Trybun ludowy i czołowy wyznawca "trumpizmu". Kim jest J.D. Vance?

2024-11-06 12:40 aktualizacja: 2024-11-06, 22:54
J.D. Vance Fot. PAP/EPA/ERIK S. LESSER
J.D. Vance Fot. PAP/EPA/ERIK S. LESSER
J.D. Vance to polityczny nowicjusz, który w krótkim czasie stał się jedną z czołowych postaci obozu Donalda Trumpa i – według prognoz wyborczych – zostanie nowym wiceprezydentem-elektem. Do niedawna krytykował byłego prezydenta, a teraz krytykuje wspieranie Ukrainy.

Vance w ciągu dwóch lat pracy w Senacie dał się poznać jako trybun ludowy, populista i fan premiera Węgier Viktora Orbana. Zanim kraj usłyszał o nim jako o możliwym następcy Trumpa, znał go z innej roli: autora wydanego tuż przed wyborami prezydenckimi w 2016 r. bestsellera "Elegia dla bidoków".

James David Vance, wówczas jeszcze finansista bez zadeklarowanych politycznych ambicji, opisał w niej swoje dorastanie w ubogim zagłębiu węglowym w Kentucky i wyrwanie się z otaczającej go beznadziei. Książka wywołała furorę (doczekała się m.in. przekładu na język polski i ekranizacji przez Netfliksa). Po wyborze Trumpa na prezydenta była przedstawiana jako wyjaśnienie fenomenu popularności miliardera-populisty.

Sam Vance wówczas jeszcze nie uległ czarowi Trumpa: twierdził, że go nie lubi i przedstawiał tego polityka jako "kulturową heroinę" dla pogrążonych w biedzie Amerykanów, a także potencjalnego "amerykańskiego Hitlera".

Dziś 40-letni senator z Ohio – który był jednym z najmłodszych kandydatów na wiceprezydenta w historii USA – jest czołowym orędownikiem "trumpizmu". W wywiadzie dla telewizji Fox News, pierwszym po wyborze na kandydata na wiceprezydenta, przyznał, że mówił "złe rzeczy" o Trumpie, lecz zapewnił, że mylił się co do niego; chwalił też osiągnięcia byłego prezydenta.

"Wybierając Vance'a, Trump zbliżył się jak tylko mógł do wybrania siebie samego" - skomentował konserwatywny publicysta "Washington Post" Jim Geraghty. Inni komentatorzy ocenili, że dokonany przez Trumpa wybór jest przypieczętowaniem dominacji trumpizmu w Partii Republikańskiej, a zarazem wyrazem jego pewności co do swoich szans wyborczych.

W przeciwieństwie do wyborów w 2016 r., tym razem Trump nie próbował zjednać sobie tradycyjnego establishmentowego elektoratu, o czym świadczyłby wybór kogoś takiego jak Mike Pence. Wybrał osobę z własnego środowiska politycznego. Ryzykiem dla Trumpa miały być poglądy Vance'a dotyczące aborcji. W 2019 r. polityk przeszedł na katolicyzm i stał się jednym z najbardziej stanowczych przeciwników przerywania ciąży. Niedawno jednak złagodził stanowisko i poparł stanowisko Trumpa, że sprawę tę należy pozostawić w gestii stanów.

Choć swoją fortunę zbudował w świecie finansów jako protegowany kontrowersyjnego prawicowo-libertariańskiego miliardera Petera Thiela, który sfinansował jego kampanię do Senatu, Vance jest jednym z najbardziej radykalnych krytyków globalizmu, wolnego handlu i wielkich korporacji oraz trybunem ludowym broniącym pomocy państwa, protekcjonizmu i polityki prorodzinnej. Przedstawiając Vance'a podczas konwencji wyborczej Republikanów w Milwaukee, kandydat partii do Senatu z Ohio Bernie Moreno podkreślił, że - podobnie jak Trump - będzie on dbał o "zapomnianych Amerykanów".

"Dla J.D. Vance'a 'America First' (Ameryka przede wszystkim - PAP) to nie tylko hasło, to jego Gwiazda Polarna. (...). On wie, co to znaczy żyć w biedzie, (być) zapomnianym przez polityków w Waszyngtonie. Zadba o to, by już żaden Amerykanin nie został zapomniany" - przekonywał Moreno.

Jeszcze bardziej niż poglądami na gospodarkę, Vance różni się od tradycyjnego partyjnego establishmentu w kwestiach dotyczących polityki zagranicznej. Choć jest jastrzębiem, jeśli chodzi o politykę wobec Chin i Iranu, to nie można tego samego powiedzieć o jego stanowisku wobec Rosji.

W ciągu niecałych dwóch lat w Senacie polityk dał się poznać jako jeden z największych przeciwników pomagania Ukrainie. W wywiadzie udzielonym byłemu doradcy Trumpa Steve'owi Bannonowi oznajmił, że nie obchodzi go, co się stanie z Ukrainą, a także drwił, że za darowane przez USA pieniądze "ministrowie (prezydenta Ukrainy Wołodymyra) Zełenskiego kupują sobie jachty". Powtarzał też hasło często stosowane przez propagandę Kremla, że rządzący w USA "chcą walczyć z Rosją do ostatniego Ukraińca".

Podczas jednego z briefingów przed przegłosowaniem przez Senat pakietu pomocowego dla Ukrainy Vance powiedział PAP, że nie chce zwycięstwa Putina, lecz ważniejsze dla niego jest chronienie granic USA niż Ukrainy. W wywiadzie dla Fox News oznajmił, że USA powinny jak najszybciej doprowadzić do zakończenia wojny, "aby mogły się skupić na prawdziwym problemie, Chinach".

Podobnie jak sam Trump oraz inni politycy z jego obozu, Vance jest też zwolennikiem premiera Węgier Viktora Orbana. Wielokrotnie chwalił decyzje węgierskiego rządu w sprawie ideologicznych zmian na uczelniach i twierdził, że USA mogą się wiele nauczyć od Budapesztu. Jednocześnie najostrzej ze wszystkich polityków w Waszyngtonie krytykował działania obecnego polskiego rządu, określając zmiany w mediach publicznych jako "prawdziwy atak na demokrację" i domagając się w tej sprawie interwencji sekretarza stanu USA Antony'ego Blinkena.

"J.D. Vance należy do izolacjonistycznego nurtu w amerykańskiej polityce, który znamy z przeszłości, sprzed II wojny światowej. Wtedy również ich hasłem było 'America First'" - zauważył w jednej z rozmów z PAP były ambasador USA w Polsce Daniel Fried. "Ten nurt zawsze u nas istniał, ale teraz znów rośnie w siłę" - ocenił dyplomata.

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)

osk/ fit/ szm/ know/