Rzecznik GIS: prowadzimy kontrole na bazarkach w całej Polsce [NASZE WIDEO]

2024-02-19 15:50 aktualizacja: 2024-02-20, 08:49
Mięso na bazarku, zdjęcie poglądowe, fot. PAP/Albert Zawada
Mięso na bazarku, zdjęcie poglądowe, fot. PAP/Albert Zawada
Jako inspekcja sanitarna oczywiście prowadzimy kontrole w całej Polsce na bazarkach. Jednak pamiętajmy, że są to kontrole dość trudne, ponieważ zazwyczaj są to punkty mobilne - powiedział w rozmowie z PAP.pl rzecznik GIS Szymon Cienki.

Rzecznik Głównego Inspektora Sanitarnego Szymon Cienki zapytany o kontrolowanie przez sanepid targowisk oraz jarmarków podkreślił, że kontrole prowadzone są w całej Polsce.

"Pamiętajmy, że są to kontrole dość trudne, ponieważ zazwyczaj są to punkty mobilne. Przemieszczają się pomiędzy różnymi miejscami, w każdym dniu praktycznie są gdzie indziej. Więc najczęściej są to kontrole interwencyjne" - zaznaczył.

Wyjaśnił, że jeśli już taka kontrola jest prowadzona, to wszystko sprawdzane jest dokładnie.

"Przede wszystkim jeżeli chodzi o mięso, bo tutaj mamy ograniczony zakres z uwagi na to, że co do zasady mięsem zajmuje się Państwowa Inspekcja Weterynaryjna. My również w ramach swoich kompetencji sprawdzamy np. pochodzenie" - przekazał.

Przekazał też, że inspektorzy, jeżeli znajdą na bazarze osobę, która handluje mięsem, przede wszystkim zapytają o pochodzenie danego produktu. "Taka osoba wtedy powinna nam przedstawić fakturę z której wynika, że kupiła to mięso od osoby zajmującej się fachowo produkcją" - dodał.

Pytany o wskazówki przy dokonywaniu zakupów w takich miejscach ocenił, że najważniejszy w zakupach spożywczych jest "zdrowy rozsądek". "Jeżeli mamy jakiekolwiek podejrzenia, że dany produkt może być niewiadomego pochodzenia, może nam zaszkodzić, po prostu unikajmy takich sytuacji, żeby nie ryzykować bezsensownie swoim zdrowiem i życiem" - tłumaczył dodając, że można również zapytać sprzedawców, skąd mają dany produkt.

Zaznaczył, że jeżeli ktoś chce handlować na bazarze, również okazjonalnie, musi dokonać zgłoszenia do sanepidu w przypadku produktów niezwierzęcych lub do weterynarii, jeżeli chodzi o mięso i wyroby pochodzenia zwierzęcego.

W sobotę, po godz. 19 policjanci otrzymali informację o śmierci mężczyzny w szpitalu w Nowej Dębie. 54-latek trafił tam w związku z zatruciem pokarmowym. Mimo wysiłków lekarzy jego życia nie udało się uratować.

Z objawami zatrucia pokarmowego do szpitala trafiły też dwie kobiety, 67- i 72-latka. "Jedna z kobiet w stanie poważnym została przetransportowana do szpitala w Krakowie" – powiedziała PAP podinsp. Beata Jędrzejewska–Wrona, rzeczniczka Komendy Policji w Tarnobrzegu.

Policjanci ustalili, że do zatrucia doszło po spożyciu galarety garmażeryjnej, którą poszkodowane osoby kupiły w sobotę rano na targowisku w Nowej Dębie od obwoźnego sprzedawcy. "Zatrzymane osoby wskazały, że tego dnia sprzedali kilka sztuk (wyrobów garmażeryjnych - PAP)" – dodała policjantka.

Policjanci zatrzymali 55-letnią kobietę i 56-letniego mężczyznę w sobotę w nocy. "Przyznali się, że hodują trzodę i dla podreperowania budżetu domowego wyrabiają wędliny, które sprzedawali na terenie Nowej Dęby" – powiedziała rzeczniczka policji.

W domu zatrzymanego małżeństwa policjanci zabezpieczyli jeszcze około 20 kg wyrobów mięsnych, które zostaną przebadane w laboratorium. Kobieta i mężczyzna zostali przewiezieni do policyjnego aresztu w Tarnobrzegu.

 

Autorki: Aleksandra Kiełczykowska, Agnieszka Piechurska

sma/