Sprawa wysadzenia Nord Stream czarną skrzynką, generującą sensacyjne narracje. Korzysta z nich Moskwa

2024-09-30 08:00 aktualizacja: 2024-09-30, 12:43
Gazociąg Nord Stream w Niemczech, fot. PAP/EPA/HANNIBAL HANSCHKE
Gazociąg Nord Stream w Niemczech, fot. PAP/EPA/HANNIBAL HANSCHKE
Dwa lata po zniszczeniu bałtyckich gazociągów Nord Stream z Rosji do Niemiec ciągle nie wiadomo, kto je wysadził. To wydarzenie stało się czarną skrzynką, generujące sensacyjne narracje, z których korzysta Moskwa - napisano "Gazecie Wyborczej".

"W pierwszych dniach po eksplozjach wielu analityków oceniało, że bałtyckie gazociągi mogła wysadzić Rosja. Wskazywali na możliwości techniczne prowadzenia takich dywersji i na ewentualne motywy. Jednak żaden z kluczowych polityków Zachodu nie oskarżył publicznie Rosji o wysadzenie Nord Streamów. Tymczasem Moskwa natychmiast przystąpiła do propagandowego ataku, jeszcze gdy trwający wyciek gazu uniemożliwiał sprawdzenie, co się stało z gazociągami" - podała "GW".

Przypomniano, że "trzeciego dnia po przypuszczeniu sabotażu wobec Nord Streamów prezydent Rosji Władimir Putin oskarżył o to "Anglosasów", czyli Amerykanów i Brytyjczyków: "Anglosasom już za mało sankcji, przeszli do dywersji. Niewiarygodne, ale to fakt. Faktycznie przystąpili do unicestwienia paneuropejskiej infrastruktury energetycznej"".

Przypomniano, że tego samego dnia Siergiej Naryszkin, dyrektor rosyjskiej agencji wywiadu cywilnego SVR, sformułował jeszcze jedno założenie propagandy Kremla: "Moim zdaniem Zachód robi wszystko, aby ukryć prawdziwych wykonawców i organizatorów tego aktu międzynarodowego terroryzmu"".

Jak podano, od tego czasu Putin wielokrotnie oskarżał USA o wysadzenie gazociągów. Nigdy nie przedstawił choćby cienia dowodu na potwierdzenie zarzutów.(PAP)

oloz/ js/ ep/