Pierwsza wizyta słynnych "Królewskich" w Polsce miała miejsce we wrześniu 1976 roku. W pierwszej rundzie Pucharu Europy Mistrzów Krajowych, poprzedniku obecnej Ligi Mistrzów, na Real trafiła Stal Mielec. Zespół prowadzony przez Edmunda Zientarę na własnym stadionie, w obecności ok. 40 tys. widzów (były nawet pomysły, by przenieść spotkanie na Stadion Śląski do Chorzowa), przegrał 1:2.
Gole dla gości uzyskali Vicente Del Bosque, który później święcił trenerskie sukcesy z Realem i reprezentacją Hiszpanii, oraz Santillana, a kibice mogli zobaczyć w akcji także m.in. niemieckiego mistrza świata Paula Breitnera czy Jose Antonio Camacho.
W rewanżu rozegranym w Walencji - stadion w Madrycie był zamknięty po rozróbach kibiców - mielczanie przegrali 0:1 i odpadli z rozgrywek.
W 1988 roku szansę na wyeliminowanie "Królewskich" miał Górnik Zabrze, który rywalizował z nimi drugiej rundzie PEMK.
"Nie byliśmy gorsi. Pozostał niedosyt" - powiedział PAP były bramkarz Górnika Józef Wandzik.
"Mieliśmy wtedy naprawdę fantastyczny zespół, panowała świetna atmosfera i podeszliśmy do tego dość lekko. Obejrzeliśmy na wideo kilka meczów Hiszpanów. Źli byliśmy na siebie po obu spotkaniach z Realem, bo wcale nie byliśmy w nich Kopciuszkiem, nie byliśmy gorsi" – zauważył mieszkający na stałe w Grecji były zawodnik Ruchu Chorzów, Górnika Zabrze i Panathinaikosu Ateny.
Real zabrzanie podjęli na Stadionie Śląskim w Chorzowie i przegrali 0:1 po trafieniu Meksykanina Hugo Sancheza z rzutu karnego.
"Nie wiem, czy po moim starciu z Emilio Butragueno powinien być karny. Niektórzy sędziowie podyktowaliby go, inni - nie. Wiadomo, że wielkie drużyny traktuje się nieco lepiej" – wspomniał Wandzik, 52-krotny reprezentant Polski.
W rewanżu na Santiago Bernabeu piłkarze trenera Marcina Bochynka – po golach Piotra Jegora i Krzysztofa Barana – prowadzili 2:1, co dawało im awans, ale ostatecznie ulegli 2:3 i odpadli. Hiszpańską ekipę szkolił wówczas Holender Leo Beenhakker, późniejszy selekcjoner biało-czerwonych.
"Kiedy wyjeżdżaliśmy ze stadionu miejscowi kibice żegnali nas brawami. Niech to będzie za cały komentarz" – przypomniał Wandzik.
Zdaniem Roberta Warzychy - innego zawodnika ówczesnego Górnika - po trafieniu na Real jemu i kolegom towarzyszyła mieszanka obawy i zadowolenia.
"Z jednej strony cieszyła nas możliwość gry z takim przeciwnikiem. Z drugiej – trochę się baliśmy, co to będzie. Pamiętajmy przy tym, że dziś jesteśmy w większym stopniu Europejczykami niż wtedy. Różnice między krajami się zatarły. Ponad 20 lat temu nie jeździło się za granicę tak, jak dziś" – zauważył Warzycha.
Podkreślił, że Real był wtedy zespołem z absolutnego europejskiego topu. "Byli np. Butragueno i Sanchez, którzy też potrafili strzelać mnóstwo goli, jak później Cristiano Ronaldo czy Karim Benzema" – ocenił mieszkający w USA 47-krotny reprezentant Polski.
Po Stali i Górniku z Realem zmierzyła się też jeszcze Wisła Kraków. W 3. rundzie kwalifikacji Ligi Mistrzów w sezonie 2004/05 na własnym boisku przegrała 0:2, a w stolicy Hiszpanii 1:3.
Na ławkach trenerskich zasiedli wtedy Henryk Kasperczak i Jose Antonio Camacho, którzy 28 lat wcześniej spotkali się na murawie w Mielcu podczas pierwszej wizyty Realu w Polsce.
"Uważam, że Wisła to dobra drużyna, ale miała pecha, że trafiła na Real. Gdyby grała z innym zespołem, miałaby duże szanse na awans do dalszych rund Ligi Mistrzów" - skomentował szkoleniowiec hiszpańskiej ekipy.
Na kolejną wizytę "Los Blancos" w Polsce trzeba było poczekać 10 lat - 16 sierpnia 2014 na PGE Narodowym odbyła się druga edycja tzw. Super Meczu, którym Real przegrał z Fiorentiną 1:2. Wtedy też przyjechał do Warszawy w glorii triumfatora Ligi Mistrzów, choć wydarzenie miało charakter towarzyski i komercyjny.
Bramkę dla zespołu z Madrytu już na początku spotkania zdobył jeden z najsłynniejszych zawodników świata - Cristiano Ronaldo, który wzbudzał największe zainteresowanie sympatyków futbolu. Ku ich radości trener Carlo Ancelotti, który teraz ponownie przyjedzie do Warszawy w tej roli, Portugalczyka wystawił od pierwszej minuty. Gdy spiker wyczytywał jego nazwisko, fani zgotowali mu ogromną wrzawę. W wyjściowym składzie znalazł się wtedy również sprowadzony za 80 milionów euro Kolumbijczyk James Rodriguez oraz kostarykański bramkarz Kaylor Navas, który do ekipy z Hiszpanii trafili po udanych występach w brazylijskim mundialu.
Dwa lata później los skojarzył Real w jednej grupie Champions League z Legią Warszawa, kiedy jakikolwiek mistrz Polski po raz ostatni rywalizował w tej fazie. "Królewscy" przyjechali do stolicy w szczególny dzień - 1 listopada, a zagrali nazajutrz w równie wyjątkowych okolicznościach - przy pustych trybunach, co było efektem kary nałożonej przez UEFA na warszawski klub za zachowanie kibiców.
W Realu wystąpili m.in. Dani Carvajal i Lucas Vazquez, którzy wciąż są zawodnikami tego klubu, a ten pierwszy był jedną z gwiazd zakończonych sukcesem niedawnych mistrzostw Europy i niektórzy widzą w nim kandydata do "Złotej Piłki". Grali też m.in. Niemiec Toni Kroos, który po Euro 2024 zakończył karierę, obecny kapitan mistrzów kontynentu Alvaro Morata czy Francuz Karim Benzema, a przede wszystkim Cristiano Ronaldo, na którego mimo przenikliwego zimna pod hotel Bristol długimi godzinami wyczekiwały tłumy najmłodszych miłośników futbolu.
"Martwi mnie, że to nie będzie święto, tylko zwykły mecz, któremu czegoś zabraknie - zdrowych emocji na trybunach" - przyznał przed pierwszym gwizdkiem sędziego ówczesny szkoleniowiec Legii Jacek Magiera. Skończyło się 3:3, a legioniści prowadzili nawet 3:2. Ten jeden punkt w końcowym rozrachunku zapewnił im jednak udział w kolejnej fazie Ligi Europy, a do tego przeszli do historii, bo jako pierwszy polski zespół nie przegrali z Realem w europejskich pucharach.
"To nawet lepiej, że nie było świadków" - tak hiszpańska "Marca" skomentowała występ madryckiej drużyny w tym meczu.
Teraz stawka będzie dużo wyższa, bo choć gablota z trofeami na Santiago Bernabeu jest regularnie uzupełniana, to zawsze jest w niej miejsce na nowe. Do tego w barwach Realu ma zadebiutować Francuz Kylian Mbappe, więc zainteresowanie spotkaniem jest ogromne.(PAP)
sma/