Dziś wydaje się to niemożliwe, ale jeden z najbardziej ukochanych przez widzów film, „Skazani na Shawshank”, nie odniósł w czasie premiery sukcesu kasowego. Choć nie była to klapa – przy budżecie 25 milionów dolarów zarobił na całym świecie 73 miliony. "Kiedy "Skazani na Shawshank" trafili do kina, krytycy dobrze o nich pisali, film był nominowany do Oscarów, ale nikt go w kinach nie oglądał" - wspominał Tim Robbins w rozmowie z gazetą „The Guardian”.
"Później trafił na kasety VHS, a Ted Turner pokazał go na swoim kanale telewizyjnym (Turner Classic Movies - red.). To wszystko zmieniło. Teraz to ukochany przez wszystkich tytuł. Jest na szczycie listy najlepszych na portalu IMDb. Z tego powodu wiem, że dobry film czy dobry serial przetrwa na zawsze. To, czy jest hitem kasowym, czy nie, jest nieważne w porównaniu z tym, co sądzą o nim ludzie 10, 15 czy 20 lat po premierze” – stwierdził gwiazdor.
W tej samej rozmowie dostało się od Robbinsa platformom streamingowym. Aktor, który jest gwiazdą serialu sci-fi Apple TV+ „Silos”, apeluje do nich, by zadbały o warunki pracy swoich twórców. „Aktorzy mają prosto. Nie muszą pracować każdego dnia. Kiedy skończą jedną pracę, mają trochę wolnego, a potem zaczynają kolejną. Co innego ekipy filmowe. Ich członkowie są przepracowani, nie mają emocjonalnego spokoju, by prowadzić stabilne życie” – zauważył.
Robbins nie ma dobrego zdania o streamingowych produkcjach. „Wejdźcie na Netflix i zobaczcie, jakie filmy tam pokazują. I mówicie mi, że to jest przyszłość kina? No to mamy poważny problem” - stwierdził. (PAP Life)
kal/ag/ep/