Były znakomity piłkarz i trener nie miał wątpliwości, że biało-czerwoni rozegrali w Tiranie beznadziejne spotkanie.
"Dla naszej drużyny był to +finał+ tych eliminacji, choć osiągnęły one dopiero półmetek. Zwycięstwo sprawiałoby, że awansowalibyśmy na pierwsze miejsce w tabeli i wszystko zależałoby od nas, a teraz jesteśmy bardzo uzależnieni od innych wyników. A jak mogło być lepiej, skoro w grze nie ma żadnego stylu? Nasze ataki nie przynoszą żadnego efektu, a po pierwszej straconej bramce +stanęliśmy w miejscu+. Nie było żadnej reakcji. Albania przyjęła bardzo prostą taktykę – wiedzieli, że Polacy są groźniejsi w kontratakach, więc dobrze się przed tym zabezpieczyli. Oni w zasadzie grali to, co my potrafimy najlepiej" – zauważył, podkreślając, że ten zespół od dawna nie daje kibicom żadnej satysfakcji.
Czy rozwiązaniem problemów byłaby natychmiastowa zmiana selekcjonera? Według Kasperczaka trzeba natychmiast znaleźć rozwiązanie, jak dokończyć te eliminacje. Jednym z pojawiających się pomysłów jest powierzenie reprezentacji nowemu trenerowi, który pozostałe mecze w grupie potraktowałby jako przygotowanie do przyszłorocznych barażów, będących dodatkową "furtką" umożliwiającą awans na EURO.
"Tak nie można myśleć. Jak to przedstawić zawodnikom? W futbolu nie ma miejsca na kalkulacje. Prawda zawsze leży na boisku. Albo jesteśmy dobrym zespołem, albo nie nadajemy się, aby pojechać na EURO. Przyjdzie nowy trener i co? Jak on sobie poradzi z tymi zawodnikami? To musi być przemyślane. Ta generacja, która awansowała co ćwierćfinału mistrzostw Europy w 2016 roku już odchodzi. Zastało jeszcze kilku ważnych piłkarzy, ale już są coraz mniej ważni, ale młodzi nie nadążają. Nie mamy dobrego zespołu. To że nasza reprezentacja osiąga ostatnio tak kiepskie wyniki jest wielką winą zawodników. To niewiarygodne, co oni pokazują na boisku. Nie wiadomo o co chodzi tej drużynie" – stwierdził srebrny medalista mistrzostw świata z 1974 roku.
Kasperczak nie zmierza też bronić Fernando Santosa, wskazując, że reprezentacja pod jego kierunkiem rozegrała już sześć spotkań, w tym pięć eliminacyjnych, i nie widać żadnego postępu.
"Selekcjoner nie może tak długo szukać rozwiązań. Sukcesy zazwyczaj odnosiły te drużyny, które miała stabilny skład, a tu co mecz, to zmiany. Cały czas coś się dzieje, a nie ma zespołu. Odstawił Grzegorza Krychowiaka i Kamila Grosickiego, a potem do nich wrócił. Teraz wszyscy na nich narzekają, bo Krychowiak zagrał słabiutko, a Grosicki zrobił stratę, po której padł drugi gol. Przecież gdyby nie porażka w czerwcu z Mołdawią, to ci piłkarze nie dostaliby powołania. Co to są za decyzje? Proszę zobaczyć, a jaka jest różnica pomiędzy Portugalią i Polską. Tam po mistrzostwach świata odszedł Santos, przyszedł nowy trener i w pięciu meczach eliminacyjnych odnieśli pięć zwycięstw. A Santos w Polsce nic nie może zrobić.
"O czym to świadczy? Tam jest system. A u nas? Możliwości są ogromne, mamy utalentowanych chłopaków, ale nie ma struktur. Skończmy z chałturą. Przede wszystkim stawiajmy na naszych klubach na polskich zawodników. Weźmy się za szkolenie młodzieży i stwórzmy im warunki gry w polskich klubach. Jak jest we Francji? Tam selekcjoner ma jeden problem – żeby się nie pomylić w wyborze składu, bo jest trzech, czterech kandydatów na jedną pozycję. Takie ma możliwości. A dzięki czemu? Bo struktury we francuskim futbolu są takie, że co roku praktycznie w każdym klubie pojawia się kilka młodych talentów. W Polsce mamy też zdolnych chłopaków i trenerów, tylko nie ma warunków, aby to wykorzystać" – podsumował.
Grzegorz Wojtowicz (PAP)