"Dumnie to brzmi, że jestem trenerem medalistki olimpijskiej, ale jeszcze to do mnie nie dociera, co się wczoraj wydarzyło w tym biegu. Jestem jednak ogromnie szczęśliwy" - powiedział PAP Rożej.
Przyznał, że popłakał się po finale, bo emocje były ogromne.
"To jest chyba mój największy sukces w dotychczasowe karierze trenerskiej. Medal olimpijski zdobyty w konkurencji sprinterskiej w biegu indywidualnym, to jest coś, co kilka lat temu nawet mi nie śniło" - ocenił. "Emocje wzięły górę i nie kontrolowałem swoich zachowań po biegu" - dodał.
Do wioski olimpijskiej szkoleniowiec i brązowa medalistka wrócili ok. 23.
"Jak ostatni raz patrzyłem na zegarek, to było po czwartej, ale adrenalina była tak wielka, że i tak nie bardzo mogłem spać" - stwierdził.
Zdaniem trenera Kaczmarek może się zbliżać do zawodniczek, które wyprzedziły ją w Paryżu.
"Widzę możliwość poprawy wyników, więc mam nadzieję, że do złotej medalistki Marileidy Paulino też się kiedyś dobierzemy" - dodał z wiarą w swoją zawodniczkę.
Pytany o słaby występ całej reprezentacji lekkoatletycznej Rożej przyznał, że wynik z Tokio, gdzie zdobyto dziewięć medali był "grubo ponad stan".
"Występ lekkoatletów tutaj w Paryżu na pewno nie jest na miarę naszych oczekiwań. Mam nadzieję, że był to jednorazowy +wykon+, aż tak słaby. Już kolejny rok powinien być lepszy. Mamy zdolną młodzież, która zdobywa medale na mistrzostwach juniorskich czy w kategorii juniorów młodszych. Mam nadzieję, że już niedługo dołączą do kadry seniorskiej i będziemy się odbudowywać na poziomie, który mieliśmy kilka lat temu" - ocenił Rożej.
Pytany, czy zgłaszają się do niego chętni zawodnicy, którzy chcieliby z nim trenować przyznał, że o nikim takim nie słyszał póki co.
"Byłbym otwarty. Nie ma aż tak licznej grupy, aby nie zmieścić kolejnej osoby" - ocenił.
Przyznał uczciwie, że gdy osiem lat temu Kaczmarek przyszła do niego trenować, to w życiu by nie uwierzyłby w medal olimpijski w indywidualnej konkurencji sprinterskiej. "Wiedziałem jednak, że to wielki talent. Miałem pomysł na rozwój jej kariery, ale nigdy do końca nie wiemy, w jaką stronę to pójdzie" - analizował.
Powiedział także, że on medalu nie ma, ale mogą sobie wzajemnie go zadedykować.
Zapytany, czy Irena Szewińska, złota medalistka na 400 m z igrzysk w 1976 roku się "gdzieś tam z góry się uśmiecha" odpowiedział:"mam nadzieję". "Dołączyliśmy do poziomu, a w zasadzie Natalia weszła na poziom, który pani Irena prezentowała ok. 50 lat temu" - podsumował.
Z Paryża Tomasz Więcławski (PAP)
nl/