Słynne, zabetonowane auto zniknęło z remontowanej ulicy

2023-11-05 10:15 aktualizacja: 2023-11-05, 20:12
"Zabetonowany" samochód. Fot. PAP/Marian Zubrzycki
"Zabetonowany" samochód. Fot. PAP/Marian Zubrzycki
Mieszkańcy ul. Legionów w Łodzi i odwiedzający remontowaną drogę byli zdziwieni i zaskoczeni zniknięciem słynnego, oblanego betonem z każdej strony auta. Wszystko wskazuje na to, że w nocy odjechał nim właściciel.

Auto uwięzione w betonie na remontowanej ul. Legionów było hitem Internetu i nową "atrakcją" turystyczną Łodzi. Zaparkowany w niedozwolonym miejscu samochód uniemożliwiał wylanie nawierzchni, więc drogowcy otoczyli go szalunkiem i wylali beton wokół pojazdu pozostawiając go w miejscu prac.

W weekend stojące na "wyspie" w betonowanej ulicy auto cieszyło się dużym zainteresowaniem mieszkańców, przechodniów, fotoreporterów oraz turystów odwiedzających miasto. Wszyscy robili zdjęcia i selfie. Łodzianie i turyści nadal chętnie odwiedzali to miejsce, jednak po aucie pozostała jedynie prostokątna dziura w betonie i ułożone przy krawędziach gumowe podstawki od znaków drogowych, które prawdopodobnie pomogły kierowcy wydostać się z pułapki.

"Wyszłam rano do sklepu i samochodu już nie było. Musiał odjechać w nocy, choć niczego nie słyszałam, ale pewnie dlatego, że nie mam okien na ulicę. Nikt nie widział też tu żadnych służb, więc pewnie zrobił to kierowca tego auta, bo przecież tylko on miał kluczyki. Był bystry, bo widać, że wyjechał po pozostawionych w dziurze gumowych podkładach" – powiedziała reporterowi PAP mieszkanka kamienicy przy remontowanej ulicy.

Zdaniem mieszkającego w pobliżu pana Marcina auto mogło opuścić dziurę za pomocą wyciągarki, w które wyposażone są lawety.

"Na ulicy widać ślady drugiego auta. Bez wsparcia samochód nie najechałby na te podkładki, bo są one za wysokie. Nie jestem zaskoczony tą sytuacją, bo sam jestem brukarzem i sytuacje z zaparkowanymi autami blokującymi prace na budowie zdarzają nam się bardzo często. Niestety, wzywanie Straży Miejskiej to ostateczność, bo ich skuteczność jest niewielka. Najczęściej na własną rękę szukamy kierowcy. Tu nie winiłbym wykonawcy, bo zrobił co mógł, żeby robota szła do przodu. Budowa jest właściwie ogrodzona, to auto po prostu nie miało prawo tu parkować" – przekonywał.

Oprócz okolicznych mieszkańców, słynne już miejsce odwiedzało wiele osób z innych rejonów Łodzi i nie tylko. Wśród nich była nawet grupa z Warszawy, która chciała zwiedzić nową "atrakcję" Łodzi. "To już jest w Polsce szeroko zakrojona akcja turystyczna, żeby przyjechać do Łodzi i zobaczyć, jak karze się źle parkujących kierowców. Szkoda jedynie, że nie zdążyliśmy zobaczyć samochodu" – przyznał pan Dawid.

"Przyszedłem na niedzielny spacer i trochę się spóźniłem. Atrakcja okazała się stać tu krótko, ale mówią już o niej nawet na świecie, więc Łódź stała się przez to słynna. W tym mieście remonty prowadzone są w tak dziwny sposób, że nie jestem zaskoczony pomysłem wylania betonu wokół samochodu" – dodał pan Łukasz.

Jak powiedział PAP Jarosław Kostrzewa z informującego o stanie komunikacji i dróg miejskich facebookowym profilu "LDZ Zmotoryzowani Łodzianie", auto miało zniknąć ok. godz. 2.

"O tej porze mieszkańcy słyszeli, że coś się dzieje na ulicy. Dziwię się Straży Miejskiej, że nie założyła blokady na koło, dzięki czemu kierowca musiałby się do nich zgłosić i zapłacić za to wykroczenie. A teraz wystrychnął ich na dudka. Znów za wszystko - jak choćby za zalanie betonem tej dziury - zapłacą łodzianie. Z tym może być jednak problem, bo rozmawiałem na ten temat z wieloma fachowcami i mówili mi, że beton w tym miejscu może się w przyszłości wykruszać Ciekawe więc czy wykonawca udzieli na to gwarancję" – wyjaśnił.

Paweł Śpiechowicz z Urzędu Miasta Łodzi zapewnił PAP, że pozostawienie luki w betonie i późniejsze uzupełnienie jej nie wpłynie na jakość nowej ulicy. Jak tłumaczył, zostanie tam położona jeszcze jedna warstwa pod tory tramwajowe.

"Straż Miejska będzie dalej ustalać, kto jest właścicielem auta. Pomóc w tym może monitoring miejski w okolicy Legionów. Dla nas najważniejsze jest to, że remont idzie zgodnie z planem i mieszkańcy nie będą mieli zbitego tytułu dodatkowych komplikacji" – zaznaczył.

Wcześniej przekazał, że nie udało się skontaktować z właścicielem pojazdu i miał on zostać odholowany na koszt kierowcy na parking łódzkiego Zarządu Dróg i Transportu.(PAP)

autor: Bartłomiej Pawlak

ep/

TEMATY: