Tomczyk: podkomisja smoleńska Antoniego Macierewicza kosztowała 6 razy więcej niż komisja Jerzego Millera

2024-01-26 11:02 aktualizacja: 2024-01-26, 16:45
Antoni Macierewicz. Fot. PAP/Marian Zubrzycki
Antoni Macierewicz. Fot. PAP/Marian Zubrzycki
Podkomisja smoleńska Antoniego Macierewicza, tylko po wstępnych analizach, kosztowała 6 razy więcej niż komisja Jerzego Millera - powiedział w Sejmie wiceszef MON Cezary Tomczyk. Oświadczył, że raport Millera wrócił na stronę resortu i jest jedynym obowiązującym raportem ws. katastrofy smoleńskiej.

Tomczyk odpowiadał w Sejmie na pytania posłów KO o koszty działania podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza i efekty jej prac.

Wiceminister obrony narodowej ogłosił, że po decyzji kierownictwa resortu raport Jerzego Millera właśnie wrócił na stronę MON i jest jedynym obowiązującym raportem ws. katastrofy smoleńskiej. "Myślę, że to jest bardzo ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa i profilaktyki lotniczej" - podkreślił.

Podziękował członkom działającej w latach 2010-2011 Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, w tym Jerzemu Millerowi, Maciejowi Laskowi i płk Mirosławowi Grochowskiemu za to, że "mimo, iż niszczono im kariery, życiorysy nie złamano ich charakterów".

Zaznaczył, że państwo musi się opierać na prawdzie, tymczasem – jak stwierdził - podkomisja smoleńska Antoniego Macierewicza powstała po to, by udowodnić kłamstwo.

Tomczyk przekazał, że całość działania podkomisji Macierewicza kosztowała 33 mln zł. Dodał, że nie jest to kwota zamknięta. "Zniszczono drugiego Tupolewa, który został pocięty szlifierką w ramach groteskowych eksperymentów przez ludzi, którzy nigdy nie zajmowali się badaniem wypadków lotniczych. (…)Zniszczono samolot, który był świeżo po remoncie. Mienie państwowe za 50 mln zł zostało zniszczone" - mówił wiceszef MON.

Jak podkreślił, pensje w podkomisji Macierewicza pochłonęły 12,5 mln zł, czyli dwukrotnie więcej niż całość funkcjonowania komisji Millera. "Komisja Macierewicza, tylko po wstępnych analizach, kosztowała 6 razy więcej niż komisja Millera" - dodał wiceminister.

"Antoni Macierewicz zalał Polskę kłamstwami i ten czas się skończył. Polska musi odzyskać wspólny mianownik dla wszystkich instytucji państwowych i ten mianownik nazywa się prawda" - powiedział. Dodał, że członkowie podkomisji nigdy nie byli w Smoleńsku, nie badali wraku. Wytknął poprzedniemu rządowi, że nie zrealizował zapowiedzi sprowadzenia wraku samolotu do Polski i wszczęcia międzynarodowego śledztwa ws. katastrofy.

"Antoni Macierewicz, kiedy doszło do katastrofy, z tego co mówią świadkowie, raczej uciekał pociągiem w kierunku Polski, a nie bohatersko zostawał na miejscu. Natomiast polscy prokuratorzy, którzy w imieniu państwa polskiego zajmowali się tą sprawą, byli tam na miejscu, badali wrak, wrakowisko, pobierali próbki" - powiedział Tomczyk.

Poinformował, że powołany w styczniu przez MON zespół ds. oceny funkcjonowania podkomisji smoleńskiej zajmie się nie tylko audytem ws. podkomisji Macierewicza. "Ten nowy zespół powstał po to, by skupić się na profilaktyce, zapewnić bezpieczeństwo w przyszłości. Nie można bezpieczeństwa lotów i profilaktyki opierać na błędnych przesłankach i kłamliwym raporcie" - stwierdził wiceszef MON.

Antoni Macierewicz wszedł na mównicę sejmową, jednak prowadzący obrady wicemarszałek Włodzimierz Czarzasty nie udzielił mu głosu. Czarzasty poinformował, że jeśli poseł PiS nie zejdzie z mównicy, wykluczy go z obrad.

Obecni na sali posłowie PiS krzyczeli "precz z komuną". "Czy nie widzicie, że jesteście czasami śmieszni?" - odpowiedział im Czarzasty.

10 kwietnia 2010 r. w katastrofie rządowego samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęli wszyscy pasażerowie i członkowie załogi - 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka. Polska delegacja zmierzała na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.

W latach 2010-2011 przyczyny katastrofy smoleńskiej badała Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego pod przewodnictwem ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera. W przedstawionym w lipcu 2011 r. raporcie komisja ustaliła, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, czego konsekwencją było zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji Tu-154M. Według Komisji, ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu.

Podkomisja ds. ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej została powołana na mocy rozporządzenia z 4 lutego 2016 r. podpisanego przez ówczesnego ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza.

W kwietniu 2022 r. szef podkomisji Antoni Macierewicz przedstawił raport z jej prac, który kwestionował ustalenia komisji Millera. "Przyczyną katastrofy 10 kwietnia nad Smoleńskiem był akt bezprawnej ingerencji strony rosyjskiej na statek powietrzny Tu-154M z delegacją prezydenta RP; głównym i bezspornym dowodem tej ingerencji był wybuch w lewym skrzydle na 100 m przed minięciem przez samolot brzozy na działce doktora Bodina nad terenem, gdzie nie było ani wysokich drzew, ani innych przeszkód mogących zagrozić samolotowi" – powiedział, prezentując raport, Macierewicz.

W kwietniu ub.r. podkomisja smoleńska złożyła w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa zamachu na prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz morderstwa pozostałych 95 osób podróżujących Tu-154 10 kwietnia 2010 r.

Śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej od 10 kwietnia 2010 r. prowadzi prokuratura. Najpierw była to Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Po reformie prokuratury przez rząd PiS śledztwo od zlikwidowanej wtedy prokuratury wojskowej przejęła Prokuratura Krajowa. Od marca 2016 r. sprawą zajął się Zespół Śledczy nr I Prokuratury Krajowej. W lipcu ub.r. PK poinformowała o włączeniu do śledztwa zawiadomienia podkomisji smoleńskiej.

Prowadzona przez Macierewicza podkomisja została rozwiązana 15 grudnia ub.r., tuż po objęciu władzy przez rząd Donalda Tuska. 19 stycznia w MON powołano zespół ds. oceny funkcjonowania podkomisji.(PAP)

kgr/