Silny ostrzał rakietowy północnego Izraela z Libanu. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać

2024-01-06 08:45 aktualizacja: 2024-01-06, 16:18
Ostrzał, Fot. PAP/EPA/ATEF SAFADI
Ostrzał, Fot. PAP/EPA/ATEF SAFADI
Północne terytoria Izraela znalazły się w sobotę pod silnym ostrzałem z Libanu, skąd wspierany przez Iran Hezbollah zaatakował około 40 pociskami rakietowymi. Na razie nie informacji o ofiarach śmiertelnych - poinformowały Izraelskie Siły Obronne (Cahal). Izraelskie Siły Obronne w odpowiedzi przeprowadziły dziś serię nalotów na pozycje Hezbollahu w Libanie, w tym na jego infrastrukturę.

Izraelskie Siły Obronne (Cahal) przeprowadziły dziś serię nalotów na pozycje Hezbollahu w Libanie, w tym na jego infrastrukturę i punkty, z których Izrael atakowany był pociskami rakietowymi. Wcześniej Hezbollah przekazał, że ostrzelał północne tereny państwa żydowskiego 62 rakietami.

Wcześniej Hezbollah wydał komunikat, w którym przekazał, że to jego siły odpowiadają za atak na północny Izrael w okolicach Góry Meron w Górnej Galilei, a celem były obiekty wojskowe Cahalu.

Ostrzał rakietowy jest "wstępną odpowiedzią" na atak Izraela na przedmieścia Bejrutu, w którym we wtorek zginął jeden z przywódców Hamasu Saleh al-Arouri - głosi oświadczenie Hezbollahu.

W piątek przywódca tej organizacji Hasan Nasrallah powiedział w wystąpieniu telewizyjnym, że zabicie al-Arouriego "nie pozostanie bez odpowiedzi".

Trwająca od początku wojny Izraela z Hamasem wymiana ognia na granicy libańsko-izraelskiej jest dla Libanu "historyczną okazją" do odzyskania jego terytoriów okupowanych przez państwo żydowskie, a "iracki islamski ruch oporu" ma "historyczną okazję, by skończyć z obecnością USA w Iraku" - powiedział szef Hezbollahu, który jest zarówno potężną organizacją bojową, jak i szyicką partią polityczną, mającą bardzo duże wpływy w Libanie.

Arouri miał być pomysłodawcą "potopu Al-Aksa", jak Hamas nazwał masakrę z 7 października dokonaną w Izraelu. Miał też pełnić funkcję wiceprzewodniczącego biura politycznego Hamasu i odpowiadać za ataki terrorystyczne na Zachodnim Brzegu. 

Rosną obawy, że wojna Izraela z Hamasem może rozlać się na cały Bliski Wschód, a wymiana ognia na granicy izraelsko-libańskiej otworzy kolejny front tej wojny, co sprawiło, że do regionu udał się w trybie pilnym z kolejną już wizytą sekretarz stanu USA Antony Blinken - komentuje Associated Press.

Szef amerykańskiej dyplomacji rozpoczął tę podróż od rozmów z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem i ministrem spraw zagranicznych Hakanem Fidanem.

Jak ocenia AP, skalę trudności tej misji Blinkena podkreślają właśnie ataki Hezbollahu i jego groźby, że jest to dopiero początek zemsty za śmierć al-Arouriego. (PAP)

kw/