Spośród rannych osób 13 zostało przewiezionych do szpitala, jedna jest w stanie ciężkim - przekazało nowozelandzkie pogotowie.
Samolot niespodziewanie stracił wysokość po dwóch godzinach od startu. Kiedy gwałtownie runął, nieprzypięci pasami pasażerowie zostali wyrzuceni w powietrze.
Jedna z osób znajdujących się na pokładzie ucinała sobie drzemkę, kiedy obudziło ją szarpnięcie. Otworzyła oczy i zobaczyła sąsiada, który właśnie uderzał plecami w sufit. "Potem zleciał, trafiając głową w fotel. Wszyscy w samolocie krzyczeli. W przejściach leżeli ludzie. Sufit jest cały poobijany" - powiedział świadek nowozelandzkiemu portalowi The Post.
Pilot twierdzi, że "zgasły wszystkie wskaźniki", i stracił możliwość wykonywania jakichkolwiek manewrów - powiedział portalowi Brian Jokat, pasażer pechowego lotu.
Samolot powinien po śródlądowaniu w Auckland udać się do Santiago de Chile, jednak nie pozwoliły na to uszkodzenia. (PAP)
nl/