W zeszły czwartek Rosja po raz pierwszy użyła nowej rakiety balistycznej pośredniego zasięgu, która porusza się z prędkością 10 machów, czyli 2-3 km/s. Amerykańskie ministerstwo obrony poinformowało, że Moskwa uprzedziła o tym Waszyngton na krótko przed wystrzeleniem pocisku. USA poinformowały z kolei Ukrainę i sojuszników.
Wicepremier, szef MON pytany w poniedziałek w Rzeszowie przez PAP o tę kwestię, ocenił, że konflikt eskaluje. "Rosja nie przebiera w środkach i siłach" - zaznaczył.
"Ale tej eskalacji po stronie Rosji spodziewaliśmy się" - dodał minister obrony.
Jak wskazał, rosyjski atak oznacza, że "w tej drabince eskalacyjnej użyto kolejnego argumentu". "Tym bardziej Zachód musi być zjednoczony, Sojusz Północnoatlantycki musi być zjednoczony" - mówił Kosiniak-Kamysz.
Zdaniem szefa MON, działania Rosji powinny też "ukierunkować Zachód". W tym kontekście wskazał na swoje poniedziałkowe spotkanie z ministrami obrony Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii i Włoch. Ministrowie, którzy spotkają się w Berlinie, mają rozmawiać o wzmocnieniu europejskiego bezpieczeństwa i obronności w kontekście trwającej wojny w Ukrainie.
Pocisk rakietowy Oriesznik. Putin straszy
W piątek wieczorem Władimir Putin oświadczył, że Rosja będzie kontynuować testowanie wystrzelonego dzień wcześniej pocisku rakietowego Oriesznik.
"Będziemy kontynuować te testy, także w warunkach bojowych, w zależności od sytuacji i charakteru zagrożeń dla bezpieczeństwa Rosji" – powiedział Putin.
Oświadczył też, że Oriesznik jest niemożliwy do przechwycenia przez przeciwnika. Strona rosyjska zagroziła, że pocisk jest zdolny do uderzenia w cele w całej Europie.(PAP)
sno/ api/ par/ mar/