Szef MSZ w Radzie Bezpieczeństwa: nie jesteśmy rusofobami, bo strach przed Rosją nie jest nieracjonalny

2024-02-24 11:07 aktualizacja: 2024-02-24, 18:24
Szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski. Fot. PAP/Paweł Supernak
Szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski. Fot. PAP/Paweł Supernak
Rosja oskarża nas, że jesteśmy "więźniami rusofobii", ale fobia jest strachem nieracjonalnym. Tymczasem Rosja niemal codziennie grozi nam jądrową zagładą - mówił podczas debaty w Radzie Bezpieczeństwa ONZ szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski. Odpowiedział w ten sposób na zarzuty i kłamstwa rosyjskiego ambasadora.

Sikorski wystąpił w piątek w obradach Rady Bezpieczeństwa na temat Ukrainy z okazji 2. rocznicy rosyjskiej inwazji i swoje wystąpienie poświęcił obalaniu tez wygłoszonych wcześniej przez rosyjskiego ambasadora przy ONZ Wasilija Nebenzię, które - jak stwierdził - było zdumiewające.

"On nazywa Ukrainę klientem Zachodu. W rzeczywistości Kijów walczy, by być niepodległy (...) On nazywa ich nazistami. Cóż, ich prezydent jest Żydem, ich minister obrony muzułmaninem i nie mają więźniów politycznych. On mówi, że Ukraina tapla się w korupcji. Cóż, Aleksiej Nawalny udokumentował, jak czysty i pełny uczciwości jest jego kraj. On obwinia o wojnę neokolonializm USA. W rzeczywistości to Rosja próbowała eksterminować Ukrainę w XIX w., potem robili to bolszewicy, a teraz mamy trzecią próbę" - wytykał Rosjaninowi Sikorski. Dodał też, że wbrew rosyjskim oskarżeniom o "rusofobię", strach przed Rosją nie jest nieracjonalny.

"[Nebenzia] mówił, że jesteśmy więźniami rusofobii. Fobia oznacza nieracjonalny strach. Tymczasem otrzymujemy groźby zagłady jądrowej prawie każdego dnia ze strony byłego prezydenta Rosji (Dmitrija Miedwiediewa - PAP) i propagandystów Putina. Twierdzę, że to nie jest nieracjonalne" - powiedział minister. Wyraził też oburzenie historycznymi kłamstwami rosyjskiego dyplomaty, który oskarżał Polskę o napaść na Rosję podczas II wojny światowej, czy twierdził, że Rosja zawsze jedynie broniła się przed inwazjami i jest niezwyciężona.

"On nawet powiedział, że Polska zaatakowała Rosję w II wojnie światowej? O czym on mówi? To Związek Sowiecki razem z nazistowskimi Niemcami zaatakowali Polskę 17 września 1939 r. Nawet przeprowadzili wspólną paradę zwycięstwa! Mówi, że Rosja zawsze tylko walczyły z agresją. Co robiły sowieckie wojska pod Warszawą w 1920 r.? Czy były na wyprawie topograficznej?" - mówił minister. Jak dodał, Rosja poniosła wiele porażek - wymienił tu m.in. wojnę krymską, polsko-bolszewicką, wojnę rosyjsko-japońską, czy wojnę w Afganistanie, lecz "na szczęście po tych klęskach przychodziły reformy".

 

"To, co udało się ambasadorowi, to przypomnienie nam, dlaczego opieraliśmy się sowieckiej dominacji i dlaczego Ukraina opiera się teraz. Nie udało im się nas podporządkować i nie uda się im podporządkować sobie Ukrainy" - zakończył Sikorski.

Wcześniej rosyjski ambasador wygłosił kilkunastominutową tyradę, obwiniając o wojnę Stany Zjednoczone i Zachód. Jeszcze przed rozpoczęciem debaty obraził zaś obecnych na sali szefów dyplomacji państw europejskich, określając ich "osobami nazywającymi się ministrami spraw zagranicznych" i twierdząc, że w istocie takiej funkcji nie pełnią, bo nie prowadzą niezależnej polityki. Zapowiedział też, że nie będzie słuchał ich wystąpień.

Sikorski był jednym z kilku szefów dyplomacji, którzy wystąpili podczas piątkowej debaty. Obok niego Rosję potępili m.in. jego brytyjski odpowiednik David Cameron, szef francuskiego MSZ Stephane Sejourne, minister spraw zagranicznych Niemiec Annalena Baerbock, czy Dmytro Kułeba z Ukrainy, a także szefowie resortów dyplomacji Korei Płd. i Japonii.

Cameron jeszcze podczas briefingu przed debatą porównywał Putina i rosyjskich żołnierzy do nazistów i ostrzegał, że skutki niepowstrzymania Rosji będą globalne. W podobne tony uderzał też Kułeba, który przypominał swoje słowa sprzed dwóch lat, kiedy zapowiadał, że żadne państwo nie będzie mogło pozostać z boku.

"Ci, którzy nie wysłuchali mnie dwa lata temu, wysłuchajcie mnie teraz: albo zatrzymamy Rosję na Ukrainie teraz (...) albo staniemy w obliczu pożarów w innych częściach świata, które pochłoną miliony żyć" - mówił Kułeba.

"Jeśli naprawdę chcecie 'dać szansę pokojowi', przyślijcie nam broń obrony powietrznej, by chronić naszych cywilów, i amunicję, by zatrzymać najeźdźców" - dodał. Ostrzegał też, że los zdobytej ostatnio przez Rosjan Awdijiwki za pomocą "mięsnych ataków" mogą podzielić kolejne ukraińskie miasta.

Na globalne skutki wojny zwracał też uwagę sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres.

"Od pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę mieliśmy dwa lata walk, dwa lata cierpień, dwa lata wzbierania globalnych napięć. Wystarczy! Pogardzanie Karty (Narodów Zjednoczonych) jest problemem, respektowanie jej jest rozwiązaniem" - twierdził.

Bardziej przychylny rosyjskiej narracji był z kolei ambasador Chin, który powtórzył dotychczasowe stanowisko Pekinu, oskarżając Zachód i NATO o "dolewanie oliwy do ognia" i korzystania na przedłużającym się kryzysie, wzywając jednocześnie do poszanowania interesów bezpieczeństwa Rosji.

Udział w debacie Rady Bezpieczeństwa był ostatnim punktem wizyty szefa polskiego MSZ w Nowym Jorku. W sobotę będzie w Waszyngtonie, gdzie odznaczy pułkownika Romualda Lipińskiego, weterana spod Monte Casino i wieloletniego działacza środowisk polonijnych. Potem spotka się też z byłym szefem Pentagonu Jamesem Mattisem, a w poniedziałek odbędzie rozmowy z szefem amerykańskiej dyplomacji Antonym Blinkenem, a także z kongresmenami i prawdopodobnie doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego USA Jake'iem Sullivanem.

Z Nowego Jorku Oskar Górzyński (PAP)