Steve Martins, nowy polski zespół, który ożywił gitarową alternatywę przełomu tysiącleci

2024-04-03 11:54 aktualizacja: 2024-04-03, 21:17
Steve Martins. Fot. materiały prasowe
Steve Martins. Fot. materiały prasowe
Amerykańska i brytyjska rockowa muzyka gitarowa, w której pobrzmiewają echa Nirvany i Pixies – takie skojarzenia może budzić twórczość opolsko-poznańskiej formacji Steve Martins. Jej historia narodziła się w… salonie samochodowym, gdzie jako sprzedawcy pracowali założyciele grupy. W 2023 r., w kultowej oficynie specjalizującej się się muzyce alternatywnej, Antenie Krzyku, Steve Martins wydał swój debiutancki album „19:11”. Obecnie zespół promuje materiał z tej płyty podczas trasy koncertowej.

Nazwa grupy kojarzyć się może z amerykańskim aktorem i komikiem, Steve’em Martinem. Ale to nie on był inspiracją dla polskich muzyków. Nazwa wzięła się od ich imion. Steve to pseudonim gitarzysty Stanisława Bitki, a Martins to inaczej Marcinowie – od wokalisty Marcina Mochockiego, perkusisty Marcina Pośpiecha i basisty Marcina Karela (pracował przy debiutanckim albumie Steve Martins, ale już nie koncertuje z grupą, zastąpił go Seweryn Daczkowski). „Staszek i ja wymyśliliśmy tę nazwę niezależnie od siebie. Stwierdziliśmy więc, że to musi być to. I tak zostało” – zdradza w rozmowie z PAP Life Marcin Mochocki.

„Z Marcinem Pośpiechem pracowaliśmy w salonie pewnej marki samochodowej w Opolu. Sprzedawaliśmy auta. Gdy się tam poznaliśmy, to okazało się, że więcej rozmawiamy o muzyce, niż o samochodach. Przez dwa lata wspominaliśmy, że trzeba coś razem nagrać. Ja miałem już zrobione pewne akustyczne kawałki z wokalem. Początkowo nie miałem jednak odwagi, by podzielić się tym z innymi. W końcu puściłem Marcinowi te piosenki. Ten objechał mnie, dlaczego na próbach gramy jakieś dziwne rzeczy, skoro mamy już gotowy materiał na płytę” – wspomina Mochocki.

Piosenki na album zaczęli szlifować w 2021 r. Materiał nagrali w poznańskim Perlazza Studio, prowadzonym przez byłego gitarzystę Acid Drinkers, Przemysława „Perłę” Wejmanna. Ich debiutancki krążek został wydany przez najstarszą niezależną oficynę płytową w Polsce, Antenę Krzyku w czerwcu 2023 roku. Dwie piosenki doczekały się teledysków – „Stolen” i „Daydream”.

Również pozostałych osiem piosenek z krążka „19:11” jest w języku angielskim. Przy wyborze tego języka nie bez znaczenia było to, że Mochocki przez cztery i pół roku mieszkał w Irlandii. „Próbowaliśmy też nagrywać po polsku, ale piosenki lepiej współgrały z angielskim i przy nim już pozostaniemy” – przyznał wokalista.

Osobom zaintrygowanym tytułem albumu Mochocki wyjaśnia, że chodzi o alarm w telefonie… „Gdy chodziliśmy na salę prób, najczęściej w niedzielę wieczorem, z niewiadomych przyczyn Marcinowi Pośpiechowi zawsze dzwonił alarm, który miał ustawiony na 19:11. Kiedy go zapytałem, dlaczego ma ustawiony budzik na tę godzinę, też nie potrafił tego wyjaśnić. Stwierdziliśmy, że to może być niezły tytuł na płytę” – wyjawił.

Członkowie Steve Martins są w trakcie trasy koncertowej. W najbliższym czasie ich postpunkowe, dynamiczne utwory będzie można posłuchać w łódzkim klubie Przestrzeń (6 kwietnia) i na poznańskim festiwalu Next Fest (18 kwietnia). Koncert w Łodzi grają z Izzy and The Black Trees, grupą, z którą w tym roku planują jeszczego kilka innych wspólnych występów i która też działa pod egidą Anteny Krzyku.

Choć machina Steve Martins coraz bardziej się rozkręca, muzycy grupy działalność artystyczną wciąż łączą z innymi zajęciami. Mochocki dalej pracuje w tym samym salonie samochodowym, Pośpiecha przeniósł się do branży reklamowej, Bitka niedawno zrobił doktorat z filmoznawstwa, a Daczkowski pracuje w fabryce tworzysz sztucznych. „Jesteśmy z różnych branż, ale podobnie patrzymy na muzykę” – kwituje wokalista. (PAP Life)

Autor: Andrzej Grabarczuk

ep/