Dyskusja nad tym, czy TikTok naruszył unijne przepisy o usługach cyfrowych (DSA) odbyła się na posiedzeniu komisji Parlamentu Europejskiego ds. rynku wewnętrznego i ochrony konsumentów (IMCO) z udziałem przedstawicieli Komisji Europejskiej i Tiktoka.
Platforma TikTok została oskarżona przez Rumuńską Narodową Radę Radiofonii i Telewizji (CNA) oraz Naczelną Radę Obrony Narodowej (CSAT) o umożliwienie preferencyjnego traktowania prorosyjskiego kandydata radykalnej prawicy, Calina Georgescu, podczas kampanii prezydenckiej. Zarzuty obejmują brak wymogu oznaczania treści wyborczych, co sprawiało, że algorytmy promowały je chętniej. Dodatkowo część komunikatów była promowana przez influencerów, którzy przedstawiali je jako niewinne posty, mimo że TikTok zapewniał, iż nie dopuszcza płatnej reklamy politycznej. Georgescu zajął pierwsze miejsce w pierwszej turze wyborów 24 listopada, zdobywając niemal 23 proc. głosów.
We wtorek eurodeputowani zarzucili TikTokowi, że nie dopełnił obowiązków nałożonych na niego przez DSA, m.in. umożliwił manipulowanie treściami politycznymi i pozwolił algorytmom na rozpowszechnianie dezinformacji.
Hiszpańska socjaldemokratka Laura Ballarin Cereza przypomniała, że TikTok już wcześniej dopuszczał dezinformację, m.in. podczas pandemii. „Tym razem platforma pozwoliła przedstawiać kandydata prorosyjskiego jako polityka niezależnego” – zauważyła. Jej partyjna koleżanka, Rumunka Maria Grapini, wyraziła zdziwienie, dlaczego platforma nie współpracuje z europejskimi regulatorami, pytając, czy TikTok przeprowadził kontrolę swoich serwisów.
Europosłanka KO Kamila Gasiuk-Pihowicz zwróciła uwagę, że zwolennicy kandydata Georgescu otrzymywali na TikToku treści atakujące Ukrainę i wychwalające Rosję. „Jak to możliwe, że algorytmy TikToka nie zidentyfikowały tych przekazów jako treści politycznych i jeszcze je wzmacniały?” – pytała. Przypomniała, że w przyszłym roku odbędą się wybory w kilku krajach UE i spytała przedstawicieli TikToka, jak zamierzają w przyszłości zapobiegać takim nieprawidłowościom.
Caroline Greer, dyrektor TikToka ds. polityki publicznej i relacji rządowych, zapewniła, że platforma przestrzega zasad i narzędzi wyborczych. Aby lepiej zrozumieć specyfikę poszczególnych krajów, firma zatrudnia również pracowników lokalnych. "Na całym świecie TikTok zatrudnia sześć tysięcy moderatorów treści, w Rumunii – 35, oraz 20 fact-checkerów. To najwięcej ze wszystkich platform społecznościowych na rynku rumuńskim" – wyjaśniła. Jednak jej stwierdzenie, że oznaczanie treści politycznych nie jest obowiązkiem platformy, lecz osób je publikujących, wywołało oburzenie eurodeputowanych.
Brie Pegum, dyrektorka ds. produktu, autentyczności i przejrzystości w TikToku wymieniła, że od września do początku grudnia w samej Rumunii platforma usunęła 66 tys. fałszywych kont, 7 mln lajków, 10 mln obserwujących, a w ostatnich tygodniach tysiąc kont podszywających się pod polityków. Dodała, że sieci promujące Georgescu wcale nie miały ogromnej liczby obserwatorów i nie było różnicy jeśli chodzi o siłę promowania kandydatów.
Obecna na sali przedstawicielka KE zapowiedziała, że ta szykuje już kilka postępowań wobec TikToka. Przypomniała, że DSA nakłada na platformy online i wyszukiwarki obowiązek oceny ryzyka i podjęcia odpowiednich działań zapobiegawczych. Dodała też, że KE w kwietniu opublikowała wytyczne dla platform na czas wyborów oraz wezwała je do przestrzegania kodu postępowania ws. dezinformacji.
Urzędniczka ujawniła, że KE w zeszłym tygodniu wysłała do TikToka pytania dotyczące wyborów w Rumunii i aktualnie oczekuje na odpowiedź. Zorganizowała też spotkanie okrągłego stołu między platformami online, w tym TikTokiem, Metą, X i Google, przedstawicielami organów rumuńskich i tamtejszych organizacji obywatelskich.
Eurodeputowani nie byli usatysfakcjonowani spotkaniem z przedstawicielkami TikToka i zapowiedzieli, że prawdopodobnie zwrócą się do firmy o odpowiedzi w formie pisemnej.
Z Brukseli Jowita Kiwnik Pargana (PAP)
jowi/ mw/ bst/ lm/ ep/