“Za dzieciaka byłem raczej przygłupem. Pisałem z bykami, byłem noga z matmy. Skończyłem szkołę w wieku 16 lat, bez żadnych kwalifikacji i dołączyłem do boysbandu, który miał zostać angielską wersją New Kids on the Block” - tak rozpoczyna się przygoda Robbiego Williamsa z wielką sławą.
Formacja Take That osiągnęła ogromny sukces. Na miarę tego, jakim według brytyjskiej prasy, mogli cieszyć się Beatlesi. Fanki dosłownie mdlały na ich widok, byli bożyszczami. Dla prostego chłopaka ze Stoke-on-Trent, najmłodszego w grupie, to było coś. Szybko jednak do głosu doszły jego osobiste demony i kompleksy. Po trzech latach wspólnych występów piosenkarza zaczęła wyraźnie uwierać pozycja jednego z członków zespołu.
"Jako młody człowiek byłem o to zazdrosny"
“Wydawało się, jakby w Take That była jedna osoba, Gary Barlow. Wszystko kręciło się wokół niego. Jako młody człowiek byłem o to zazdrosny. Pod wieloma względami go nie znosiłem. Wracałem do domu z myślą, że to dziwna sytuacja. Niekomfortowa. W tak młodym wieku nie byłem przystosowany do tego, by znosić tarcia, jakie panowały w grupie. Właśnie wtedy zacząłem upadać. Dolewałem oliwy do ognia i zażywałem wszystko, co wpadło mi w ręce: ectasy, kokainę, alkohol. W nocy poprzedzającej próbę potrafiłem wypić butelkę wódki. Tak się działo każdej nocy” - wspomina piosenkarz.
Tę niechęć i tarcia między kolegami z zespołu wyraźnie ilustrują nagrania archiwalne. Atmosfera stawała się coraz gęstsza i szybko stało się jasne, że drogi zespołu i przyszłej gwiazdy angielskiej sceny muszą się rozejść. Co nie przysłużyło się, przynajmniej na początku, samemu Williamsowi. Kim był bez Take That? Przez kolejne dwa lata zawodowym imprezowiczem uzależnionym od narkotyków, bez celu i pomysłu na siebie.
“Chciałem się wziąć za siebie, zrobić coś, być kimś. Ale nic w tym kierunku nie robiłem, byłem wciągającym kokę błaznem” - zauważa. Dopiero spotkanie z producentem Guy’em Chambersem, pomogło mu znaleźć własny głos i muzyczny styl. Ale nawet i wtedy, gdy jego solowa kariera nabierała tempa, wciąż czuł się, jak niedowartościowany były członek zespołu Take That. W dokumencie pojawia się kilka fragmentów z jego występów, na których wyśmiewa swojego kolegę z dawnej formacji sugerując, że jego kariera raczej dobiega końca. Tak jakby jego osobisty sukces miał być zemstą na nim i wszystkich tych, którzy nie doceniali jego scenicznej charyzmy.
“Był tym, który miał wszystko, który miał zrobić karierę. Chciałem mu utrzeć nosa. Byłem żądny zemsty. Przykro mi, że tak go traktowałem” - stwierdza pytany przez córkę, którego kolegi z Take That nie lubił. Jak się okazuje w dalszych częściach czteroodcinkowego serialu Netflixa, przebojowa solowa kariera ani stadiony wypełnione po brzegi nie dały mu spodziewanej satysfakcji. Wręcz przeciwnie, pogłębiły depresję i lęki, z którymi 49-letni dziś Williams musiał się mierzyć jeszcze wielokrotnie. (PAP Life)
mmi/