Jak przekazał w środę resort na swej stronie internetowej, proponowane zmiany zostały przedstawione w ramach Konwentu Służby Zagranicznej, a po ich akceptacji przez premiera Donalda Tuska zostały uruchomione praktyczne procedury odwoławcze.
"Rząd ponoszący konstytucyjną odpowiedzialność za politykę zagraniczną uważa, że niezbędna wymiana na stanowiskach przedstawicieli Polski za granicą służy lepszemu, profesjonalnemu realizowaniu trudnych wyzwań stojących dziś przed polską polityką zagraniczną" - podkreślono w komunikacie.
MSZ wyraziło nadzieję "na zgodne współdziałanie w tej sprawie najważniejszych władz w kraju".
We wtorek premier Donald Tusk powiedział, że zdecydował razem z ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim, że zwróci się do prezydenta o zgodę na zmiany w większości ambasad. Zastrzegł, że teraz nie będzie informował o konkretnych nazwiskach. "Tak czy inaczej czeka nas bardzo masywna zmiana w ambasadach" - mówił.
"Jeśli nie będzie innej możliwości, to oczywiście będziemy przywoływali ambasadorów do kraju i ambasadorami do czasu zmiany stanowiska prezydenta lub zmiany prezydenta będą dyplomaci w charakterze chargé d’affaires. Jeśli takie rozwiązanie satysfakcjonuje pana prezydenta, trudno. Tak, czy inaczej, my musimy usprawnić i zbudować lojalną wobec państwa polskiego ekipę, która będzie prowadziła nasze sprawy, sprawy państwa polskiego we wszystkich ambasadach" - zapowiedział premier.
Jak zapewnił "to nie jest odwet, wiele pań i panów ambasadorów na pewno zasługuje na to, aby swoją pracę kontynuować". Stwierdził też, że nigdy nie był fanem ambasadora Polski w Stanach Zjednoczonych Marka Magierowskiego, ale - przyznał - ma "dość wysoką ocenę jego pracy w Waszyngtonie".
Szef gabinetu prezydenta Marcin Mastalerek powiedział w poniedziałek, że obecnie nie ma mowy o zmianie ambasadora w Waszyngtonie i że Andrzej Duda się na taką zmianę nie zgodzi. Dodał, że prezydent traktuje Waszyngton jako "prezydencką placówkę".
Zgodnie z ustawą o służbie zagranicznej, ambasadora mianuje i odwołuje Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej na wniosek ministra właściwego do spraw zagranicznych, zaakceptowany przez prezesa Rady Ministrów.
"Będziemy to robić w sposób cywilizowany"
Szef polskiej dyplomacji pytany później w RMF FM o te informacje powiedział, że to "rzecz prawie że rutynowa". W tym kontekście dodał, że przedstawiciele rządu PiS mówili, iż ambasadorowie reprezentują bardziej rząd niż państwo. "Wybory mają swoje konsekwencje" - zaznaczył.
"Przypominam, że w Polsce zgodnie z artykułem 146 konstytucji politykę zagraniczną prowadzi Rada Ministrów" - podkreślił Sikorski.
Na uwagę, że zgodnie z innym artykułem ambasadorów mianuje prezydent, szef MSZ odparł: "Mamy ustawę przegłosowaną za poprzedniego rządu, która mówi o tym, że wstępnych konsultacji dokonuje tzw. konwent. Konwent się odbył i te decyzje zostały przegłosowane większością 3 do 1".
Dopytywany czy to oznacza, że prezydent był przeciwko, Sikorski powiedział: "Jestem w dialogu z panem prezydentem, ale o szczegółach nie będziemy mówić, bo ambasadorowie nadal służą".
Szef MSZ dodał, że jest to początek procedury. "My to będziemy robić w sposób cywilizowany; nie zawsze tak bywało za naszych poprzedników" - powiedział.
Jak mówił, po to żeby odwołać jednego ambasadora, a powołać w jego miejsce kolejnego na daną placówkę jest potrzebnych kilkanaście podpisów i to wszystko trochę czasu zajmuje.
Na uwagę, że bez zgody prezydenta się to nie uda, bo to on musi mianować ambasadora, minister powiedział, że "pełnego, protokolarnego ambasadora, tak". "Ale na przykład w UE mamy Piotra Serafina, który szefuje placówką, jest w tym bardzo skuteczny i nie odczuwamy najmniejszej różnicy między jego formalnym statusem" - zaznaczył.
Dopytywany czy to oznacza, że zamiast ambasadorów będziemy mieli urzędników o innym statusie, Sikorski zwrócił uwagę, że wiele z tych decyzji dotyczy osób, którym kończą się kadencje. "To nie jest ujęte w prawie, ale zakłada się, że ambasador służy trzy do czterech lat a nie na wieki wieków" - powiedział.
Minister pytany o Jakuba Kumocha, który jest ambasadorem w Chinach, zastrzegł, że "nie będziemy mówić o personaliach, bo to nie służyłoby celom realizacji polskiej polityki zagranicznej".
Sikorski pytany czy Polska będzie teraz miała charge d'affaires zamiast ambasadorów odpowiedział, że "to się zdarza w dyplomacji, zdarzało się też w przeszłości". Dopytywany czy może ich być 50, Sikorski odparł: "Myślę, że przekazałem już tą wiedzę, do której jestem gotowy do przekazania".
Na uwagę dziennikarza, że prezydent Duda zapowiadał, że nie zrezygnuje z obsadzenia niektórych placówek, np. w USA czy przy ONZ, Sikorski stwierdził, że pierwsze słyszy, "aby istniało coś takiego jak ambasador prezydencki". "Rozmawiałem z panem prezydentem o tych sprawach i póki co - poza uzgodnienia z tamtej rozmowy nie wychodzę" - odpowiedział. "Mam nadzieję, że pan prezydent da się przekonać" - dodał.
We wtorek premier Donald Tusk powiedział, że zdecydował razem z ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim, że zwróci się do prezydenta o zgodę na zmiany w większości ambasad. Zastrzegł, że teraz nie będzie informował o konkretnych nazwiskach. "Tak czy inaczej czeka nas bardzo masywna zmiana w ambasadach" - mówił.
"Jeśli nie będzie innej możliwości, to oczywiście będziemy przywoływali ambasadorów do kraju i ambasadorami do czasu zmiany stanowiska prezydenta lub zmiany prezydenta będą dyplomaci w charakterze chargé d’affaires. Jeśli takie rozwiązanie satysfakcjonuje pana prezydenta, trudno. Tak, czy inaczej, my musimy usprawnić i zbudować lojalną wobec państwa polskiego ekipę, która będzie prowadziła nasze sprawy, sprawy państwa polskiego we wszystkich ambasadach" - zapowiedział premier.
Jak zapewnił, "to nie jest odwet, wiele pań i panów ambasadorów na pewno zasługuje na to, aby swoją pracę kontynuować". Stwierdził też, że nigdy nie był fanem ambasadora Polski w Stanach Zjednoczonych Marka Magierowskiego, ale - przyznał - ma "dość wysoką ocenę jego pracy w Waszyngtonie".
Zgodnie z ustawą o służbie zagranicznej, ambasadora mianuje i odwołuje Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej na wniosek ministra właściwego do spraw zagranicznych, zaakceptowany przez prezesa Rady Ministrów.
Minister właściwy do spraw zagranicznych przed skierowaniem wniosku zasięga opinii Konwentu Służby Zagranicznej. W skład Konwentu wchodzą: minister właściwy do spraw zagranicznych lub wskazany przez niego członek kierownictwa urzędu obsługującego ministra właściwego do spraw zagranicznych jako przewodniczący; szef Służby Zagranicznej; przedstawiciel Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej; przedstawiciel Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. (PAP)
mmi/ kh/nl/