Szef resortu stwierdził Aleksandr Kurienkow, że decyzja zapewni "niezbędną pomoc finansową (...) z funduszu rządu Rosji", a także umożliwi skierowanie do pomocy "sił federalnych władz wykonawczych". W środę regionalny stan wyjątkowy wprowadził Kraj Krasnodarski.
Do wycieku doszło 15 grudnia, kiedy podczas sztormu uszkodzone zostały dwa rosyjskie tankowce, uwalniając do Morza Czarnego tysiące ton mazutu - ciężkiego oleju opałowego - przypomniał portal. Władze regionu informowały, że mazut zanieczyścił plaże na długości ponad 55 km, głównie w rejonie kurortu Anapa na wybrzeżu w Kraju Krasnodarskim.
Zdaniem Wiktora Daniłowa-Danilana z Rosyjskiej Akademii Nauk, w latach 90-tych ministra ochrony środowiska, skażeniu uległo co najmniej 200 tys. ton gleby. Podczas środowej konferencji prasowej specjalista uprzedził, że zanieczyszczenia będą przyrastać. "Olej opałowy pozostaje w morzu i to w dość dużej ilości. Będzie nadal wyrzucany na oczyszczony już brzeg. Trzeba będzie czyścić teren drugi i trzeci raz. Musimy się do tego przygotować" - stwierdził cytowany przez portal Moscow Times naukowiec.
Skrytykował także brak potrzebnego sprzętu i opieranie akcji na wolontariuszach. "Nie ma buldożerów, ciężarówek. Praktycznie żadnego ciężkiego sprzętu" – powiedział. "Wolontariusze mają tylko łopaty i bezużyteczne plastikowe torby, które się rozrywają. Podczas gdy torby czekają, aż zostaną w końcu zabrane, nadchodzą burze i lądują z powrotem w morzu. To nie do pomyślenia!".
Jak podało w czwartek ministerstwo spraw nadzwyczajnych obecnie monitorowane jest wybrzeże na długości 220 kilometrów. Z plaż zebrano około 30 tys. ton skażonego piasku. W porcie Anapa oczyszczono około 5 km kwadratowych pasa przybrzeżnego. Wolontariusze uratowali 1154 morskie ptaki. W akcję ratunkową zaangażowanych było ponad 10 tysięcy osób.
Podczas swojej dorocznej konferencji prasowej w zeszłym tygodniu Władimir Putin obwinił kapitanów tankowców o spowodowanie katastrofy, twierdząc, że wypłynęli na morze bez zezwolenia. (PAP)
os/ fit/ ał/