Nie tylko służby do tego oddelegowane, ale i zwykli Polacy ruszyli na pomoc powodzianom. Część osób wzięła nawet wolne w pracy, żeby pojechać na południe Polski i pomagać w usuwaniu skutków powodzi. Pytany o to zjawisko we wtorek w Studiu PAP psycholog Artur Orzełowski tłumaczył, że pomagając komuś, sami odczuwamy szczęście.
"Jeżeli mamy możliwość obdarowania kogoś, pomóc komuś, to czujemy takie fajne szczęście i odczuwamy pełnię życia. Kierujemy się naturalnym człowieczeństwem. Mamy naturalną potrzebę pomagania ludziom. To pomaganie drugiemu człowiekowi budzi w nas faktyczną radość" - mówił.
Ekspert podkreślał, że osoby czujące się niedoceniane w pracy, realizują tę potrzebę pomagając innym. "Czuję się atakowany, bardzo często czuję się w swoim środowisko niepotrzebny, naglę widzę, że jest ciężki kryzys. Robię coś, czuję się potrzebny innym" - tłumaczył.
Jak mówił "to są te naturalne potrzeby, których my na co dzień, nie doświadczamy" a żyjąc w pośpiechu, nie mamy szans, żeby tego doświadczyć.
"Gonimy za pieniędzmi, gonimy za pracą, ale nie usiądziemy i nie zastanawiamy się po co właściwie to robimy? A my tutaj, instynktownie, realizujemy swoje potrzeby" - ocenił.
Ekspert nie krytykuje obecności celebrytów na terenach popowodziowych. Bo ich działanie ma pozytywny wpływ na młodych ludzi.
"Ja wolę, żeby te osoby, które są znane, robiły takie rzeczy, ponieważ za nimi jest rzesza młodych osób, którzy na nich patrzą. Czerpią z nich, inspirują się. Ja wolę, żeby oni jechali pomagać, bo ich fani widzą, że to jest dobre. Nawet jeżeli tymi pobudkami są 'lajki' to lepiej, żeby pojechał tam i pomagali, niż mówili głupoty, żeby nie pomagać" - podsumował.
W środę Ministerstwo Edukacji Narodowej przekazało, że uruchomiło telefoniczną linię wsparcia dla nauczycieli, uczniów i rodziców dzieci ze szkół i placówek oświatowych z terenów dotkniętych powodzią. Harmonogram dyżurów telefonicznych ogłaszany jest w mediach społecznościowych MEN.
Autor: Jarema Jamrożek
grg/