społeczne i media, które szeroko o tym pisały - czasami w trybie sensacji - ale z napiętnowaniem takich sytuacji. To wszystko doprowadziło do zmian w mentalności społecznej i w kodeksie karnym. Dzięki temu wzrasta proces świadomego oddziaływania różnych ludzi, niekoniecznie zawodowo związanych z leczeniem skutków przemocy lub jej zwalczaniem.

Negatywny wpływ na rodziców – według Jarmili Becli - mają obecnie "poradniki" publikowane na portalach społecznościowych a prowadzone przez celebrytów, czy osoby, które same nazywają siebie psychologami.

"Ich zdaniem matka ma prawo do odstawienia dziecka, kiedy chce, do tego, żeby być zła i sfrustrowana. Takie skrótowe myślenie prowadzi do tego, że matka, która uważa, że jest zmęczona i ma depresję ma prawo potrząsać dzieckiem" - powiedziała.

Zdaniem specjalistów nadmierną skłonność do zachowań agresywnych można i trzeba leczyć. Zwykle przemocowe osoby takiej potrzeby nie mają, ponieważ dobrze czują się ze sobą. Uważają, że to inni powinni podporządkowywać się ich potrzebom.

"Nie należy wstydzić się pójść do terapeuty, psychologa, psychiatry czy instytucji pomocowych. Jest to trudne, ponieważ takie osoby mają obniżony krytycyzm własnego zachowania. Ważna jest reakcja najbliższego otoczenia. Trzeba przeciwdziałać, jeżeli któryś z rodziców zachowuje się wobec dziecka w sposób nienależyty. Trzeba też wzmacniać ofiary przemocy, żeby nie bały się iść po pomoc" – podkreśliła Jarmila Becla.

Niektóre ofiary przemocy milczą - również te z wyższym wykształceniem - ponieważ zostają "wbite" przez przemocowych partnerów w poczucie mniejszej wartości. W przypadku, kiedy dojdzie do tragedii tłumaczą, że obawiały się zgłosić o tym, co dzieje się w domu, ponieważ nie wierzą, że poradzą sobie w życiu bez partnera.

"Trzeba też pamiętać, że nie wszyscy rodzice posiadają odpowiednią dojrzałość do pełnienia roli rodzica. Zrealizowali się w pracy, w zorganizowaniu dobrego dla siebie bytu i stwierdzili w wieku 30 kilku lat, że właściwie brakuje im tylko dziecka. Nie oznacza to jednak, że mają takie wewnętrzne potrzeby i odpowiednio rozwinięty instynkt rodzicielski" - stwierdziła psycholog.

Dodała, że później rodzi się dziecko, które zmienia ich życie - przychodzą frustracje. "No i najłatwiej odreagować to na słabszym osobniku z najbliższego otoczenia, który nie potrafi się obronić. Zamiast znaleźć przestrzeń dla siebie, starać się przeorganizować dotychczasowe obowiązki, to stosują najbardziej prymitywny mechanizm, jakim jest agresja" – powiedziała.

Zgodnie z kodeksem karnym za znęcania się nad małoletnim i spowodowanie obrażeń realnie zagrażających jego życiu grozi do 20 lat więzienia. (PAP)

Autorka: Ewa Bąkowska

ep/