Rajd Dakar - kręte drogi Konrada Dąbrowskiego [WYWIAD]

2024-01-03 14:23 aktualizacja: 2024-01-03, 15:24
Konrad Dąbrowski. Fot. PAP/Panoramic/ JULIEN DELFOSSE
Konrad Dąbrowski. Fot. PAP/Panoramic/ JULIEN DELFOSSE
22-letni motocyklista Konrad Dąbrowski, syn doświadczonego na dakarowych trasach Marka, w piątek po raz trzeci wystartuje w tym najtrudniejszym rajdzie świata. W wywiadzie dla PAP mówi o przygotowaniach i problemach, które go nie omijały.

PAP: Przed rokiem tuż przed wylotem na Rajd Dakar miał pan atak wyrostka robaczkowego i zamiast do Arabii Saudyjskiej trafił na szpitalne łóżko. Teraz w niedawnym Rajdzie Maroka był ciężki wypadek i wstrząśnienie mózgu. Czy dakarowe drogi Konrada Dąbrowskiego muszą być takie kręte?

Konrad Dąbrowski: Nie traktuję tego jako fatum. Takie rzeczy się zdarzają w tym sporcie. Ale muszę przyznać, że trudno było mi się pogodzić z tym, co się wydarzyło przed rokiem. Śledziłem uważnie tamten Dakar i widziałem, że byłbym w stanie uzyskać niezły wynik. Ale moja motywacja tylko wzrosła i jak tylko wyzdrowiałem, w lutym wsiadłem na motocykl i zacząłem przygotowania do kolejnej edycji.

PAP: To rok, w którym problemy przeplatały się z sukcesami. Trudno było panu wrócić do wysokiej formy?

K.D.: Żadnych skutków operacji nie odczuwałem, ale kilka tygodni bez treningu zrobiły swoje. Byłem słabszy fizycznie. Dało to o sobie znać w rajdzie w Abu Zabi, którego nie ukończyłem. Mieliśmy problemy z zawieszeniem, na wydmach dobijało koło i strasznie bolały mnie plecy. Później było już lepiej, w Meksyku nie byłem już taki spięty, a trzy miesiące później w Argentynie odniosłem życiowy sukces - w stawce z całą światową czołówką zająłem 10. miejsce, a drugie w Rally2, po raz pierwszy stając na podium w tej klasie.

PAP: Wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze, aż przyszedł Rajd Maroka...

K.D. : Problemy zaczęły się już po Argentynie, gdy pół rajdu zachorowało na Covid. Długo się to za mną ciągnęło, ale do Maroka jechałem w świetnej dyspozycji. Pierwszy etap poszedł mi bardzo dobrze, byłem 13. Ale na początku drugiego przewróciłem się i doznałem wstrząśnienia mózgu. Nie wiem nawet, jak to się stało, nic nie pamiętam.

PAP: Musiał pan chyba mocno nastraszyć najbliższych, obecnego na miejscu tatę i swoją dziewczynę?

K.D.: Chyba tak. Tata miał w karierze wiele wypadków, ale nigdy nie stracił przytomności. A mi się co chwilę resetował mózg, nic nie pamiętałem, jakbym się dopiero obudził. Cały czas zadawałem trzy te same pytania: o odcinek specjalny, co z moim barkiem i gdzie jest Aneta? Ona wyjechała po pierwszym etapie i jak dostała ode mnie 50 takich samych wiadomości, to się trochę przejęła. Na szczęście nic poważnego mi się nie stało i po trzech tygodniach znowu wsiadłem na motor. Szkoda mi było tylko tego Maroka, bo to świetny sprawdzian przed Dakarem.

PAP: Szybko pan doszedł do siebie?

K.D.: Tak. Później trenowałem w Dubaju na maksa i teraz czuję się świetnie. Dużo jeździłem, wprowadziliśmy wiele poprawek w motocyklu, czuję się lepiej niż kiedykolwiek. Myślę, że w porównaniu do Dakaru sprzed dwóch lat jestem dużo lepszy. Nabrałem też sporo pewności siebie.

PAP: Czy po tych wszystkich przeciwnościach nie obawia się pan startu w najtrudniejszym rajdzie świata?

K.D.: To był wypadek przy pracy. Nie odebrało mi to odwagi i chęci szybkiej jazdy. Znam siebie i wiem, że dam radę. Tata co prawda jak zwykle mnie stopuje i przestrzega: pamiętaj, najważniejsza jest meta. Ale odpowiadam mu, że mam już dwie mety. Ja chcę szybko jechać i ciągle się poprawiać się.

PAP: Przed dwoma laty w stawce najlepszych motocyklistów świata zajął pan wysokie 27. miejsce. Jakie nadzieje wiąże pan z tym startem?

K.D.: Mój cel minimum to czołowa "20". I podium w Rally2, chociaż stawka w tej klasie jest bardzo mocna. Chciałbym też wygrać klasyfikację juniorów.

PAP: Jaką ma pan taktykę na ten Dakar?

K.D.: Trzeba pamiętać, że to bardzo trudny, długi rajd, nie da się cały czas jechać na 110 procent. Początek chcę pojechać dobrym tempem, bez nadmiernego ryzyka. Bardzo ważne jest dojechać do dnia przerwy bez strat. A drugi tydzień to już jazda na całego.

W La-Lula rozmawiał Kryspin Dworak (PAP)

jc/