O PAP.pl

PAP.pl to portal PAP - największej agencji informacyjnej w Polsce, która zbiera, opracowuje i przekazuje obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i zagranicy. W portalu użytkownik może przeczytać wybór najważniejszych depesz, wzbogaconych o zdjęcia i wideo.

Sebastian Karpiel-Bułecka: jak cię wszyscy chwalą, to znaczy, że coś jest nie tak [WYWIAD]

Myślę, że gdybym sobie nie dawał rady z krytyką, to nie byłbym w tym miejscu, w którym jestem. Nigdy tak nie jest w życiu, cokolwiek byś nie robił, że wszyscy będą cię chwalić. Jak cię wszyscy chwalą, to znaczy, że coś jest nie tak – mówi PAP Life Sebastian Karpiel-Bułecka, wokalista, muzyk, lider zespołu Zakopower, juror w najnowszej edycji programu „Must Be the Music”.

Sebastian Karpiel-Bułecka. Fot. PAP/Albert Zawada
Sebastian Karpiel-Bułecka. Fot. PAP/Albert Zawada

PAP Life: Pierwszy raz jesteś jurorem w talent show. Dopiero teraz poczułeś, że jesteś gotowy oceniać innych wykonawców?

Sebastian Karpiel-Bułecka: Miałem wiele wątpliwości, czy się do tego nadaję, czy chcę to robić i, przede wszystkim, jak się w tym odnajdę. Ale też była duża ciekawość, żeby spróbować, poszerzyć swoje horyzonty i to zaważyło na tym, że poszedłem na casting na jurora „Must Be the Music”. Udało mi się go wygrać i bardzo się cieszę. Jesteśmy właśnie po premierze pierwszego odcinka i widzę, że to była bardzo dobra decyzja.

PAP Life: Co w tym programie okazało się dla ciebie największym wyzwaniem?

S.K-B.: Najtrudniejsze było to, żeby wypowiadać się w sposób i merytoryczny, i dowcipny, i taki ludzki na temat każdego z artystów. Układałem sobie w głowie jakąś kwestię, którą chciałem powiedzieć i nagle się okazało, że coś podobnego mówi przede mną Natalka (Szroeder – red.) albo Dawid (Kwiatkowski – red.). Wtedy musiałem na szybko zbudować nową wypowiedź i to było najbardziej stresujące.

PAP Life: Kiedy patrzyłeś na ludzi, którzy biorą udział w programie, przypominały ci się twoje początki na scenie?

S.K-B.: Ja startowałem zupełnie inaczej. Wtedy nie było w Polsce tego typu talent show. Na pewno udział w takim programie daje duże możliwości, można zwrócić na siebie uwagę. Ale też nie gwarantuje, że odniesiemy sukces. Bo sukces jest wypadkową tylu czynników i nie da się podać gotowej recepty. Nie wystarczy sam talent. Czasem potrzebne jest szczęście, potrzebni są odpowiedni ludzie, których spotkasz na swojej drodze i którzy pociągną cię w odpowiednim kierunku. Konsekwencja, odporność na porażki czy krytykę.

PAP Life: Miałeś kiedyś z tym problem?

S.K-B.: Myślę, że gdybym sobie nie dawał rady z krytyką, to nie byłbym w tym miejscu, w którym jestem. Nigdy tak nie jest w życiu, cokolwiek byś nie robił, że wszyscy będą cię chwalić. Jak cię wszyscy chwalą, to znaczy, że coś jest nie tak.

PAP Life: Dochodzi jeszcze rywalizacja. Ktoś sprzedał więcej płyt, ma więcej odtworzeń, dostał nagrodę, a ktoś inny nie.

S.K-B.: W muzyce nie ma rywalizacji, przynajmniej nie powinno być. Muzyka ma wywoływać emocje, wzruszać, rozweselać. Występowałem wiele razy na festiwalach. Niektóre wygrywałem, w niektórych ponosiłem porażkę. I wiadomo, że jak człowiek dostaje nagrodę, to się cieszy. Jak przegrywa, to mu jest smutno. Ale cóż, takie jest życie. Ktoś ma lepszą piosenkę, ciekawszą, lepszy tekst, ktoś ma gorszy.

PAP Life: W pierwszym odcinku „Must Be the Music” na scenie pojawiła się dziewczynka w wieku twojej córki. Wyobrażasz sobie, że kiedyś ty wystąpisz z Tosią?

S.K-B.: Pewnie, że tak. Dlaczego nie? Moja Tosia jest bardzo uzdolniona muzycznie, uczy się grać na skrzypcach, na fortepianie. Widać, że ciągnie ją do grania. Nawet na ostatnie święta nagraliśmy wspólnie kolędę, którą można zobaczyć u mnie na Instagramie. Debiut na dużej scenie jeszcze przed nią. Choć zdarzało się, że kiedy grałem jakiś koncert w Zakopanem, to Tosia i Jędrek (jego syn – red.) razem z kuzynami wychodzili na scenę i śpiewali ze mną jakiś refren, do „Pójdę boso” czy czegoś innego. Bardzo byli podekscytowani.

PAP Life: Pamiętasz, kiedy po raz pierwszy stanąłeś na scenie?

S.K-B.: Tak, to było w Domu Ludowym w Kościelisku. Przyszło bardzo dużo ludzi. Byłem w drugiej klasie szkoły podstawowej i grałem na skrzypcach w duecie z moim kolegą. Ja skończyłem już grać, a on pomylił się, przedłużył. Wtedy smyczkiem go tak lekko uderzyłem w kapelusz, bo byliśmy w kapeluszach góralskich. To wywołało salwę śmiechu na widowni. Pamiętam, że wszyscy bili nam brawo i to wspomnienie do końca już ze mną zostanie.

PAP Life: W tym roku jest dwudziestolecie zespołu Zakopower. Jak chcecie to uczcić?

S.K-B.: Na pewno zagramy trasę jubileuszową - myślę, że jesienią. Mam nadzieję, że zagram też jakiś telewizyjny koncert z zaproszonymi gośćmi.

PAP Life: Wśród uczestników „Must Be the Music” są też zespoły, które grają muzykę folkową. Czy tobie jest łatwiej ich ocenić czy paradoksalnie trudniej?

S.K-B.: Myślę, że jednak łatwiej, bo wywodzę się z tego nurtu i pochodzę z Podhala, które folklorem stoi. Całe życie się interesowałem taką muzyką, więc na pewno lepiej ją rozumiem niż na przykład rap. Są naprawdę zdolni ludzie w tym programie, dla których muzyka jest pasją i to się czuje.

PAP Life: Dla ciebie muzyka jest najważniejszą pasją w życiu?

S.K-B.: Nie tylko. Z wykształcenia jestem architektem, lubię projektować. Staram się to robić. Może nie jakieś duże projekty, bo nie mam na to zbyt wiele czasu, ale robię to po to, żeby nie zapomnieć. Kocham jeździć na nartach, ale nie tak turystycznie, tylko bardziej trenować narciarstwo. Często wyjeżdżam z moimi znajomymi, którzy się tym zajmują, na obozy narciarskie. I to mi daje taką fajną odskocznię.

PAP Life: A ostatnio zostałeś też aktorem i zagrałeś w filmie „Misie”.

S.K-B.: Już miałem okazję wcześniej brać udział w jakichś przedsięwzięciach tego typu, aczkolwiek wtedy nie było jeszcze zespołu Zakopower i nie byłem rozpoznawalny w żaden sposób. W „Misiach” gram mały epizod. Tytułowe misie to faceci, którzy trafili do czyśćca, ponieważ w swoim życiu nie byli do końca w porządku wobec kobiet. Popełniali błędy, byli szowinistami, egoistami i muszą odpokutować. Mój bohater jest już na prostej, natomiast Krzysiu Zalewski, który gra główną rolę, jest dopiero na początku drogi do zrozumienia tego, co zrobił źle i jak to naprawić.

PAP Life: Od lat tworzysz szczęśliwe małżeństwo z Pauliną Krupińską. Ostatnio razem wzięliście udział w kampanii na rzecz wykrywania nowotworów dziecięcych. Dlaczego wzięliście udział właśnie w tej akcji?

S.K-B.: Sami mamy dzieci i wiemy, jak to  jest ważne, żeby dbać o nie w każdym aspekcie, a przede wszystkim zdrowotnym. Nowotwory u dzieci rozwijają się bardzo szybko i trzeba uświadamiać ludzi, aby zwracali uwagę na pewne symptomy. W naszym otoczeniu był przypadek podejrzenia o nowotwór i wiem, jaki to jest dramat dla rodziców. Dlatego każdy głos, który w jakiś sposób uświadomi, jak postępować w takiej sytuacji, jest potrzebny. (PAP Life)

Rozmawiała Iza Komendołowicz

ikl/moc/ag/kgr/

Sebastian Karpiel-Bułecka ma 48 lat. Jest piosenkarzem i skrzypkiem oraz założycielem i liderem zespołu Zakopower, który łączy góralską tradycję z nowoczesnością. Grupa ma na swoim koncie siedem albumów, trzykrotnie zwyciężyła w konkursie „Premier” Festiwalu Opolskiego. Pochodzi z Kościeliska. Ukończył studia na Wydziale Architektury na Politechnice Krakowskiej, specjalizuje się w budownictwie regionalnym. Jego żoną jest Paulina Krupińska, prezenterka TVN, z którą ma 10-letnią córką i 8-letniego syna. W najnowszej edycji „Must Be The Music” (od 7 marca na antenie Polsatu) jest jednym z czwórki jurorów, obok Natalii Szroeder, Dawida Kwiatkowskiego i Miuosha.

Zobacz także

  • Polka Kamila Karpiel podczas treningu na skoczni HS 109 w austriackim Seefeld, gdzie odbywają się mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym, 25 bm. Fot. PAP/Grzegorz Momot

    Narciarskie MŚ: Kamila Karpiel na 23. miejscu w skokach

Serwisy ogólnodostępne PAP