Niedzielne wydarzenie w Markowej było zwieńczeniem trzydniowego IV zjazdu rodzin „Zawołani po imieniu”, które odbywało się na Podkarpaciu. Do uczestników uroczystości list skierował prezydent RP Andrzej Duda. Odczytała go dyrektorka Instytutu Pileckiego Małgorzata Gawin.
Jak zaznaczył Duda, od września 1939 r. zaczął się czas masowych zbrodni i prześladowań. Dodał, że najstraszniejszy los przypadł Żydom w okupowanej Polsce i Europie. „Ludobójstwo popełnione na narodzie żydowskim to jedna z największych zbrodni w dziejach” – podkreślił prezydent. W ocenie Dudy, Polacy, którzy ratowali Żydów w czasie niemieckiej okupacji są „naszymi narodowymi bohaterami na równi z tymi, którzy walczyli z bronią w ręku”.
List do uczestników wystosowała również marszałek Sejmu Elżbieta Witek, która podkreśliła, że wciąż wiele osób, które w czasie II wojny światowej niosły pomoc Żydom, pozostaje nieznanych. „Pamięć o nich obecnie ginie w nawale sprzecznych informacji. Zaciera ją również upływający czas. Ważne jest zatem, aby prawda o narodzie polskim, który w ekstremalnych warunkach, w nocy nienawiści zagłady niósł ratunek żydowskim współobywatelom, zapisała się w świadomości nie tylko polskiego społeczeństwa” – napisała Witek.
Natomiast wojewoda podkarpacki Ewa Leniart odczytała list, jaki na niedzielną uroczystość wystosował premier Mateusz Morawiecki. Premier zwrócił uwagę, że w Polsce za pomoc Żydom w czasie II wojny światowej groziła kara śmierci. Dodał, że tak ustanowione prawo „stanowiło zamach na człowieczeństwo i miało zahamować wszelkie odruchy serca”. „W ramach programu +Zawołani po imieniu+ Instytut Pileckiego przybliża nam heroiczne czyny ludzi, za sprawą których ten zamach okazał się nieudany. To projekt, którego wagę trudno przecenić” – napisał Morawiecki.
Jak zaznaczył premier, niedzielna uroczystość powinna stać się motywacją do dalszej pracy nad przywracaniem pamięci o osobach, które ratowały Żydów.
W trakcie uroczystości przemawiał wiceprezes IPN Mateusz Szpytma, który w niedzielę głos zabrał jako krewny Wiktorii Ulma. Szpytma dziękował Instytutowi Pileckiego za kultywowanie pamięci o Polakach, którzy ratowali Żydów. Jego zdaniem inicjatywa instytutu jest wyjątkowa, bo w jednym miejscu spotykają się rodziny osób, które ratowały Żydów. Dzięki temu, jak zauważył Szpytma, mogą się integrować.
W Markowej obecna była również Ellen Goldman, która jest potomkiem Żydów ukrywanych w Markowej w czasie II wojny światowej. Jak mówiła w emocjonalnym wystąpieniu, to jej pierwsza wizyta w Polsce, choć zawsze chciała poznać kraj, w których żyli jej przodkowie. Powiedziała, że jej ojciec Aron Goldman urodził w 1912 r. w Kańczudze; jego rodzicami byli Haim Goldman i Ita Goldman z Markowej. Rodzina Ity prowadziła karczmę w Markowej na skrzyżowaniu dróg.
„W roku 1913 mój dziadek rozpoczął proces, w którego wyniku moja rodzina przeniosła się do Stanów Zjednoczonych w poszukiwaniu nowego życia, wolnego od prześladowań. W roku 1914 moja babka oraz jej pięciu synów, w tym również mój ojciec, dołączyli do mojego dziadka w Nowym Jorku” – opowiadała Goldman.
Dodała, że jej rodzice rzadko rozmawiali o Holokauście. „Obawiali się, że tego typu historię byłyby dla nas przerażające, dlatego też, gdy pytałam mojego ojca o Markową, to jedyne, co był w stanie mi powiedzieć to to, że nic tam nie pozostało” – mówiła.
Jak zaznaczyła Goldman, dopiero później zrozumiała, że cała społeczność żydowska, w tym również wielu członków rodziny ojca, którzy pozostali w Polsce, zostali zamordowani przez Niemców.
Przyznała, że kiedy zaczęła interesować się genealogią rodziny, dowiedziała się o tragicznych losach swoich przodków, a także o rodzinie Ulmów.
„Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że pięcioro z ośmiorga Żydów, którzy Ulmowie ukrywali, było członkami mojej rodziny. To był Saul Goldman oraz czterech jego synów. Gdy zdałam sobie z tego sprawę to wszystko, co o tym wydarzeniu usłyszałam stało się jeszcze bardziej bolesne i jeszcze bardziej tragiczne. Gdyby moi dziadkowie nie wyjechali z Polski, stało się dla mnie wówczas jasne, że nie mogłabym być dzisiaj tutaj” – podkreśliła.
Ellen Goldman mówiła, że pocieszające jest, że „podczas tych przerażających czasów, pośród tego ogromnego koszmaru byli ludzie oraz całej rodziny, które, tak jak rodzina Ulmów miały odwagę, aby czynić to, co uważali za właściwe”. „Jedną z takich rodzin jest rodzina Szylarów, która mieszkała w Markowej, blisko rodziny Ulmów. Moi kuzyni, rodzina Weltzów, poprosili rodzinę Szylarów o to, aby pomogli im się ukryć. A rodzina się na to zgodziła” – powiedziała.
Szylarowie wiedzieli, jaki los spotkał Ulmów i ukrywanych przez nich Żydów, mimo to nadal ukrywali Weltzów.
„Dziś zgromadziliśmy się, aby oddać cześć rodzinie Ulmów i rodzinie Szylarów, którzy narażali swoje życie, aby pomóc swoim żydowskim sąsiadom” – powiedziała Ellen Goldman.
Jej zdaniem, ci ludzie wcielają w życie naukę chrześcijańską i judaizmu, która mówi, że „wszystkie boskie stworzenia są równe”. Goldman zwróciła uwagę, że najlepszym sposobem uczczenia rodziny Ulmów jest wyplenienie wszelkich objawów antysemityzmu. (PAP)
Autor: Wojciech Huk
gn/