Psychoterapeuta: ojciec, niezależnie, jak mu się poukładały drogi z matką dziecka, powinien być przy nim i je kochać [WYWIAD]

2024-06-23 08:01 aktualizacja: 2024-06-24, 10:33
Zdjęcie ilustracyjne. Fot. PAP/Albert Zawada
Zdjęcie ilustracyjne. Fot. PAP/Albert Zawada
Bycie ojcem jest czymś wyjątkowym, to wyzwanie, to ciągła praca nad sobą. Ojciec, niezależnie, jak mu się poukładały drogi z matką dziecka, powinien być przy nim i je kochać - powiedział PAP Daniel Dziewit, psychoterapeuta.

PAP: Samotne matki stanowią 20,7 proc. polskich rodzin, podczas gdy samotni ojcowie to 3,5 proc. Specjaliści alarmują, że to jest niedobra sytuacja, gdyż dziecko potrzebuje obojga rodziców do tego, żeby się harmonijnie rozwijać, a najlepsza matka nie jest w stanie zastąpić dziecku ojca.

Daniel Dziewit: Zgadzam się, kobieta nie jest w stanie mieć dwóch głów, czworga rąk, może jest w stanie zarabiać na dwóch etatach, ale czasu nie rozciągniemy, gdyż dziecko trzeba jeszcze wychowywać, towarzyszyć mu, uczyć, nagradzać, karać, wspierać i mobilizować. Z mojego doświadczenia wynika, że o ile psychika samotnej matki jest bardzo silna, jest w stanie zdobyć się na heroiczne poświęcenia, to po prostu fizycznie nie daje rady. Dziecko powinni wychowywać obydwoje rodzice. Kochająca mama i kochający ojciec, który powinien być dla niego mentorem, doradcą, nauczycielem, obserwatorem. Kimś, kto dzieli się swoim doświadczeniem, inspiruje i mobilizuje. Daje przykład sensownego, kreatywnego spędzania czasu czy rozwijania umiejętności. Tata to ten człowiek, z którym gra się w piłkę, idzie na ryby. To facet, który nauczy córkę czy syna grać na gitarze. Nauczy, jak radzić sobie ze słabością, strachem, jak się boksować z przeciwnościami losu.

PAP: Mówi się także, że ojciec powinien być przykładem – zarówno dla syna, jak i córki – jaki powinien być mężczyzna. Stanowić niejako wzorzec męskości z Sevres.

D.D.: Tak powinno być, zgadzam się. Ale, jako że nie żyjemy w idealnym świecie, trzeba jasno powiedzieć, że bywa i tak, że ojciec jest anty-wzorem, kimś, kto rozwala psychicznie rodzinę - dzieci, żonę. Zamiast być filarem, oparciem, staje się elementem destrukcyjnym. Wówczas, i mówię to ze swojego doświadczenia terapeuty, lepiej, jeśli taki człowiek znika z horyzontu dziecka.

PAP: Mówi pan o patologii, więc w tym zakresie muszę się zgodzić. Niemniej jednak zdarza się, i to chyba częściej, że dorośli partnerzy rozstają się, jak to stoi w orzeczeniach o rozwodach, z powodu niezgodności charakterów, bez orzekania o winie. Ale i wówczas sądy najczęściej oddają dzieci pod opiekę matki, zamiast – co jest coraz popularniejsze w innych krajach – zasądzić opiekę naprzemienną.

D.D.: Moim zdaniem, opieka naprzemienna nie jest czymś najlepszym dla dziecka i to, że gdzieś tam jest modna, wcale nie znaczy, że jest modelem idealnym. Przeciwnie – dziecko potrzebuje spokoju, rutyny, poczucia bezpieczeństwa. I nie ważne, czy to ojciec sprawuje opiekę stałą nad małoletnim, czy matka, musi ono mieć swoje centrum Wszechświata – pokój, łóżko, szafkę, obowiązki i przywileje. Wspaniale jest, w sytuacji, jeśli jego rodzice się rozstali – jeśli także u drugiego z nich także ma swoje gniazdo. Ale nie może być przepędzane z jednego do drugiego, bo gdzieś musi zakotwiczyć. Poza tym, trzeba wziąć pod uwagę, że dorośli mogą chcieć zbudować sobie nowe związki, nową rodzinę. Proszę sobie wyobrazić spustoszenie emocjonalne dziecka, które jest rzucane pomiędzy jedną a drugą rodziną, do żadnej nie należy, gdyż jest w każdej z nich tylko na chwilę.

PAP: W naszej rzeczywistości to sądy decydują, w jaki sposób ma się realizować opieka nad dzieckiem.

D.D.: Nie chcę uchybić sądom ani sędziom, ale często orzeczenia zapadają „spod grubego palca”, a dziecko jest traktowane jak marionetka, która nie ma nic do powiedzenia. Już po zapadnięciu orzeczenia dorośli nadal toczą swoją bitwę, w której dziecko jest jednym z szańców, który trzeba zdobyć. W mojej praktyce poznałem ojca, który częstował swoją córkę marihuaną, bo chciał być taki „fajny”, i matkę, która podawała swojemu małoletniemu synowi piwo, bo także chciała zdobyć jego sympatię jako osoba „wyluzowana”. Jeśli dorośli się nie porozumieją, to żadne z nich nie będzie w stanie być dobrym ojcem ani matką. Czasem przydaje się terapia rodzinna, nawet jeśli już doszło do zerwania związku pomiędzy dorosłymi partnerami.

PAP: Jakie konsekwencje wynikają z tego, że tego ojca – z różnych powodów – w życiu dziecka nie ma?

D.D.: To jest pustka, to jest poczucie samotności, inności, gorszości, bezradności, bezsilności. Poza tym, w tradycyjnej rodzinie, gdzie jest ojciec i matka, decyzje dotyczące dziecka są konsultowane. Może się ono odwołać do drugiego rodzica, jeśli postanowienie pierwszego wydaje mu się niesprawiedliwe, albo upewnić się, czy dobrze zrozumiało ustalenia. Ba, nawet jeśli jego „starzy” się kłócą, to może ono zobaczyć, jak się później godzą, w jaki sposób okazują sobie czułość, w jaki sposób sobie przebaczają. Dzieci wychowywane przez jednego rodzica, więc głównie przez matkę, są zranione, poszkodowane. Często sobie przypisują winę tego, że nie jest już tak, jak kiedyś.

PAP: Czytałam, że dziewczynki, które wychowywały się bez taty, będą w mężczyznach poszukiwały nie partnera, ale ojca.

D.D.: I tak się dzieje. Później ludzie się bulwersują, że dwudziestoparolatka wiąże się z mężczyzną starszym od siebie o dwadzieścia parę lat. Przypisują jej pogoń za pieniędzmi, ale zazwyczaj jest to szukanie oparcia w kimś starszym, kto już przeżył coś, czegoś doświadczył, jest dojrzalszy niż równolatek, więc można się na nim oprzeć. Takie związki różnie się kończą, ale wiem jedno – gdyby dziewczyna miała dobrze funkcjonującego ojca, który byłby dla niej autorytetem, to partnera szukałaby w kimś w swoim wieku.

PAP: Czy z pana doświadczeń wynika, że dzieci wychowywane bez ojców częściej popadają w uzależnienia?

D.D.: Nie znam ogólnopolskich statystyk, ale faktycznie, w moim gabinecie jest to normą. Zwłaszcza, kiedy cały ciężar wychowania spoczywa na barkach matki i - co gorsza - ona słyszy, od byłego partnera, że wszystko, co się złego dzieje z dzieckiem, to jest jej wina. Ale, generalizując, znacznie łatwiej popaść w różnego rodzaju pokusy dotyczące uzależnień, kiedy jest tylko jedna osoba w domu, pracująca przez cały dzień i wracająca późnym wieczorem. Dziecko będzie wówczas zagłuszało swoje braki uciekając w uzależnienia, niekoniecznie związane z substancjami psychoaktywnymi, ale także tonąc w cyfrowym świecie.

PAP: Współcześni rodzice mają problem ze stawianiem dzieciom granic, i to dotyczy zarówno ojców, jak i matek.

D.D.: Z mojej praktyki wynika, że to jednak matki są bardziej konsekwentne i zorganizowane, jeśli chodzi o wychowywanie dzieci. Nie zapomnę sytuacji, kiedy przyszedł do mnie ojciec rodziny, cały rozedrgany, i dopytywał, czy jest jakaś możliwość, żeby on mógł odciąć swojemu synowi, uzależnionemu od mediów cyfrowych, dostęp do internetu. Chłopak grał całymi dniami i nocami, nie chodził do szkoły, a facet się mnie pyta, czy zawarcie z synem kontraktu, który regulowałby korzystanie przez młodego z sieci, nie będzie naruszeniem jego praw, jako człowieka.

PAP: Takie sytuacje to chyba wyjątki.

D.D.: Otóż nie, mam takich przykładów więcej. Kolejny tata radził się mnie, w jaki sposób wytłumaczyć dziecku, że każdy członek rodziny powinien mieć swój ręcznik. Jego latorośl nie stosowała się do tej reguły, więc tata, żeby zabezpieczyć swój ręcznik, zrobił w nim dziurę i wieszał go na haku zamykanym na kłódkę.

PAP: Każdy człowiek, czy matka, czy ojciec, chce być dobrym rodzicem dla swojego dziecka, ale czasem nie potrafi, bo nie wyniósł dobrych wzorców ze swojego domu.

D.D.: To z jednej strony prawda, ale także wielka nieprawda. To, że miałem spieprzone dzieciństwo, że mój ojciec nie zaszczepił we mnie jakiejś partii konsekwencji, porządku, nie oznacza, że nie mogę się tego sam nauczyć. Bycie ojcem to wyrozumiałość, cierpliwość, opanowanie, mówienie komplementów, ale też zwracanie uwagi na to, co jest niewłaściwe. Bycie ojcem, tak samo, jak bycie matką, wymaga poświęcenia. Znam sytuację, kiedy dziewczynka trenowała pływanie, dobrze się zapowiadała. Pech chciał, że z powodu remontu zamknięto basen w jej miejscowości, a jej treningi w ciągu dnia odbywały się w dwóch turach – rano i wieczorem. Kiedy poprosiła tatę o pomoc, ten jej powiedział, że nie będzie wstawał o piątej rano, żeby ją zawieźć na basen. Dziś dziewczynka ma 20 lat i z zazdrością patrzy na swoje koleżanki, które są w reprezentacji Polski.

PAP: Zrobiło mi się przykro, choć wciąż będę utrzymywała, że choć, oczywiście, zdarzają się kiepscy ojcowie, to równie wiele jest dysfunkcjonalnych matek.

D.D.: Ja także znam przykłady, kiedy ojcowie samotnie wychowują dzieci. Robią to na 100 proc., na maksa. Nie blokują kontaktów z matką, nawet jeżeli jest to osoba dysfunkcyjna. Natomiast zgadzam się z panią, że w zderzeniu z sądem faceci są na straconej pozycji. Być może trzeba zmiany pokoleniowej w sądach rodzinnych, może trzeba tam ukonstytuować więcej mężczyzn, żeby sytuacja uległa zmianie.

PAP: Nie uważa pan, że nasze dzieci, w tym głównie chłopcy, od małego są podawani władzy matriarchatu? W przedszkolach są panie, w szkołach także przeważa płeć żeńska. Więc skąd mają oni czerpać męskie wzorce? Za czasów piastowskich chłopiec do siódmego roku życia był wychowywany przez matkę. Później odbywały się postrzyżyny i przechodził pod opiekę ojca, który uczył go, jak być mężczyzną. Dzisiaj nie ma takich symbolicznych momentów przejścia.

D.D.: Dzisiaj świat nie jest uporządkowany, żyjemy w takich rozmemłanych czasach, w których wszelkie zasady przestały obowiązywać. Spotkałem się niedawno w swojej praktyce z sytuacją, gdzie mama namówiła ojca do tego, żeby zabrał synów w takie miejsce, gdzie oni zostaną wprowadzeni w świat seksualny, żeby dowiedzieli się, jak rozumieć twoją cielesność, jak podchodzić do bliskości pomiędzy kobietą a mężczyzną.

PAP: Aczkolwiek wydaje się to – mówiąc łagodnie – ekscentryczne, to historia daje nam wiele podobnych przykładów. W poprzednich wiekach takie postępowanie było normą.

D.D.: Natomiast wcześniej nie było internetu, nie było portali, w których pornografia zastąpiła relacje damsko-męskie brutalnością, w której nie ma miejsca na bliskość. Wiadomo, od stuleci wszyscy chłopcy oglądali różne „świerszczyki”, natomiast to ojciec, głowa rodziny uczyła swoje dzieci, w jaki sposób kształtować domowe relacje. Jednak żyjemy dziś w innych czasach, co prawda możemy się zżymać, że dzisiejsi mężczyźni nie są takimi wojownikami, jak ci w średniowieczu, że są bardziej wrażliwi, niektórzy mówią, że zniewieściali, ale to oni nie wstydzą się chodzić ze swoimi dziećmi na spacer, okazywać im czułości, zmieniać pieluchy. Mamy urlopy tacierzyńskie, które sprzyjają nawiązywaniu więzi pomiędzy dzieckiem a tatą.

PAP: A jakie są pana doświadczenia, jako ojca?

D.D.: Bycie ojcem, to wspaniałe doświadczenie, daje dużo radości, satysfakcji, daje takie poczucie, że dzieląc się sobą, najlepszą wersją siebie, możemy przekazywać dalej piękne zasady. Bycie ojcem jest czymś wyjątkowym, to wyzwanie, to ciągła praca nad sobą. Co najważniejsze – ojciec zawsze wspiera dziecko. Zwłaszcza takie, które jest pogubione, które ma problemy. Ojciec potrafi wybaczyć, a czasem mocno ręką w stół uderzyć. Od tego jest. Ale, przede wszystkim, niezależnie, jak mu się poukładały drogi z matką jego dziecka, powinien być przy nim i je kochać. Ojcostwo jest wyzwaniem.

Rozmawiała: Mira Suchodolska (PAP)

Autorka: Mira Suchodolska

pp/