Przydacz o spotkaniu Duda-Trump: każda bezpośrednia rozmowa ma niewymierną wartość
Warto było polecieć do Stanów Zjednoczonych i być przyjętym jako pierwszy europejski lider na tych rozmowach; każde minuty bezpośredniej rozmowy mają swoją niewymierną wartość - ocenił poseł PiS Marcin Przydacz, komentując sobotnie spotkanie prezydentów Polski i USA: Andrzeja Dudy i Donalda Trumpa.

Polski prezydent Andrzej Duda spotkał się z prezydentem USA Donaldem Trumpem w sobotę w National Harbor pod Waszyngtonem podczas konferencji CPAC. Rozmowa, która trwała ok. 10 minut, rozpoczęła się z godzinnym opóźnieniem. Tym samym polski prezydent jest pierwszym europejskim przywódcą, który złożył wizytę Trumpowi od czasu jego wygranej w wyborach.
Przydacz, który za rządów PiS był wiceszefem polskiej dyplomacji, komentując to spotkanie powiedział dziennikarzom, że "warto było polecieć do Stanów Zjednoczonych i być przyjętym jako pierwszy europejski lider na tych rozmowach".
"A dzieje się historia, dzieją się naprawdę kluczowe sprawy, więc każde minuty spędzone na bezpośredniej rozmowie z kluczowym aktorem, jakim jest Donald Trump, mają swoją niewymierną wartość" - dodał.
Jego zdaniem, żadna rozmowa z ministrem, wiceministrem czy ambasadorem nie da tej jakości, jaką da rozmowa z prezydentem Trumpem.
"Ja rozumiem, że wielu polityków dzisiaj próbuje trochę szukać dziury w całym i przyglądać się jakimś rzekomym niedociągnięciom" - zauważył Przydacz.
W kontekście czasu trwania spotkania, polityk przypomniał, że w ubiegłym roku rozmowa Dudy z Trumpem (nie był wówczas prezydentem), która odbyła się w Nowym Jorku trwała ponad 2 godz. "Wtedy wielu malkontentów i maruderów narzekało, że to za długo" - powiedział Przydacz. Ocenił jednocześnie, że dobrze, iż relacje pomiędzy Dudą i Trumpem są utrzymywane.
"Zawsze można zrobić coś lepiej, zawsze można zrobić coś gorzej. Wydaje mi się, że wszyscy powinniśmy się cieszyć z tego, że do takich kontaktów bezpośrednich dochodzi, i że ta polska perspektywa jest słyszana w Białym Domu, bo jeśli nie polski prezydent będzie mówił do ucha prezydenta Trumpa, to być może będzie ktoś inny wypełniał tę przestrzeń, a to nie zawsze byłoby zgodne z naszym interesem" - podsumował Przydacz. (PAP)
rbk/ mrr/ know/