Sally Field opublikowała na Instagramie filmik, w którym podzieliła się z fanami druzgocącymi szczegółami nielegalnej aborcji, jakiej poddała się w wieku 17 lat. Hollywoodzka aktorka, która na swoim koncie ma m.in. dwa Oscary, dwa Złote Globy, trzy statuetki Emmy i canneńską Złotą Palmę, opowiedziała o tym zdarzeniu, by zwrócić uwagę na obecną sytuację kobiet pozbawianych prawa do przerywania niechcianej ciąży. Field nawiązała do niedawnego zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych w USA. Przed dwoma laty Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych uchylił przełomowy wyrok w sprawie Roe vs Wade z 1973 roku, który uznawał aborcję za konstytucyjne prawo każdej kobiety.
„Tak bardzo wahałam się, czy to zrobić, czy opowiedzieć moją przerażającą historię. To wydarzyło się w czasach jeszcze gorszych niż teraz. W czasach, gdy antykoncepcja nie była łatwo dostępna, a dostać ją mogły tylko mężatki. Podejrzewam, że wiele kobiet z mojego pokolenia przeszło przez podobne traumy. Gdy więc o nich myślę, czuję się silniejsza. Sądzę, że podobnie jak ja, chcą walczyć o swoje wnuki i wszystkie młode kobiety w tym kraju” – wyznała w podpisie nagrania 77-letnia gwiazda „Forresta Gumpa”.
Field podkreśliła, że gdy tuż po ukończeniu szkoły zaszła w niechcianą ciążę, czuła się pozostawiona na pastwę losu. „Wciąż się tego potwornie wstydzę. Dorastałam w latach 50., więc wstyd dotyczący aborcji niejako się we mnie zakorzenił. Nie miałam wtedy żadnych życiowych perspektyw. Skończyłam właśnie liceum i nikt nawet nie zapytał, czy chciałabym pójść na studia. Nie miałam pojęcia, kim będę, nie miałam pieniędzy ani wsparcia ze strony rodziców. I wtedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży” – zaczęła swoją opowieść aktorka. Field wyznała, że pomocną dłoń wyciągnął do niej zaprzyjaźniony lekarz rodzinny, który wraz z żoną zawiózł ją na zabieg do Tijuany w Meksyku. „Zaparkowaliśmy na naprawdę obskurnej ulicy. Wskazał budynek i dał mi kopertę z gotówką” – ujawniła.
Gwiazda określiła swoją aborcję mianem „ponadprzeciętnie odrażającego” doświadczenia, które wywołało w jej psychice nieodwracalne skutki. „Nie dostałam znieczulenia – jedynie dwa wdechy eteru, po którym zdrętwiały mi ręce i nogi. Przez cały czas czułam jednak potworny ból. W pewnym momencie zorientowałam się, że mężczyzna przeprowadzający zabieg molestuje mnie seksualnie. Ze wszystkich sił próbowałam poruszyć rękami, żeby go odepchnąć. To była absolutna otchłań wstydu. A kiedy ten koszmar się skończył, pospiesznie mnie wyproszono, jakby budynek nagle stanął w płomieniach. Chcieli się mnie jak najszybciej pozbyć. Zabieg był przecież nielegalny” – wyznała aktorka.
Field zdradziła, że zaledwie kilka miesięcy później dostała przełomową rolę w serialu „Gidget”. Jej kariera zaczęła nabierać rozpędu. „Nagle stałam się dla milionów widzów amerykańską dziewczyną z sąsiedztwa. I rzeczywiście nią byłam, bo w tym samym czasie mnóstwo innych dziewcząt w naszym kraju przechodziło przez koszmar, którego ja chwilę wcześniej doświadczyłam. To przerażające, że historia się powtarza – znów dziewczęta i młode kobiety narażają swoje zdrowie i życie, bo odmawia się im prawa decydowania o tym, czy urodzą” – stwierdziła gorzko aktorka.
Gwiazda skorzystała z okazji, by raz jeszcze publicznie poprzeć kandydatkę Demokratów w nadchodzących wyborach prezydenckich w USA. „To jeden z głównych powodów, dla których tak wielu z nas popiera Kamalę Harris. Proszę, zwróćcie uwagę na te wybory. Nie wolno nam cofnąć się do tamtych strasznych czasów. Musimy walczyć o prawa reprodukcyjne kobiet” – zaapelowała aktorka. (PAP Life)
iwo/ag/kgr/