Samorząd lekarski apeluje: szpitale muszą mieć pieniądze na świadczenia ratujące życie

2024-10-09 10:31 aktualizacja: 2024-10-09, 11:54
Korytarz szpitalny Fot. PAP/Leszek Szymański
Korytarz szpitalny Fot. PAP/Leszek Szymański
Prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej zaapelowało do ministry zdrowia Izabeli Leszczyny, by szpitale miały w tym roku zapewnione finansowanie ratujących życie i pilnych zabiegów w przypadku przekroczenia umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia.

"Nasz apel do Ministerstwa Zdrowia to reakcja na liczne doniesienia lekarzy i przedstawicieli szpitali o narastającym problemie z finansowaniem przez NFZ świadczeń wykonanych ponad limity określone w umowach" - powiedział PAP wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej dr Klaudiusz Komor.

W dokumencie do szefowej MZ samorząd lekarski zaapelował, by "w roku 2024 szpitale miały zapewnione finansowanie świadczeń zdrowotnych udzielonych ponad ryczałt systemu podstawowego szpitalnego zabezpieczenia świadczeń opieki zdrowotnej (PSZ), tj. ratujących życie oraz świadczeń szpitalnych wynikających z pilnych wskazań medycznych".

"Jesteśmy coraz bardziej zaniepokojeni tym, że szpitale, które i tak już od dłuższego czasu są niedofinansowane i zadłużone, teraz zmuszone są do redukowania działalności. Nie mówimy tutaj jedynie o planowych operacjach, które ewentualnie mogą poczekać, ale również o pilniejszych zabiegach. Sytuacja jest coraz trudniejsza, a część nierozliczonych świadczeń to procedury, których niewykonanie może skutkować pogorszeniem zdrowia, m.in. w kardiologii czy onkologii, jak np. programy lekowe. Obawiamy się, że sytuacja może się jeszcze pogorszyć" - wyjaśnił wiceszef NIL.

Lekarze podkreślili, że nie godzą się na to, by trudna sytuacja finansowa NFZ "skutkowała zapaścią polskiego szpitalnictwa i tym samym dramatycznym pogorszeniem dostępności do świadczeń zdrowotnych udzielanych pacjentom w szpitalach".

Dr Klaudiusz Komor przekazał PAP, że niepokojące sygnały o nierozliczonych świadczeniach docierają ze wszystkich okręgowych izb lekarskich, a największy problem dotyczy szpitali powiatowych. "W większości nie mają one oddziałów wysokospecjalistycznych, które wykonują drogie, dobrze wyceniane przez NFZ procedury, natomiast muszą mieć np. internę, chirurgię, ortopedię czy też pediatrię, i które w dużej części wykonują także świadczenia z koszyka nielimitowanych, z kosztami których Fundusz również ma problem" - powiedział.

Fundusz obecnie rozlicza jednak ze szpitalami jedynie nadwykonania świadczeń nielimitowanych, czyli takich, których ilość ściśle nie ogranicza kontrakt. Należą m.in. porody, leczenie zawałów serca, dializy, porady specjalistyczne, tomografia komputerowa, rezonans magnetyczny i rehabilitacja. Szpital ma mieć pewność, że za każdego przyjętego pacjenta, który otrzymał pomoc w ramach tych świadczeń, otrzyma pieniądze. Ich rozliczenia są przeprowadzane raz na kwartał.

Kwota tych zaległości Funduszu wobec szpitali z 11 województw za drugi kwartał sięga 3-3,5 mld zł. Pieniądze miały zostać przekazane - według deklaracji resortu zdrowia - do końca września. W poniedziałek Leszczyna podała nowy termin - rozliczenia powinny zamknąć się do połowy października, teraz trwa aneksowanie umów.

Problemem pozostają jednak właśnie nierozliczone koszty poniesione przez szpitale nadwykonań pozalimitowych. Według Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych ta kwota to obecnie ok. 10 mld zł. Zaległości skutkują tym, że szpitale są zmuszone przesuwać planowe zabiegi na przyszły rok, obecnie ograniczając przyjęcia. "Wszystkie nadwykonania w zakresach limitowanych nie są płacone, o ile w ogóle będą to w niepełnej kwocie. Szpitale przesuwają więc pacjentów w kolejkach, by się nie zadłużać i zmieścić się w limicie" - powiedział PAP Waldemar Malinowski, prezes OZPSP.

Tłumacząc problemy z płatnościami dla szpitali Izabela Leszczyna przyznała, że koszty NFZ rosną dużo szybciej niż przychody ze składki ze względu na wprowadzoną przez PiS ustawę o minimalnym wynagrodzeniu dla pracowników ochrony zdrowia (zakłada coroczną waloryzację płac - PAP). Szefowa MZ oszacowała, że w ostatnich trzech latach kosztowała NFZ 80 mld zł. "Ustawa miała obowiązywać przez 3 lata. Jeśli dalej będzie obowiązywała w niezmienionej formule, to szpitale zawsze będą miały kłopoty" - stwierdziła szefowa MZ w TVP Info.

Według wiceprezesa NRL argument jest nietrafiony. "Wynikające z ustawy wynagrodzenia lekarzy nie są wcale wysokie, a pracodawcy tego sektora muszą mieć finansowe narzędzia do tego, by zatrzymać lekarzy I pielęgniarki u siebie, skoro ich tak brakuje" - powiedział.

Ostrzegł również, że szpitale, które będą zmuszone zawiesić częściowo działalność z powodu nieuregulowanych płatności za nadwykonania - zamykając oddziały lub ograniczając liczbę łóżek - mogą stracić personel. "A publiczna ochrona zdrowia nie może pozwolić sobie na to w sytuacji braku kadry lekarskiej i pielęgniarskiej" - podkreślił.

NRL deklaruje gotowość do rozmów z resortem zdrowia.

"Mamy nadzieję, że nasz apel zostanie zauważony przez Ministerstwo Zdrowia. Jak zawsze deklarujemy chęć współpracy, rozmów i podjęcia wspólnej próby rozwiązania tego problemu. Od dawna podkreślamy, że nakłady na ochronę zdrowia muszą być zdecydowanie większe, jeżeli chcemy zapewnić pacjentom w Polsce dostępność do najnowszych metod leczenia i maksymalnie skrócić kolejki do świadczeń specjalistycznych" - powiedział dr Klaudiusz Komor. (PAP)

Autorka: Anita Karwowska

akar/ agz/ lm/ know/