Numer trzy na świecie, który w tym roku wygrał m.in. French Open i Wimbledon, a także wywalczył srebrny medal olimpijski w Paryżu, powiedział, że poważnie obawia się sytuacji, gdy w przyszłości do kalendarza zostanie dodanych jeszcze więcej turniejów, w których udział będzie dla czołówki obowiązkowy.
"Prawdopodobnie w ciągu najbliższych kilku lat będzie jeszcze więcej obowiązkowych turniejów, a to prawdopodobnie w jakiś sposób by nas 'zabiło'" - powiedział Alcaraz.
"Teraz z powodu zbyt intensywnego kalendarza wielu zawodników jest kontuzjowanych, a to sprawia, że wielu z nich będzie zmuszonych do rezygnacji z gry przez dłuższy czas" - dodał 21-letni Hiszpan.
W tym roku Alcaraz wystąpił już w 50 spotkaniach singlowych, z czego w 41 triumfował.
"To jest trudne, gdyż czasami w ogóle nie czułem się zmotywowany do większego wysiłku. Kalendarz jest tak napięty, że zwyczajnie nie miałem ochoty wychodzić na kort... Nie mam tylu dni wolnych, ilu bym chciał, to negatywnie wpływa na moje podejście do sportu" - przyznał.
Teraz Hiszpan gra w Pucharze Lavera. Jak wyjawił, już kilka razy czuł, że nie chce startować w tym turnieju. "Wiem, że wolałbym zostać w domu z rodziną i przyjaciółmi" - wskazał.
W turnieju w Berlinie zespół Reszty Świata prowadzi z drużyną Europy 8:4 po dwóch dniach, a Alcaraz pokonał Amerykanina Bena Sheltona 6:4, 6:4. W niedzielę dokończenie zawodów.
Wcześniej o napiętym i przeładowanym kalendarzu kilka razy wspominała Iga Świątek. Liderka światowego m.in. w trakcie US Open.
"To, co się dzieje, jest szalone. Harmonogram jest naprawdę napięty. Rozmawiałam o tym w Cincinnati i ludzie mówili mi, że nie powinnam grać w tak wielu turniejach. Rzeczywistość jest taka, że mamy sporo obowiązkowych startów. Musimy tam być. Nie mamy czasu na poprawę, na myślenie. Przechodzimy z jednego turnieju na drugi" - tłumaczyła i podsumowała: "Nasz sport zmierza w złym kierunku".
Po wielkoszlemowym starcie w Nowym Jorku polska tenisistka zrezygnowała z udziału w turniejach w Seulu i Pekinie. (PAP)
wha/ pp/kgr/