Środek odstraszający owady może zaburzać płodność

2024-01-07 08:58 aktualizacja: 2024-01-07, 13:54
(zdjęcie ilustracyjne), fot. Imagebroker.net/Photoshot
(zdjęcie ilustracyjne), fot. Imagebroker.net/Photoshot
Przeprowadzone na robakach Caenorhabditis elegans badania sugerują, że DEET - najczęściej stosowany środek odstraszający owady - może mieć niekorzystny wpływ na proces powstawania komórek jajowych - informuje pismo „iScience“.

Choć milimetrowej długości nicień C. elegans - żyjący w glebie i odżywiający się bakteriami - nie wydaje się mieć wiele wspólnego z człowiekiem, liczne podobieństwa genetyczne sprawiają, że jest szeroko stosowany do badań nad chorobami ludzi czy szkodliwością obecnych w środowisku substancji. To właśnie ten nicień był pierwszym wielokomórkowym organizmem, którego genom udało się poznać w całości.

Jest łatwy w hodowli i żyje krótko (do 56 godzin), dlatego na wyniki nawet wielopokoleniowych badań nie trzeba długo czekać. "Nieużywane" C. elegans można zamrozić, a po odmrożeniu wracają do normalnego życia. Przezroczyste ciało ułatwia obserwację pod mikroskopem świetlnym czy oddziaływanie na konkretne komórki.

DEET (N,N-Dietylo-m-toluamid) to syntetyczny środek odstraszający owady, który zaburza ich węch. Jego stosowanie pozwala uniknąć przenoszonych przez owady chorób - na przykład malarii, dengi, boreliozy, żółtej gorączki, Ziki czy kleszczowego zapalenia mózgu. Stwierdzono jednak, że częste stosowanie zawierających tę substancję preparatów może powodować zaburzenia neurologiczne.

Opisane w "iScience" badania, przeprowadzone przez naukowców z Harvard Medical School wykazały, że DEET może wyjątkowo silnie (w porównaniu z innymi chemikaliami obecnymi w środowisku) zaburzać proces mejozy, w którym powstają plemniki i komórki jajowe. W rezultacie dochodzi do nieprawidłowego podziału chromosomów pomiędzy komórki potomne. Wiadomo, że u ludzi nieprawidłowa liczba chromosomów może prowadzić do poronień, martwych urodzeń, niepłodności czy wad genetycznych - na przykład zespołu Downa.

Dalsze badania wykazały, że DEET wywiera znaczący wpływ na ekspresję genów - czyli to, na ile aktywne bądź nieaktywne są one w komórkach. Rezultatem jest stres oksydacyjny - nadmiar wolnych rodników w stosunku do antyoksydantów. Stres oksydacyjny uszkadza chromosomy i ogranicza ich zdolność do właściwego rozdzielania się przy podziale komórki.

Pozostaje pytanie, na ile wyniki badań na nicieniach można odnieść do ludzi. Jednak na przykład do poznania szkodliwego wpływu bisfenolu A (BPA) na ludzką płodność przyczyniły się badania na nicieniach.

Co niepokojące, zaburzenia mejozy były obserwowane już wówczas, gdy poziomy DEET w ciałach robaków odpowiadały (a nawet były niższe) poziomom we krwi czy moczu typowej ludzkiej populacji. Z drugiej strony większość ludzi nie jest narażona na kontakt z DEET przez dużą część życia. Inna jest też fizjologia człowieka i robaka.

Zdaniem autorów używanie DEET wymaga brania pod uwagę nie tylko zapobiegania chorobom przenoszonym przez owady, ale i potencjalnych zaburzeń płodności - w przypadku kobiet w ciąży i płodu płci żeńskiej mogłoby dochodzić do zaburzeń rozwoju komórek jajowych w rozwijających się jajnikach. (PAP)

Autor: Paweł Wernicki

nl/

TEMATY: