W czwartek otoczenie tenisistki potwierdziło, że w sierpniu miała pozytywny wynik testu na niedozwoloną substancję – trimetazydynę. ITIA ustaliła, że było to spowodowane zanieczyszczeniem leku – melatoniny, który 23-latka przyjmowała na jet lag i problemy ze snem, a naruszenie przepisów nie było celowe. Nałożyła na Polkę miesięczną karę, która zakończy się 4 grudnia.
Według portugalskiego eksperta Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) powinna odwołać się w najbliższym czasie do Sportowego Sądu Arbitrażowego (CAS) w Lozannie. Ten, jak dodał Horta, może zastosować wobec Świątek dłuższą karę niż miesiąc zakazu gry.
Dodał, że jego zdaniem jest niemal pewne, że WADA skieruje sprawę do CAS, bo “przypadek jest poważny”. Wyjaśnił, że kodeks antydopingowy przewiduje w podobnych sytuacjach sankcje mierzone w skali: od ostrzeżenia do maksymalnej kary zawieszenia na 2 lata.
Zaznaczył, że podczas procesu będzie badany m.in. “stopień nieświadomości sportowca i ewentualność popełnienia przez niego zaniedbania”.
“CAS traktuje przypadki obecność trimetazydyny, którą wykryto w organizmie polskiej tenisistki, jako poważne przypadki” - sprecyzował Horta, dodając, że spodziewa się, iż CAS wydłuży karę zawieszenia Świątek nałożony przez ITIA.
Zdaniem byłego szefa ADoP podobne sprawy nie należą aktualnie do rzadkości. Przypomniał, że wcześniej argument o nieumyślnym spożyciu skażonego trimetazydyną leku pojawił się m.in. w przypadku rosyjskiej łyżwiarki figurowej Kamili Walijewy. Proces przed sądem CAS, jak dodał, ostatecznie jednak dowiódł, że sportsmenka z Rosji była świadoma spożywania niedozwolonych substancji i ostatecznie w 2022 r. ukarana 4-letnim zawieszeniem.
Horta nie chce przesądzać o możliwej winie Świątek spodziewając się, że sprawa znajdzie swój finał przed trybunałem w Lozannie. Wskazuje jednak na możliwość dostania się do organizmu tenisistki niedozwolonej substancji przypadkowo.
“Istnieje podejrzenie, że producent, u którego tenisistka nabyła lek z melatoniną krótko wcześniej na tej samej linii wytwarzał trimetazydynę. Dochodzi wtedy do skażenia leku inną substancją, gdyż resztki innej mogły znajdować się na urządzeniach produkcyjnych” - wyjaśnił Horta.
Zaznaczył, że coraz częściej zdarzają się przypadki umyślnego skażenia substancji przez wytwórcę leku, który celowo zataja obecność niektórych składników w informacji dostępnej na opakowaniu.
“Producent taki, aby uzyskać lepsze działanie swojego leku, odżywki czy suplementu diety dodaje do niego substancję, o której obecności nie informuje konsumenta. Niestety, takie sytuacje są coraz częstsze” - powiedział prof. Horta.
Dodał, że w sytuacji, gdyby Świątek zamówiła feralny lek przez internet fakt ten byłby jednak obciążający dla Polki i potraktowany przez CAS “jako bardzo poważne zaniedbanie”.
“Tak profesjonalna zawodniczka jak Iga Świątek zwyczajnie nie może zamawiać leków w sklepach internetowych. Musi kupować je z pewnego źródła i od znanych marek, gdyż jakość produktów oferowanych w internecie nie jest dziś należycie zagwarantowana” - podkreślił Luis Horta.
Zaznaczył, że nie chce przed czasem ferować ewentualnego orzeczenia trybunału w Lozannie, choć jak dodał może zdarzyć się, że jako znana i utytułowana zawodniczka może zostać potraktowana łagodniej.
Przyznał, że praktyka bardziej “miłosiernego” traktowania słynnych sportowców zdarza się, co jego zdaniem jest niesprawiedliwe.
“Praktyki tego rodzaju występowały w przeszłości np. w portugalskiej piłce nożnej. Zdarzało się, że ten sam przypadek dopingu wobec znanego zawodnika 1. ligi był łagodniej traktowany niż gracza z klubu drugoligowego. Wiele zależy tu bowiem od interpretacji przypadku” - podsumował Luis Horta.
Z Lizbony – Marcin Zatyka (PAP)
zat/ co/ ep/