Robert De Niro: Trump nigdy nie odda władzy, jeśli wygra wybory

2024-05-28 21:52 aktualizacja: 2024-05-29, 13:30
Robert De Niro. Fot. PAP/EPA/OLGA FEDOROVA
Robert De Niro. Fot. PAP/EPA/OLGA FEDOROVA
Trump nigdy nie odda władzy, jeśli wygra wybory, będzie dożywotnim dyktatorem - powiedział we wtorek aktor Robert De Niro podczas zorganizowanego przez sztab prezydenta Joe Bidena wystąpienia w Nowym Jorku, pod budynkiem sądu, w którym toczy się proces karny byłego prezydenta.

"Nie chcę was straszyć. Nie, nie, może i chcę was przestraszyć. Bo jeśli Trump powróci do Białego Domu, możecie pożegnać się z tymi wszystkimi swobodami, do których przywykliście. Możecie zapomnieć o wyborach (...). Jeśli on wejdzie (do Białego Domu), mogę wam powiedzieć już teraz, nigdy stamtąd nie odejdzie" - powiedział De Niro, stojąc naprzeciw budynku sądu w Manhattanie, gdzie we wtorek obrońcy Trumpa i prokuratorzy wygłaszali mowy końcowe w dobiegającym końca procesie karnym byłego prezydenta.

"Czy to jest kraj, w którym chcemy żyć? Czy chcemy, by on rządził tym krajem i powiedział, że nie odejdzie, bo powie, że jest dożywotnim dyktatorem?" - dodał.

80-letni gwiazdor wystąpił w towarzystwie dwóch byłych funkcjonariuszy Policji Kapitolu poszkodowanych podczas szturmu zwolenników Trumpa na Kapitol 6 stycznia 2021 roku. Transmitowane przez telewizje wystąpienie aktora było zagłuszane przez fanów byłego prezydenta, którzy skandowali niecenzuralne hasła przeciwko Bidenowi i nazywali policjantów "zdrajcami".

Polityczny happening był kolejną formą zaangażowania w kampanię wyborczą aktora, który użyczył już swojego głosu reklamie wyborczej prezydenta Bidena, w której przypomniano o zabiegach Trumpa, by zachować władzę mimo przegranych wyborów w 2020 roku.

Doradca Trumpa Jason Miller oznajmił, że prezydent Biden w swej bezradności ucieka się do atakowania konkurenta za pomocą "skończonego aktora".

Jak komentuje "Washington Post", wystąpienie De Niro i policjantów było dotąd najbardziej bezpośrednią próbą sztabu Bidena, by wykorzystać toczący się proces karny Trumpa w kampanii wyborczej, mimo że dotąd prezydent starał się zachować dystans do sądowych perypetii rywala.

We wtorek obrońcy Trumpa oraz prokuratorzy wygłaszają w sądzie stanowym na Manhattanie mowy końcowe, zaś wyrok może zapaść już w środę. Były prezydent oskarżony jest o opłacenie milczenia aktorki porno Stormy Daniels podczas kampanii wyborczej w 2016 roku.

Trump miał wówczas zapłacić Daniels 130 tys. dol. za milczenie w sprawie ich romansu. W 2018 roku były prawnik miliardera Michael Cohen, który przekazał pieniądze Daniels i modelce Karen McDougal, został skazany przez sąd federalny na trzy lata więzienia m.in. za złamanie przepisów o finansowaniu kampanii wyborczej.

Trump jest pierwszym byłym prezydentem USA, wobec którego wysunięto zarzuty karne.

Oskar Górzyński (PAP)

ep/