Podczas środowego spotkania z dziennikarzami kandydatka Lewicy i ruchów miejskich na urząd prezydenta Warszawy Magdalena Biejat przedstawiła "Nasz program mobilności", podkreślając jak ważny jest rozwój mobilności w stolicy.
"Nasze podejście do rozwoju samego transportu miejskiego i myślenia o mobilności w mieście, to jest myślenie systemowe, które nie polega na tym, żeby akurat, kiedy pasuje politycznie otworzyć tą czy inną linię zgodnie z harmonogramem tych czy innych wyborów, ale żeby zaprojektować taki system, takie miasto, w którym da się żyć i w którym można się przemieszczać tak, jak nam wygodnie, i które gwarantuje, że dotrzemy tam, gdzie chcemy w przewidywalnym czasie" - mówiła Biejat.
Zaznaczyła, że należy zainwestować w bezpieczne chodniki i spójną infrastrukturę rowerową. "Dzisiaj ta infrastruktura jest niespójna, jest bardzo poszatkowana (...) Niestety po raz kolejny mamy do czynienia ze ścieżkami rowerowymi, które poprowadzone są tak, by budować konflikt pomiędzy pieszymi a rowerzystami. Tak to nie powinno wyglądać. Ta infrastruktura piesza, jak i rowerowa powinna być bezpieczna i wygodna oraz tak zaprojektowana, by nikogo nie wykluczać" - powiedziała kandydatka na urząd prezydenta Warszawy.
Dodała, że miasto wydaje miliony na projekty, których nie realizuje, takie jak Zielona Targowa, Puławska, Grójecka czy Grochowska. "My za te projekty zabierzemy się priorytetowo" - zapowiedziała.
Zwróciła również uwagę na respektowanie prawa w zakresie zastawiania chodników. "Od lat nie możemy się doczekać zmniejszenia wakatów w straży miejskiej i to będzie jeden z naszych absolutnych priorytetów zwiększenie obsady straży miejskiej i doprowadzenie, by zajmowała się dbaniem o bezpieczeństwo i dostępność tej infrastruktury w mieście" - powiedziała Biejat.
Zapowiedziała też, że będzie zachęcać warszawiaków do korzystania z infrastruktury rowerowej i komunikacji miejskiej. "Po wprowadzeniu naszego programu warszawska karta miejska będzie gwarantowała wolność od korków. Wiem, że dzisiaj brzmi to może surrealistycznie, ale da się to zrobić, w taki sposób, gdy się myśli o systemie mobilności w sposób zintegrowany, a nie punktowy" - wyjaśniła.
Poinformowała, że obecnie połowa warszawiaków korzysta z transportu publicznego, a niemal połowa z nich z autobusów. "Jeśli ktoś dzisiaj narzeka na transport publiczny w Warszawie, to są to właśnie użytkownicy autobusów, bo te autobusy najczęściej stoją w korkach. Najmniej można na nich polegać. Mamy problemy z rozkładem jazdy (...). My zadbamy o to, żeby użytkownicy autobusów mieli gwarancję tego, że te autobusy stać w korkach nie będą. Rozwiązanie jest proste, skuteczne i tanie. Są to buspasy. Wprowadzimy buspasy wszędzie tam, gdzie autobusy stoją w korkach, gdzie mają opóźnienia w rozkładzie jazdy" - podkreśliła Biejat.
Zaznaczyła, że buspasy są kilkukrotnie tańsze niż wytyczenie nowej linii tramwajowej czy budowa nowej linii metra. "Kiedy brakuje nam kierowców autobusów, nie możemy sobie pozwolić na to, żeby pieniądze na benzynę były tracone przez to, że autobusy stoją w korkach. To, również pomoże w rozwiązaniu problemów, z którymi boryka się transport publiczny i zachęci mieszkańców do tego, żeby się przesiedli do autobusów w większej liczbie niż dzisiaj" - mówiła kandydatka na urząd prezydenta stolicy.
Jako przykłady podała ul. Czerniakowską na Dolnym Mokotowie czy Pułkową na Młocinach.
Magdalena Biejat zaznaczyła, że jest przeciwna cięciu rozkładów jazdy oraz że kierowcom autobusów, motorniczym czy maszynistom potrzebne są podwyżki.
Z kolei współprzewodniczący Lewicy w stolicy Marek Szolc przekonywał, że nie można czekać z budową tramwaju na Gocław, Zieloną Białołękę i na Modlińskiej i mogłyby one powstać do 2028 roku. "My uważamy, że lepszy tramwaj teraz niż kolorowa kreska metra na mapie do 2050 roku" - stwierdził.
Dodał, że jeśli brakuje kierowców i motorniczych, to są pomysły jak przyciągnąć nowe osoby do tych zawodów.
Biejat zwróciła uwagę na osoby, które dojeżdżają do stolicy do pracy z sąsiednich gmin. "Musimy dać tym osobom alternatywę. Taką alternatywą mogą być linie tramwajowe wykraczające poza granice Warszawy: do Ząbek, do Raszyna czy do Łomianek. Ale żeby to się wydarzyło Warszawa musi mocniej działać na rzecz wznowienia prac nad ustawą metropolitalną. Bez ustawy metropolitalnej, która da możliwość współfinasowana takich inwestycji, nic się nie wydarzy. Potrzebujemy tej ustawy jak najszybciej. My deklarujemy, że będziemy robić wszystko niezależnie od układów politycznych, żeby ta ustawa jak najszybciej zobaczyła światło dzienne" - zapowiedziała.
Joanna Kotkowska-Pyzel, kandydatka do sejmiku wojewódzkiego z prawego brzegu Warszawy poruszyła natomiast problem częstotliwości kursowania pociągów podmiejskich oraz braku motorniczych. "Myślę, że to nie jest tylko kwestia podwyższenia wynagrodzenia, ale także poprawy warunków ich pracy" - powiedziała.
Podkreśliła, że potrzebne jest zwiększenie częstotliwości kursowania pociągów oraz wygodne, dodatkowe przystanki kolejowe, których lokalizacja zostanie uzgodniona z mieszkańcami. "Tramwaje autobusy i metro, wszystko to powinno ze sobą współgrać i być sprawnie połączone" - mówiła.
Jeżeli chodzi o kwestię metra, to Magdalena Biejat zaznaczyła, że powinno ono powstać w oparciu o analizy ekspertów i badania. "Wiemy, że miasto takie badania ma, a jednak mimo to decyduje się wytyczać linię M3 w sposób kompletnie niezgody z rezultatami tych badań i rekomendacjami ekspertów. Chcemy z tym skończyć" - zapowiedziała Biejat.
Za plecami kandydatki wyświetliło się też hasło: "Albo 8 km M3 w absurdalnym przebiegu dopiero w 2032 r. za ponad 5 mld zł, albo trzy nowe linie tramwajowe - 14 km już w 2028 r. za niecałe 1,2 mld zł na Gocław, Zieloną Białołękę i na Modlińskiej".
Biejat zaznaczyła, że Grochów i Gocław zasługują na dobrą trasę metra bez przesiadek. (PAP)
Autorka: Aleksandra Kuźniar
sma/