W piątek w Polsat News szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski był pytany o czwartkową wypowiedź prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, który mówił m.in., że Polska szuka nowych wymówek, aby nie dać Ukrainie swoich MiG-ów.
"Zbadaliśmy źródło tej wypowiedzi. To była większa, spontaniczna wypowiedź na temat tego, jak idzie wojna, a wiemy, jak idzie, i na temat stosunków Ukrainy z wieloma krajami" - wyjaśnił Sikorski. "To nie jest tak, że prezydent specjalnie na Polskę jakoś naskoczył, tylko Ukraina jest w trudnej sytuacji, też popełniła błędy. Ja osobiście uważam, (...) że ustawa o mobilizacji przyszła ze dwa lata za późno" - podkreślił.
Szef MSZ przyznał, że oczywiście zawsze od przyjaciół i sojuszników można się spodziewać więcej, ale podkreślił, że "Polska jest krajem frontowym tej wojny". "Jesteśmy jedynym krajem Unii i NATO, który ma i Rosję i Ukrainę za sąsiadów, więc Ukraina mam nadzieję rozumie, że my też musimy odstraszać Putina i mam nadzieję docenia to, co zrobiliśmy: więcej czołgów niż Stany Zjednoczone, Niemcy, Francja, Wielka Brytania razem wzięte" - wyliczył.
Przypomniał, że zeszłego lata miał okazję być na froncie w okolicach Bachmutu i Ukraińcy bardzo chwalili polskie kraby, których daliśmy kilka tuzinów. "Więc prezydent Zełenski powinien kierować swoje prośby do tych krajów, które są głębiej, dalej od Ukrainy, dalej od Rosji, dalej od linii frontu, bo je stać na to, aby Ukrainy dać więcej" - mówił Sikorski.
"A my mamy swoje potrzeby obronne i jako ministrowie polskiego rządu, pan wicepremier Kośniak-Kamysz i ja musimy przede wszystkim tę wojnę trzymać jak najdalej od naszych granic" - dodał.
Podkreślił jednocześnie, że sytuacja na Ukrainie jest naprawdę trudna. Jak mówił, trwają bombardowania miast ukraińskich, celów cywilnych, a nawet indywidualnych samochodów, infrastruktury elektroenergetycznej, ciepłowniczej. "Ukraina naprawdę przeżywa ciężkie chwile, więc okażmy zrozumienie dla prezydenta Ukrainy, który nie ma łatwo" - powiedział.
W rozmowie padło także pytanie, czy spotka się z ministrem spraw zagranicznych Rosji Siergiejem Ławrowem w trakcie spotkania ministrów OBWE na Malcie, które odbędzie się w najbliższym czasie. "Rozważamy, jak do tego podejść, bo Rosja oczywiście złamała wszelkie zasady OBWE, nie uszanowała obserwatorów OBWE, więc w gronie demokracji zachodnich podejmiemy decyzję, jak potraktować Ławrowa" - oświadczył.
"To, że na Radzie Bezpieczeństwa ONZ parę słów prawdy powiedziałem rosyjskiemu ambasadorowi, było zauważone, miliony ludzi obejrzały, więc może trzeba to zrobić też bezpośrednio wobec Ławrowa, ale jak powtarzam decyzja jeszcze nie zapadła, rozważamy to w kręgu sojuszników" - dodał.
W czwartek prezydent Ukrainy skrytykował Polskę, mówiąc m.in., że Kijów bezskutecznie prosił Warszawę o ochronę magazynów gazu w Stryju. Wołodymyr Zełenski, cytowany przez portal RBK Ukraina, mówił m.in.: "Uzgodniliśmy z NATO wysłanie samolotów sojuszniczych do Polski, by Warszawa mogła przekazać Kijowowi stare myśliwce MiG-29. Tak się jednak nie stało". "Mamy dobre stosunki sąsiedzkie z Polską. Istnieją różne wyzwania, stale prosiliśmy Polskę o zestrzeliwanie rakiet zmierzających w kierunku Polski. W Stryju mamy magazyny gazu, zależą od niego dostawy dla całego kraju, nasze życie" - wskazywał. Według niego Ukraina poprosiła Polskę o ochronę tego miasta w obwodzie lwowskim, bo sama nie ma wystarczającej ilości sprzętu. "Co robią Polacy? Czy zestrzeliwują (rakiety)? Nie. Polacy powiedzieli, że są gotowi to robić, jeśli taką decyzję podejmie NATO" - dodał.
Zełenski mówił też, że uzgodnił z ówczesnym sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem, że do października do Polski zostanie skierowana "misja policyjna". "Misja policyjna to są samoloty NATO. Naprawdę chcieliśmy otrzymać MiG-i od Polski, ale nie mogli nam ich dać, ponieważ nie mieli wystarczającej liczby własnych. Dlatego uzgodniliśmy z NATO, że wyślą im misję policyjną, tak jak naszym bałtyckim przyjaciołom" - mówił.
"Tak się umówiliśmy. A co stało się później? Czy Polska dała nam samoloty? Nie. Czy znaleźli inny powód? Tak. Czy inne kraje zjednoczyły się wokół Polski i powiedziały: "Ponieważ jesteśmy sąsiadami, będziemy zestrzeliwać (rakiety) zarówno za pomocą samolotów, jak i systemów obrony powietrznej"? Nie. Kiedy zdecydowali, że nie będą zestrzeliwać tych pocisków za pomocą MiG-ów, poprosiliśmy ich, aby dali nam MiG-i, które będą stacjonować gdzieś w zachodniej Ukrainie i będą zestrzeliwać rakiety" - powiedział Zełenski.
Wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz skomentował wypowiedź prezydenta Ukrainy we wpisie na platformie X, podkreślając, że "Polska przekazała tyle sprzętu wojskowego Ukrainie, ile było możliwe". Zaznaczył jednocześnie, że "granicą są jednak zdolności obronne i bezpieczeństwo Polski".
Minister obrony narodowej zaznaczył również, że "decyzja o zestrzeliwaniu rakiet jest zawsze odpowiedzią całego NATO, nie jednego państwa". "Dziś takiej decyzji Sojuszu nie ma" - zaznaczył Kosiniak-Kamysz.
W czwartek w Olsztynie również Sikorski skomentował słowa Zełenskiego, podkreślając, że "jako Zachód wysłaliśmy Ukrainie pomoc wartości z górą 200 mld euro" i wśród krajów pomagających Ukrainie w różnych wymiarach, w proporcji do PKB Polska zrobiła więcej niż jakiekolwiek inne państwo. Wyliczył, że Ukraina ma prawie 300 naszych czołgów i mnóstwo ciężkiego sprzętu, w tym także samoloty. (PAP)
dk/ wj/ ał/